„Wygląda na to, że pozytywny scenariusz na najbliższe dni można odrzucić. Dzisiejsze zachowanie się rynku sugeruje, iż wracamy do schematu przerabianego w maju i czerwcu b.r., gdyż inwestorzy nie są w stanie wykorzystać dobrych danych i zaczynają szukać negatywów. Dobrym przykładem jest reakcja na dzisiejsze dobre dane o PKB w Niemczech i Francji – stały się one okazją do dobrej sprzedaży euro”- ocenił analityk DM BOŚ Marek Rogalski.
Ważniejsze od nich okazały się obawy o kraje peryferyjne Eurolandu (PIIGS), co pokazuje, że rynek przestaje wierzyć w dłuższe ożywienie w strefie euro. Notowania EUR/USD szybko spadły w okolice 1,28 i nie zmieniły tego dane, jakie o godz. 14:30 nadeszły z USA. Wzrost sprzedaży detalicznej w lipcu był mniejszy od oczekiwań, co na krótko zostało wykorzystane przez giełdowych pesymistów.
„Rynek jest słaby, gdyż popyt nie wykorzystuje szans na zwyżkę. Każde wyjście powyżej 1,29 jest okazją do sprzedaży. To może sprawić, że EUR/USD ruszy na wsparcie 1,2730 i je złamie już w poniedziałek. Za takim scenariuszem opowiadają się dzienne wskaźniki. Może być to sugestia, iż w kolejnych dniach zejdziemy na 1,26”- uważa analityk.
Krajowe dane o inflacji CPI wzbudziły dużo emocji. Odczyt GUS okazał się niższy od prognoz i pokazał -0,2 proc. m/m spadku i wzrost na poziomie 2,0 proc. r/r (oczekiwano odpowiednio -0,1 proc. m/m i 2,2 proc. r/r). Złoty nieco umocnił się po południu, ale pozostał powyżej poziomu 4,0 zł za euro.
W piątek, ok. godz. 16:50 jedno euro kosztowało 4,0130 zł, a dolar 3,1462 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,2756. Rano, ok. godz. 9:35 za jedno euro inwestorzy płacili 3,9892 zł, a za dolara 3,0960 zł. Kurs euro/dolara wynosił 1,2885.
W czwartek, ok. godz. 17:15 jedno euro kosztowało 4,0047 zł, a dolar 3,1143 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,2859.
