SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Polscy wydawcy chcą, żeby giganci cyfrowi zaczęli płacić. „Kluczowe znaczenie ma Google”

Organizacje polskich wydawców prasowych i internetowych chcą, żeby w projekcie nowelizacji prawa autorskiego znalazły się przepisy pozwalające uzyskiwać pieniądze od korzystających z ich treści globalnych platform cyfrowych. - Nie oszukujmy się, kluczowe znaczenie ma Google. Google zdominował internet m.in. dzięki współpracy z wydawcami - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych.

fot. Shutterstock.comfot. Shutterstock.com

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w połowie lutego przedstawiło projekt nowelizacji prawa autorskiego mającej wprowadzić do naszego systemu prawnego dwie dyrektywy unijne sprzed kilku lat, m.in. tzw. dyrektywę DSM dotyczącą jednolitego rynku cyfrowego.

W pierwszej wersji przygotowywanych przepisów nie było mowy o tantiemach z internetu, co oburzyło m.in. środowisko filmowe. - Wynagrodzenie za korzystanie z filmów i seriali jest prawem polskich twórców i producentów jak wszystkich na świecie, którzy wymyślili i posiadają własność intelektualną. Wszyscy na całym świecie płacimy za patenty i dzięki temu, między innymi, mamy internet. Polscy twórcy i producenci filmów i seriali muszą mieć zagwarantowane wynagrodzenie także w internecie za korzystanie z ich dzieł, zgodnie z europejskim standardem - stwierdziła Polska Akademia Filmowa w liście otwartym do ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.

Filmowy organizowali też pikiety i konferencje w tej sprawie. - Implementujemy prawo do korzystania z tantiem w internecie i wpisujemy do ustawy prawo do pobierania tantiem dla twórców i wykonawców audio-wideo - zapewnił Sienkiewicz na początku marca.

UOKiK pomoże w porozumieniu z Google i Metą?

O swoje walczą również wydawcy prasowi i internetowi. Zrzeszające ich organizacje w ramach konsultacji publicznych projektu zaproponowały, żeby dodano przepisy obligujące duże platformy internetowe do rozmów z wydawcami na temat opłat za publikowanie fragmentów treści dziennikarskich od owych wydawców.

CZYTAJ TEŻ: Twórcy i wydawcy apelują do Donalda Tuska. “Zagrożenie dla egzystencji”

- Dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym wprowadza szansę na wyrównanie zachwianej równowagi rynkowej, wynikającej z dominacji wielkich platform cyfrowych, które narzucają własne, korzystne dla siebie warunki. Nie ponosząc kosztów wytworzenia treści, w pełni z nich korzystają i na nich zarabiają - mówił portalowi Wirtualnemedia.pl w połowie marca Marek Frąckowiak, prezes Izby Wydawców Prasy.

Z kolei powołany niedawno Związek Pracodawców Wydawców Cyfrowych w ramach konsultacji publicznych zaproponował, żeby w razie nieosiągnięcia przez wydawców i platformy cyfrowe porozumienia co do opłat za treści, po trzech miesiącach do gry wszedł Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

- Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pomaga stronom w osiągnięciu porozumienia, a w przypadku braku możliwości jego osiągnięcia w ciągu 3 miesięcy, samodzielnie ustala wynagrodzenie lub jego stawkę. W takim przypadku, Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydaje decyzję, w której określona zostaje wysokość należnego wynagrodzenia lub stawka wykorzystywana do jego obliczenia, biorąc pod uwagę zakres i okoliczności korzystania z publikacji prasowych - czytamy w proponowanej poprawce.

Tymi okolicznościami mają być m.in. zasięg i wysokości przychodów z internetu każdego z wydawców, liczba zatrudnianych przez niego dziennikarzy, jego staż na rynku oraz wysokość inwestycji na dostosowanie działalności do potrzeb cyfrowych. Natomiast nieprzystąpienie do rozmów lub prowadzenie ich w złej wierze ma być uznawane za czyn nieuczciwej konkurencji.

Związek Pracodawców Wydawców Cyfrowych wyjaśnił w swoim stanowisku, że w innych krajach, w których wprowadzano dyrektywy o prawach autorskich i jednolitym rynku cyfrowym, „dochodziło do znacznych różnic interpretacyjnych pomiędzy wskazanymi podmiotami, a negocjacje pomiędzy nimi często kończyły się interwencją odpowiedniego organu państwowego”. - Podobne regulacje znajdują się w implementacjach dyrektywy wprowadzone np. przez Włochy, Belgię czy Czechy. Zostały tam wprowadzone możliwości interwencji organów (np. odpowiedników UOKiK czy UKE), w przypadku, gdy negocjacje okażą się bezskuteczne lub gdyby platformy nie chciały przekazywać stosownych informacji (choć jak same przyznają posiadają pełną wiedzę o zakresie wykorzystywania publikacji prasowych) - zaznaczono.

Trudne rozmowy za granicą

Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zwraca uwagę, że Polska jako ostatni kraj unijny wdraża dyrektywy dotyczące praw autorskich w internecie. - Możemy więc śledzić rozwój sytuacji na innych rynkach, choć trzeba przyznać, że nie znamy szczegółów, a przynajmniej niewiele danych jest dostępnych publicznie. W każdym razie widać, że proces negocjacji jest trudny - mówi.

CZYTAJ TEŻ: Mega pozew wydawców przeciw Google. Agora chce ponad 40 mln euro

Wylicza, że francuski urząd antymonopolowy nałożył na Google 500 mln euro kary za niezastosowanie się do dyrektywy, a niedawno 250 mln euro za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących wynagradzania wydawców prasy za korzystanie z ich treści. Z kolei w Niemczech organizacja Corint Media reprezentująca część wydawców uzgodniła jedynie tymczasowe porozumienie z Google, które ma obowiązywać, aż Rada Arbitrażowa przy Niemieckim Urzędzie Patentów i Znaków Towarowych zdecyduje o wysokości należnej wydawcom kwoty.

- Doświadczenia z Niemiec i Francji wskazują, jak ważna jest rola instytucji państwowych we wsparciu lokalnych wydawców w relacji z gigantami technologicznymi. Między inymi z tych powodów, wzorem Włoch, Belgii czy Czech, w naszej propozycji zmian w ustawie znalazła się propozycja mechanizmu wsparcia prowadzenia negocjacji między platformami a wydawcami - podkreśla Kossowski.

- Niestety nie została ona uwzględniona w opublikowanym projekcie. Trudno mi powiedzieć, dlaczego - zaznacza.

Wydawcy uzależnieni od Google?

W dyrektywie unijnej i polskim projekcie nowelizacji prawa autorskiego wskazano, że za korzystanie z cudzych treści mają płacić „dostawcy usług udostępniania treści online”. O ile dla branży filmowej i muzycznej najważniejsze w tym kontekście są platformy streamingowe, o tyle dla wydawców prasowych i internetowych liczy się głównie Google.

- Możemy więc się zastanawiać, które firmy będą negocjowały z wydawcami, ale nie oszukujmy się, kluczowe znaczenie ma Google. Google zdominował Internet m.in. dzięki współpracy z wydawcami. Treści wydawców sprawiły, że od początku Google mógł być kompletny i wiarygodny - mówi nam Maciej Kossowski.

>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu

Zauważa, że na przestrzeni lat zmieniły się realia koegzystencji wydawców treści i Google’a. - W przeszłości deal był prosty. Treści wydawców były indeksowane przez wyszukiwarkę w zamian za ruch. Dzisiaj ta relacja wygląda inaczej. Użytkownik dostaje odpowiedzi bezpośrednio w usługach Google, co powoduje tzw. „zero-click searches" szacowane obecnie na ponad 50 proc. z tendencją wzrostową - opisuje.

- Równocześnie szereg działań podejmowanych przez koncern z Mountain View na przestrzeni ostatnich lat uzależnił wydawców od Google. Zarówno w wymiarze pozyskiwania ruchu, jak również przychodów reklamowych. Dlatego ta dyrektywa i ustawa ją implementująca są tak ważne dla rynku. Dają podstawy do ustanowienia uczciwych relacji biznesowych między wydawcami i Google, ale też z innymi platformami budującymi swoją wartość na treściach wydawców - dodaje szef Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych.

Jego zdaniem inaczej jest w przypadku Facebooka. - Relacje z wydawcami mają tutaj nieco inny charakter, ale też wydaje mi się, że w interesie obu stron jest wypracowanie odpowiedniej formuły współpracy. Branża nie może być zakładnikiem obawy przed domaganiem się symetrycznego podziału korzyści, które platformy czerpią od niej garściami - podkreśla Kossowski.

CZYTAJ TEŻ: Meta znów nie będzie płacić wydawcom w Australii. Koniec Facebook News

Już dekadę temu szef Axel Springer Mathias Döpfner w liście do Erika Schmidta, ówczesnego prezesa Google’a, przyznał: „Google nas nie potrzebuje. Ale my potrzebujemy Google. Boimy się Google”. Axel Springer uzgodnił z Google wycofanie z wyszukiwarki linków do jego publikacji, ale zanotował tak głęboki spadek odwiedzalności swoich portali, że szybko postanowił przywrócić linki.

Według Macieja Kossowskiego stratni w takiej sytuacji byliby nie tylko wydawcy. - Trudno mi sobie wyobrazić wyszukiwarkę taką jak Google lub Bing bez treści newsowych czy szerzej, tych treści, które są tworzone przez profesjonalnych dziennikarzy w wydawnictwach, które biorą odpowiedzialność za ich wiarygodność i rzetelność. To byłby dramat dla wydawców, ale również ogromna strata dla wyszukiwarek i ich produktów, jak np. Google Discover - stwierdza.

Dołącz do dyskusji: Polscy wydawcy chcą, żeby giganci cyfrowi zaczęli płacić. „Kluczowe znaczenie ma Google”

15 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
kolis
Niech ci wydawcy zaczną płacić stolarzom za każde siądnięcie na krześle, a nie tylko za sam zakup
odpowiedź
User
harnas
Znaczy się, wydawca zakłada konto na platformie, potem dodaje tam swoje treści i chce, żeby platforma mu zapłaciła za to?

No to skoro nie płacą, to może trzeba trzymać u siebie i nie wpuszczać gigla do indeksowania? Problem sam się rozwiąże.
odpowiedź
User
filipinkus
Czyli, de facto, chcą, by prawo cytatu było ODPŁATNE.
.
.
W sumie dobrze, będą musieli się liczyć z tym, że kogokolwiek poproszą o wypowiedź, zanim się wypowie, poprosi o przelew wynagrodzenia.
odpowiedź