SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Historia Tomasza Lisa

W rankingu kandydatów na prezydenta Tomasz Lis zajął drugie miejsce. Mógłby konkurować z Jolantą Kwaśniewską. Oto jaki jest twórca i prezenter "Faktów"

Rocznik

1966.

W szkole

Strajkuje. W I LO w Zielonej Górze 13 maja 1982 roku na wezwanie "Solidarności" klasa Lisa urządza manifestację - przez jedną lekcję stoi na baczność. Uchodzi im to płazem.

Na studiach

Jedzie do Krakowa, na dziennikarstwo na UJ (chciał być lekarzem, ale oblał egzamin na medycynę). Na początku 1990 roku wygrywa otwarty konkurs na dziennikarza telewizyjnego i jako 24-letni student IV roku rozpoczyna pracę w TVP. Mieszka w 19-metrowej kawalerce kupionej za pieniądze zarobione w wakacje w Anglii i Norwegii (w browarze, w kuchni, jako kelner i przy suszeniu torfu).

Pierwszy raz na wizji

3 maja 1990 roku. Prowadzi wieczorne "Wiadomości". - Zrobimy luźniejsze wydanie, będziesz miał gościa - Daniela Olbrychskiego - zapowiada wydawca. Lis drętwieje. Przez wiele lat będzie denerwował się każdym występem przed kamerą.

Pokazał rogi

W pierwszym roku pracy prezes każe mu nagrać do "Wiadomości" oświadczenie ważnego polityka. Odmawia: - Jacek Snopkiewicz, który mnie przyjmował, uczył, że z zasady nie nagrywa się oświadczeń.

Po kilku godzinach wzywa go szef. I chwali. Lis z lektora zostaje reporterem politycznym.

Autocenzor

W "noc teczek", 4 czerwca 1991 roku, nadaje relację z Sejmu. W kuluarach słyszy, że wojsko jest w podwyższonej gotowości bojowej. Do ostatniej chwili się waha, w końcu pomija to zdanie, by nie straszyć milionów ludzi.

Na wojnie

W okopie, między liniami serbskimi i chorwackimi, pół metra poniżej linii pocisków, będzie bał się najbardziej w życiu.

Obawy teściowej

W 1992 roku wyjeżdża na dziewięciomiesięczne stypendium amerykańskiej agencji informacyjnej. Po powrocie zostaje sprawozdawcą parlamentarnym TVP. I gwiazdą. Trafia na okładki magazynów, ma powodzenie u kobiet. Kiedy widzi w telewizji śliczną jak ciasteczko Kingę Rusin, zdobywa jej telefon. Lis dzwoni, a matka Kingi ją przestrzega: - To jakiś żart albo zakład, będą się z ciebie śmiać.

W czerwcu 1994 roku młodzi biorą ślub. Prosto z wesela lecą do Waszyngtonu. Lis na trzy lata zostaje korespondentem TVP w USA.

Amerykański sukces

Korespondencja z Haiti w czasie inwazji Amerykanów. Jest jedynym Polakiem, który tam dociera - przemycony z Dominikany w autobusie, pod siedzeniem, razem z kamerą i operatorem.

O rozporku Clintona

Kiedy wybuchnie afera z Moniką Lewinsky, powie "Vivie": - Trochę go rozumiałem. Trzeba mieć odwagę, żeby tuż obok Gabinetu Owalnego, gdzie za drzwiami stoją agenci z Secret Service, robić to, co robił. To jakby napić się wódki i wsiąść do bolidu Formuły 1.

Przywozi z Ameryki

* córkę Polę;

* swoją książkę "Zawód korespondent";

* masę obserwacji, jak wygląda dziennikarstwo w Ameryce. Że w dziennikach nie ma lektorów, tylko gospodarze programu, dziennikarze przekazujący autorską wizję świata.

Taką rolę proponuje Lisowi Mariusz Walter w TVN. "Fakty" ruszają 3 października 1997 roku.

Fakty i barany

Codziennie od poniedziałku do piątku Lis o 9 rano na kolegium rozdziela zadania. Po południu odbiera materiały od powracających reporterów, sam pisze komentarze. Przed 19 jest nerwowo. Taki moment uwiecznił ktoś w krążącym po internecie nagraniu pt. "Tomasz k... Lis": "To mają być blokady dróg k...?! Cały dzień k... robiliśmy tę planszę? I co to jest k... z Buczyn? Gdzie jest k... napisane, czy to jest droga krajowa, lokalna czy jakaś? Skąd ci biedni ludzie mają k... to zrozumieć, bo ja z tego nic nie rozumiem?! Wyp...my tę planszę, nie ma k... tej planszy! Z baranami po prostu nie można pracować".

Zaś branżowy "Press" publikuje instrukcję Lisa dla dziennikarzy "Faktów", jak robić żywy dziennik. "Materiał telewizyjny to nie tekst przykryty obrazkami. Jeśli drwal ścina drzewo, musi być słychać piłę. Jeśli mówimy o kłopotach oddziału pediatrycznego, musi być słychać płaczące dziecko (...)".

W 1999 roku Lis dostaje od "Press" prestiżowy tytuł Dziennikarza Roku.

Fanatycznie kibicuje

Jeśli w porze "Faktów" telewizja transmituje ważny mecz (np. piłkarską Ligę Mistrzów), to Lis każe ustawić w studiu monitor i między zapowiedziami ogląda transmisję.

W domu

Mieszka z żoną w podwarszawskim Konstancinie. Weekendy poświęca rodzinie, czyta córkom (Poli i Idze) książki na dobranoc.

Na salonach

- Panie Tomaszu! Wysłałem panu zaproszenie na Prokom Open. Czemu pana nie było? - zagaduje Ryszard Krauze, szef Prokomu i organizator turnieju tenisowego w Sopocie. Spotykają się na przyjęciu w grudniu 2002 roku.

- Jak miałem balować za pana pieniądze? A potem jak pan będzie wplątany w aferę korupcyjną, to jak panu przywalę? - odparowuje poważnie Lis. Towarzystwo sztywnieje.

153 dni walki

Kiedy jesienią zeszłego roku Lis podpisywał kolejny kontrakt z TVN, negocjacje trwały 153 dni. Podobno tylko 10 minut trwało ustalanie gaży (ponoć 10 tys. euro), a resztę czasu zajęły gwarancje niezależności dziennikarskiej.

Władze TVN mają już powyżej uszu jego niezależności. Mają mu za złe jawną krytykę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, gdy stacja stara się o przedłużenie koncesji.

Wielkie odejście?

Podobno dziennikarze "Faktów" w zeszłym tygodniu rozważali strajk w związku z odsunięciem ich guru od ekranu. Teraz władze TVN obawiają się, że mógłby razem z połową dziennikarzy odejść do Polsatu. Albo do TVP Jana Dworaka.

Torebka i polityka

W grudniu 2003 roku opowiada "Super Expressowi" : - Konieczna jest wielka zmiana. Chciałbym, by do polityki wchodzili ludzie, którzy już prawie 15 lat coś robią w życiu, zakładają firmy, próbują do czegoś dojść. To oni powinni być w parlamencie, a nie zmęczeni, zużyci partyjniacy ani ich młodzieżowe, cyniczne klony.

Ale pytany w tym czasie przez "Gazetę Współczesną", czy nie poszedłby w ślady Aleksandry Jakubowskiej, czyli do polityki, odpowiada: - Ja torebki nie noszę.

Promocja czy kampania

Na spotkania promocyjne jego książki "Co z tą Polską?" przychodzą tłumy młodych ludzi. Lis tłumaczy im, że Polska jest na zakręcie, że trzeba budować społeczeństwo obywatelskie i pokonać kryzys przywództwa.

Książkę kończy opowieścią o wyprawie na Antarktydę sir Ernesta Shackletona z 1900 roku. Zgłosiło się na nią dużo chętnych, ponieważ podróżnik dał w prasie takie ogłoszenie: "Poszukuje się mężczyzn na ryzykowną podróż. Niskie honorarium. Straszliwe zimno. Długie miesiące w kompletnej ciemności. Nieustające niebezpieczeństwo. Bezpieczny powrót wątpliwy. Honor w razie sukcesu". Brzmi to jak program w kampanii prezydenckiej.

Czy będzie prezydentem?

Kiedy w 1992 roku dziennikarze czekają na przylot premiera Krzysztofa Bieleckiego z Londynu, Lis żartuje: - Najpierw będę ambasadorem w Londynie. A potem prezydentem.

Od ubiegłej jesieni po wydaniu książki "Co z tą Polską?" kolorowe magazyny i gazety lokalne - jeszcze przed styczniowym rankingiem "Newsweeka" - widzą w nim kandydata na prezydenta. Lis zaprzecza. W grudniu mówił "Gazecie Poznańskiej": - Napisałem tę książkę bez własnych planów politycznych.

ŹRÓDŁO: Wojciech Staszewski

2004-02-03

Dołącz do dyskusji:

 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl