SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Aleksander Pudłowski odszedł z PAP, zarzucając szefom naciski. Wojciech Surmacz: padł ofiarą własnych braków

Dziennikarz gospodarczy Aleksander Pudłowski zrezygnował z pracy w Polskiej Agencji Prasowej. Uważa, że został poddany „szeregowi nacisków w kwestii publikowania depesz dot. Pracowniczych Planów Kapitałowych”, m.in. usunięto jego tekst o krytycznej opinii prezesa NBP na temat obecnego kształtu PPK. - Pudłowski postanowił odejść z własnej, nieprzymuszonej woli i za wszelką cenę udowodnić, że jest ofiarą. Pytanie: czyją? W mojej opinii padł ofiarą własnych braków - warsztatu, profesjonalizmu i  doświadczenia - odpowiada prezes PAP Wojciech Surmacz.

W liście pożegnalnym do pracowników PAP, do którego dotarł portal Wirtualnemedia.pl, Aleksander Pudłowski opisał szczegółowo dwie sytuacje, kiedy kierownictwo firmy interweniowało w sprawie jego depesz na temat Pracowniczych Planów Kapitałowych. Przypomnijmy, że PPK to program dodatkowych składek z pensji mający zachęcać Polaków do długoterminowego oszczędzania m.in. z myślą o emeryturze. Jest przygotowywany przez Ministerstwo Finansów.

Pod koniec maja Pudłowski napisał depeszę zatytułowaną „Wyeliminowanie głównych słabości projektu PPK wymagałoby daleko idących zmian - Glapiński”. Przedstawił w niej opinię prezesa NBP Adama Glapińskiego, który stwierdził, że „zmiana pojedynczych parametrów projektu nie zmieni krytycznej opinii banku na temat PPK”. Glapiński wyraził to zdanie w połowie kwietnia, w odpowiedzi na zaproszenie na konferencję uzgodnieniową w sprawie projektu ustawy o PPK opublikowanego na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Opinię zamieszczono w serwisie RCL pod koniec kwietnia

Surmacz: depesza o opinii prezesa NBP to „odgrzewany kotlet”

Kierownictwo PAP zdecydowało, że depesza zostanie wycofana z serwisu agencji. - Nie korekta, nie wycofanie depeszy, a skasowanie jej na wyraźne polecenie kierownictwa firmy - podkreślił Aleksander Pudłowski w pożegnalnym liście. Wcześniej jednak tekst zdążyło zamieścić u siebie wiele serwisów internetowych.

Prezes PAP Wojciech Surmacz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla, że depesza z opinią prezesa NBP o projekcie PPK nie została usunięta, tylko wycofana z głównego serwisu informacyjnego agencji. - Tak jak wiele innych depesz, które są źle napisane - zaznacza. - Depesza „spadła”, bo była powtórzeniem informacji sprzed kilku tygodni. Nie chcieliśmy publikować „odgrzewanego kotleta” tylko dlatego, że w RCL pojawił się komunikat, w którym było powtórzenie wcześniejszych słów prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego - dodaje prezes PAP.

- Generalnie w PAP-ie, nie tylko za mojej kadencji, ale też we wcześniejszych latach, zdarzało się, że depesze „spadały” z serwisu. A to, że ostatnio być może rzadziej, świadczy tylko o tym, że mniej się do tego przykładano. Poza tym są to wewnętrzne sprawy PAP-u, w każdej innej redakcji czy agencji informacyjnej dochodzi do takich sytuacji codziennie. Nie słyszałem, żeby media branżowe śledziły każdy taki przypadek i na bieżąco informowały opinię publiczną co kiedy „spadło” i dlaczego - zaznacza Surmacz.

Aleksander Pudłowski w swoim liście zaznaczył, że szefowie PAP nie odpowiedzieli na jego pytania, skierowane także na piśmie, o powody usunięcia depeszy opisującej opinię Adama Glapińskiego o projekcie PPK. Dlatego zdecydował się złożyć wniosek o rozwiązanie umowy o pracę.

- Chcę wierzyć, że moja historia jest odosobniona i podobne sytuacje nie zdarzają się innym dziennikarzom. Moje odejście traktuję jako zwrócenie uwagi na krytyczny problem i bezprecedensowe zachowanie kierownictwa, które nie powinno mieć nigdy miejsca - ocenił w liście do współpracowników.

Aleksander Pudłowski pracował w redakcji gospodarczej PAP przez ponad trzy lata.

Dlaczego kierownictwo PAP nie wyjaśniło dziennikarzowi, dlaczego jego tekst „spadł” z serwisu? - Nie jest zadaniem prezesa agencji tłumaczenie młodemu dziennikarzowi, na czym polega warsztat dziennikarski. To raczej zdanie jego bezpośrednich przełożonych. Ale sprawa była tak ewidentna, że każdy dziennikarz zrozumiałby o co chodzi - tłumaczy Wojciech Surmacz.

Aleksandra Pudłowskiego nie przekonują takie wyjaśnienia. - Nie słyszałem o sytuacji, żeby depesze były kasowane, a pytałem o to osoby mające ponad 20 lat stażu w PAP - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.

- Skoro prezes uznał, że depesza jest tak dramatycznie zła, że trzeba ją skasować, to zasadne wydaje się postawienie pytania dlaczego nikt mnie o tym nie powiadomił i nie dostałem żadnej reprymendy. Wszystko odbyło się zupełnie poza mną, gdyż prawdopodobnie oczekiwano, że nikt tego nie zauważy - dodaje.

Dziennikarz zapewnia, że opisał stanowisko prezesa NBP zaraz po tym, jak zostało ono opublikowane w serwisie Rządowego Centrum Legislacji. - Ustawa o PPK to jeden z najważniejszych projektów legislacyjnych w tej kadencji Sejmu. Do kolejnych wersji tego projektu wszystkie instytucje mogą skierować nowe opinie. Nawet jeśli ich treść jest podobna do poprzednich, to sam fakt, że uwagi Narodowego Banku Polskiego zostały podtrzymane jest bardzo istotny, bo pokazuje stanowisko jednej z najważniejszych instytucji państwa zajmującej się gospodarką. Podtrzymanie stanowiska samo w sobie jest bardzo ważną informacją - argumentuje Pudłowski.

Pudłowski nie chciał rozwinąć wywiadu z prezesem PFR

Według Pudłowskiego szefostwo PAP - Wojciech Surmacz, redaktor naczelny Radosław Gil i jego pierwszy zastępca Cezary Bielakowski - poleciło mu też zmianę formy wywiadu z Pawłem Borysem, prezesem Polskiego Funduszu Rozwoju.

- Wywiad przygotowałem w formie obowiązującej w redakcji PAP Biznes, czyli opisowej, a kierownictwo poprosiło o przygotowanie go również w formie pytanie-odpowiedź. Odmówiłem wykonania polecenia służbowego, gdyż obawiałem się, że tekst zostanie zmanipulowany, co uzasadniłem skasowaną wcześniej na żądanie kierownictwa depeszą - opisał dziennikarz. - Prezes PAP poprosił mnie o pisemne przedstawienie uzasadnienia odmowy wykonania polecenia służbowego, co zrobiłem argumentując, że w mojej ocenie istniało ryzyko złamania przepisów prawa prasowego - dodał.

- Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: rozmawia pan z jakimś menedżerem i pisze o tym krótki tekst, a szef mówi panu: „Bardzo dobry wywiad, dopisz pytania, damy go w całości”. I pan odmawia? Bądźmy poważni - komentuje to Wojciech Surmacz.

- Trzy razy - najpierw szef PAP Biznes, a potem redaktor naczelny PAP i jego zastępca, prosili Pudłowskiego, żeby dopisał swoje pytania do rozmowy z Pawłem Borysem, bo chcieliśmy dać ją w całości w głównym serwisie informacyjnym. Dla dziennikarza, który przeprowadził wywiad, to 15 minut pracy. Ponieważ odmówił, jego szef domagał się wyciągnięcia konsekwencji dyscyplinarnych. Nie zgodziłem się na to, bo wiem, że to młody, niedoświadczony dziennikarz - PAP to jego pierwsza praca - opisuje prezes PAP.

Aleksander Pudłowski tłumaczy, że wywiad z prezesem Polskiego Funduszu Rozwoju nie powstał z inicjatywy redakcji. - Redaktor naczelny PAP Biznes Tomasz Jóźwik poinformował mnie, że rzecznik PFR zadzwonił z prośbą o wywiad dot. PPK, gdyż „ktoś w PAP jest do tego projektu nieprzekonany”. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że publikowałem również depesze o innych stanowiskach dotyczących PPK, m.in. opinię Rządowego Centrum Legislacji, że może być on niezgodny z konstytucją oraz ministra energii, który postulował wyłączenie z niego spółek górniczych - opisuje dziennikarz.

- Po autoryzacji i przygotowaniu tekstu depeszy w formie opisowej otrzymałem polecenie od kierownictwa PAP, żeby stworzyć drugą wersję wywiadu w formie pytanie-odpowiedź. Odmówiłem jego wykonania, gdyż ze względu na wcześniejsze bezpodstawne skasowanie depeszy obawiałem się, że treść wywiadu w nowej formie zostanie zmanipulowana. To stanowisko przedstawiłem na piśmie prezesowi PAP i odpowiedzi na nie nie otrzymałem - tłumaczy.

Według Wojciecha Surmacza sytuacje opisane przez Aleksandra Pudłowskiego pokazują jedynie, że szefowie redakcji w PAP starają się, żeby serwis informacyjny agencji był jak najlepszy. - Pudłowski postanowił odejść z własnej, nieprzymuszonej woli i za wszelką cenę udowodnić, że jest ofiarą. Pytanie: czyją? W mojej opinii padł ofiarą własnych braków - warsztatu, profesjonalizmu i  doświadczenia - wylicza Surmacz.

- Życzę mu w przyszłości pracy w tak niezależnej i profesjonalnej redakcji, jaką jest PAP Biznes - bez nacisków ze strony reklamodawców, bez kontent marketingu, bez ciśnienia na publikację szybkich, niesprawdzonych newsów. Rozumiem, że Pudłowskiego mogły zacząć uwierać proste wymagania wykonywania normalnej roboty, tworzenia aktualnych, wiarygodnych wiadomości - typowych dla agencji informacyjnej. Przyszedł nowy szef, który czyta i redaguje depesze, żeby jakość serwisu była jak najwyższa. Ten fakt może mu nie odpowiadać, ale to nie jest powód, żeby robić z siebie publicznie męczennika. To jest nieprofesjonalne, mógł po prostu odejść do innej, lepszej jego zdaniem redakcji - tak, jak robią to setki innych, normalnych dziennikarzy ze wszystkich mediów na całym świecie - dodaje prezes PAP.

Zmiany w szefostwie PAP

Wojciech Surmacz prezesem PAP został w styczniu br., jednocześnie funkcję wiceprezesa objął Tomasz Przybek. Obaj wygrali konkurs zorganizowany przez Radę Mediów Narodowych.

Z początkiem czerwca szefem redakcji biznesowej PAP został Tomasz Jóźwik, poprzednio dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej”. W kwietniu zmienił się szef działu kultury PAP: Pawła Tomczyka zastąpił Robert Swaczyński.

Z kolei w maju agencja uruchomiła anglojęzyczny serwis informacyjny The First News.

W ub.r. Polska Agencja Prasowa zanotowała spadek wpływów sprzedażowych o 7,2 proc. do 46,44 mln zł oraz 3,23 mln zł straty netto (wobec 167 tys. zł zysku rok wcześniej). W firmie pracowało 411 osób, w tym 277 dziennikarzy.

Dołącz do dyskusji: Aleksander Pudłowski odszedł z PAP, zarzucając szefom naciski. Wojciech Surmacz: padł ofiarą własnych braków

6 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
zed
"Wojciech Surmacz, redaktor naczelny Radosław Gil i jego pierwszy zastępca Cezary Bielakowski"

Zapamiętajcie nazwiska osób, które zrobiły z PAP Pisowską Agencję Prasową.
odpowiedź
User
aaa
„bez ciśnienia na publikację szybkich, niesprawdzonych newsów”

Przecież PAP była jedną z redakcji rozpuszczających fejka, że Bargiel i Bielecki ruszają po wspinacza na Latok I. Do żadnego z nich nie zadzwonili, tylko zasugerowali się informacjami rosyjskiego serwisu. Także chyba jest „ciśnienie na publikację szybkich, niesprawdzonych newsów”.
odpowiedź
User
wiemcomowie
W agencji depesze nie spadają. Prezes nie wie co to agencja, albo udaje w nadziei, że ciemny lud to kupi. W agencji nie usuwa się tego co zostało opublikowane. Krajowa agencja to nie portal w Pierdziszewie. W szczególności nie robią tak serwisy inwestorskie, bo to prosta droga do utraty zaufania. Może być korekta, może być aktualizacja, ale nie usunięcie całego tekstu. Po usunięciu “nie ma już niczego”. Po drugie - ludzie ze środowiska wiedzą, że Pudłowski to dobry reporter agencyjny od makroekonomii. Prezes publicysta gospodarczy brzydko się chwyta zarzucając Pudłowskiemu kiepski warsztat i braki dziennikarskie. Mało wiarygodne te jego tłumaczenia.
odpowiedź