SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Kler” przyciąga tłumy do kin nie tylko dlatego, że jest kontrowersyjny

Naładowane emocjami wypowiedzi przeciw "Klerowi" czy akcje typu zakaz miejski z Ostrołęki lub Ełku przyczyniają się do tego, że sale kinowe są pełne widzów. Jednak to nie promocja medialna zrobiła z tego filmu ważne wydarzenie, ale właśnie ważność tematu wywołała tak wielkie zainteresowanie mediów i wyjątkową siłę promocyjną. Mamy tu bowiem wszystko co w mediach "żre": konflikt, seks, pieniądze, władzę, powszechność kontaktu społecznego, odsłanianie kulis - sukces filmu „Kler” oceniają eksperci.

Film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego od piątku, 28 września (kiedy miała miejsce premiera) do czwartku obejrzało w kinach ponad 1,7 mln widzów. W pierwszy weekend emisji na „Kler” sprzedano 935 tys. biletów, co jest rekordowym weekendem otwarcia po 1989 roku.

"Kler" wyprzedził pod tym względem „Pięćdziesiąt twarzy Greya" (834 479 widzów w weekend otwarcia), "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy" (otwarcie 789 568), „Listy do M. 3" (otwarcie 775 817 widzów), „Pitbull. Niebezpieczne kobiety" z 2016 roku (otwarcie 767 519 widzów) czy zeszłoroczny „Botoks" (otwarcie 711 906 widzów).

Dystrybuująca „Kler” firma Kino Świat podkreśliła, że jest to największy przebój kinowy w dorobku Wojciecha Smarzowskiego. Jego poprzedni film „Wołyń” obejrzało 1,45 mln widzów, a „Drogówkę” - 1,02 mln.

Publikacje o „Klerze” warte ponad 60 mln zł

Wartość ekwiwalentu reklamowego o filmie "Kler" we wrześniu to 61 milionów złotych - wynika z danych Instytutu Monitorowania Mediów, przygotowanych na zlecenie portalu Wirtualnemedia.pl. Dane obejmują tylko publikacje w internecie i mediach społecznościowych.

Tylko w internecie i w samym wrześniu o "Klerze" pojawiło się 36,2 tys. publikacji. Ich wartość w przeliczeniu na AVE (wskaźnik określający, ile trzeba byłoby zapłacić za publikację, gdyby była reklamą) to 61 milionów złotych.

Ciekawie wygląda rozkład publikacji w podziale na sentyment wypowiedzi. Gros z nich miała wydźwięk neutralny (31,6 tys.), podczas gdy wzmianek negatywnych było tylko o około sto więcej niż pozytywnych (3,2 tys. vs. 3,1 tys.).

W podziale na konkretne źródła wzmianek o nowym filmie Smarzowskiego, w internecie wyraźną przewagę ma Twitter. Stamtąd według IMM pochodzi 54 proc. wszystkich publikacji na temat "Kleru". Dalsze miejsca zajmują Facebook (18 proc.), portale internetowe (14 proc.) i fora internetowe (7 proc.).

"Kler" kontrowersyjny na długo przed premierą

Film Smarzowskiego od wielu miesięcy wzbudzał kontrowersje. Zwiastun produkcji usunięto, a następnie przywrócono bez ujęcia z nagą Joanną Kulig. Od finansowania filmu odciął się wicepremier i minister kultury Piotr Gliński.

Podczas gali głównej festiwalu filmowego w Gdyni Wojciech Smarzowski otrzymał dwie nagrody: publiczności i wyróżnienie specjalne od jury. Odbierając to drugie, reżyser zażartował "że może tym razem nagrodę wręczy mu prezes TVP”. W TVP Kultura uroczystość pokazywano z półgodzinnym opóźnieniem i to stwierdzenie Smarzowskiego zostało wycięte. Szeroko skrytykowali to politycy i dziennikarze, zarzucając Telewizji Polskiej cenzurę.

Na gdyńskim festiwalu odwołano w tym roku nagrodę Złoty Klakier przyznawaną filmowi, który po pokazie festiwalowym był najdłużej oklaskiwany. Prezes Radia Gdańsk Dariusz Wasielewski uzasadnił to „sytuacją uniemożliwiającą obiektywną ocenę prawidłowości przeprowadzonych pomiarów długości oklasków publiczności po poszczególnych pokazach filmów”. Od tej decyzji we wspólnym oświadczeniu zdystansowało się 52 pracowników i współpracowników stacji. Film potępiło Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, nazywając go "antypolskim" i "obrażającym katolików".

Film trafił w ekstremalnie ważny temat

Zdaniem Adama Łaszyna, prezesa agencji Alert Media Communications pełne sale w kinach wskazują, że film trafił w ekstremalnie ważny temat społeczny. Bardziej, niż można się było spodziewać.  - Uważam, że to nie promocja medialna zrobiła z tego filmu ważne wydarzenie, ale właśnie ważność tematu wywołała tak wielkie zainteresowanie mediów i wyjątkową siłę promocyjną - PR! Mamy tu bowiem wszystko co w mediach "żre": konflikt, seks, pieniądze, władzę, powszechność kontaktu społecznego, odsłanianie kulis, etc. Etc. - podkreśla Adam Łaszyn.

Dodaje, że w praktyce jest pełen katalog kryteriów newsa - tego, czym media się karmią. Przypomina, że reżyser filmu Wojtek Smarzowski twierdzi, że każda historia przedstawiona w filmie ma swe źródło w rzeczywistości, a nawet dokumentację. - I ludzie choćby z trailera oraz opowieści czują, że film nie jest "od czapy", jak chcieliby ci, którzy twierdzą, że "tylko świnie siedzą w kinie". Myślę, że redaktor Sakiewicz powinien dostać ekstra premię od twórców filmu, bo tym cytatem na pewno zwiększył frekwencję. Niby doświadczony redaktor, a nie rozumie podstawowego mechanizmu, że to kontrowersja nakręca zainteresowanie medialnych konsumentów. Dwója z rozumienia mediów! Więcej takiej histerii wokół filmu to większe zainteresowanie i - uwaga! - większa wiarygodność przedstawionych w nim treści. Bo - jak w życiu - plotka, czy fikcja nie irytuje tak bardzo jak ujawnienie niewygodnej, czy skrywanej rzeczywistości. A skoro irytacja ponadprzeciętna - bardziej wiarygodna ta filmowa rzeczywistość. Zwłaszcza, gdy właśnie zapada wyrok o milionowe odszkodowanie Kościoła za księdza pedofila i wyjątkowo zwyrodniałe jego czyny.  Fikcja mocno przeplata się tu zatem z rzeczywistością. I tak wszystkie te naładowane emocjami wypowiedzi przeciw "Klerowi", czy akcje typu zakaz miejski z Ostrołęki lub Ełku przyczyniają się do tego, że sale pełniutkie a bilety rozchodzą się jak chleb rozmnożony na Górze Błogosławieństw - analizuje nasz rozmówca.

"Kler" to intensywna spowiedź z grzechów Kościoła

Ocenia, że film niezwykle wstrzelił się też w potworne pęknięcie jakie jest w polskim społeczeństwie. To przede wszystkim pęknięcie polityczne, także kulturowe (inteligencja kontra populizm), ale i światopoglądowe. - Może zakrawać na chichot historii, że taki film ukazał się i bije rekordy frekwencyjne podczas kadencji ugrupowania najbardziej sklejonego z Kościołem i to tym najbardziej twardogłowym. Ale - w moim przekonaniu - to też jedna z przyczyn takiej popularności filmu. Dla wielu bowiem Polaków tak silne związki państwa i Kościoła są po prostu anachronizmem i niezdrowe we współczesnych realiach europejskich. Żyjemy wszak we wprawdzie bardzo katolickim, ale otwartym kraju i większość z nas zdaje sobie sprawę, że Polska pod tym względem bardzo różni się właściwie od wszystkich innych krajów naszego kontynentu i kręgu kulturowego. Tak swoją drogą, to nie mam wątpliwości, iż na tym ścisłym sklejeniu z PiS najbardziej traci właśnie Kościół, ale wciąż Episkopat tego nie rozumie, coraz bardziej tracąc ludzi "środka", których w naszym kraju jest najwięcej. I to właśnie ci ludzie "środka" - a nie antyklerykałowie, czy (tym bardziej) ultrakatolicy - są i będą głównym konsumentem filmu szczelnie (jak dotąd) wypełniając sale kinowe - komentuje Adam Łaszyn.

Uważa też, że "Kler" (nomen omen) jak na tacy podaje obrazy wypełniające lukę informacyjną na temat tego co księża robią, gdy ich nie widzimy na mszy. I ten obraz - statystycznie na pewno niereprezentatywny - może dominować u tych, którzy "Kler" zobaczą (kino a potem tv, internet, torrenty, a więc miliony). - Myślę w związku z tym, że na naszych oczach kończy się wizerunek polskiego Kościoła jako matecznika Naszego Papieża, kolebki Wielkiego Pontyfikatu. Obraz Jana Pawła II jako emanacji polskiego Kościoła coraz mocniej przesłania obraz księdza lub hierarchy, który bynajmniej nie sprawy duchowe traktuje jako priorytetowe, a często ma sporo do skrywania. To ważny moment dla polskiego Kościoła, że dłużej nie da się korzystać z archetypu i wizerunku zbudowanego w latach 80. Zmieniły się czasy i trzeba znaleźć nową formułę, nowy wizerunek. Ale nie da się tego zrobić bez rozprawienia się z wizerunkowymi ciężarami, które zamiast niknąć narastają. Wylistowane są w filmie. W tym kontekście "Kler" jest jak intensywna spowiedź z grzechów Kościoła. Nie zrobił tego Kościół sam, więc robią to filmowcy. I wbrew pozorom - jak w każdym kryzysie wizerunkowym - stanowi to szansę. Tylko czy hierarchii wystarczy mądrości i przenikliwości, by tę szansę dostrzec? - zastanawia się ekspert.

Kontrowersje zawsze działają jak magnes

Jacek Kotarbiński, ekonomista i ekspert ds. marketingu przypomina z kolei, że zawsze kontrowersje były magnesem dla wydarzeń artystycznych,filmu czy dzieł sztuki - ludzie wymieniali informacje na ten temat w formie plotki czy dyskusyjnych materiałów medialnych. Współcześnie dołączyły do tego media elektroniczne, które kierując się w głównej mierze tzw. buzz, zamieszania wokół projektu, sprzyjają jego organicznej promocji. - Należy dodać, że to dopiero początek - widzowie będą dzielić się swoimi wrażeniami, co nakręca dodatkowe dyskusje, pojawią się materiały w mediach drukowanych, na pewno pojawią się pytania w jaki sposób film wpływa na zmiany w polskim kościele. Innymi słowy, to wszystko co działo się w USA po premierze głośnego filmu "Spotlight" o śledztwie dziennikarskim dotyczącym przypadków pedofili - twierdzi Jacek Kotarbiński.

W jakim stopniu hejt pomógł promocji filmu? Zdaniem naszego rozmówcy hejt, który nigdy nie jest zjawiskiem pozytywnym, jeśli tworzy coś wartościowego to dlatego, że kontrowersyjne emocje, szczególnie te negatywne, są chętniej udostępniane i wzbudzają silną reakcję społeczności. - Film, podobnie jak inne obszary twórczości artystycznej są pod tym względem swoistym wyjątkiem. Parafrazując stare powiedzenie, nieważne jak mówią, byle nazwiska nie pomylili. Osobiście nie definiowałbym to jako hejtu, ale kontrowersyjnych, zróżnicowanych opiniach o filmie, które poprzez tak wielkie potencjały społeczne, budują zainteresowanie tematem. Każdy z nas ma lub miał do czynienia z instytucją kościoła, bez względu na to czy jest wierzący czy nie. Problem związany z pedofilią jest problemem globalnym i to dodatkowo buduje zainteresowanie społeczne. Próba udowadniania, że ten film jest skrajny lub że przedstawia wynaturzony obraz kościoła powinno być polem szerokiej dyskusji społecznej o współczesnej roli instytucji w naszym życiu. Podkreślam - instytucji, a nie wiary. Nie możemy bowiem tutaj mieszać instytucji kościoła i wiary katolickiej – podkreśla nasz rozmówca.

Największą promocją „Kleru” jest jego zakazywanie

Jacek Kotarbiński ocenia, że filmowi „Kler” na pewno pomogła globalna dyskusja o wynaturzeniach, które miały miejsce w instytucjach kościelnych i przede wszystkim systemowemu ukrywaniu i bagatelizowaniu tego zjawiska. -  Moim zdaniem największą rolę w promocji filmu pełnią dyskusje o jego zakazywaniu - widzowie chcą po prostu zobaczyć, żeby wyrobić sobie jakąś opinię. Cieszę się też, że film pobił rekord weekendu otwarcia, to też świadczy o wadze tego obrazu - dodaje Kotarbiński. Uważa, że „Kler”będzie jednym z ważniejszych obrazów polskiego kina po 1990 roku.

- Po fali zainteresowania seansami, pojawią się płyty, emisje w telewizji. Myślę, że standardowo rok będziemy o nim dyskutować i przywoływać jego treści przy okazji dyskusji o problemach kościoła. Jestem bardzo ciekaw konfrontacji na lekcjach religii. Czy księża i katecheci będą go odradzać, dyskutować o nim, czy pojawią się rozsądne dyskusje z młodzieżą na ten temat? Ilu młodych ludzi pod wpływem tego obrazu przyzna się do molestowania przez księży? Jak głęboko kościół katolicki będzie w stanie stanąć z otwartą przyłbicą wobec uczniów i nauczycieli? To też jest istotny temat związany z efektami tego filmu - twierdzi nasz rozmówca.

I dodaje: - Nie zapominajmy, że jest to film fabularny, a nie dokumentalny. Na dodatek narracja Smarzowskiego jest specyficzna, to próba odpowiedzi na pytanie co pcha ludzi do zła, co jest jego istotą? "Kler" nie jest filmem dokumentalnym, w związku z czym jego przeciwnicy nie muszą się do niego odnosić, zrzucając wszystko na karb jedynie jakiejś wizji artystycznej. Przecież za jakiś czas może powstać film w rodzaju "Anty-Kleru" - wizji problemów kościoła, które pokażą ten problem w innej perspektywie. Wszak w obrazach artystycznych można operować bardzo zróżnicowanymi narracjami, czego dowodem jest film "Smoleńsk". Ludzie idą do kina by przeżyć emocje, mieć jakąś refleksję, zostać poruszonym, zainspirowanym. Myślę, że to przede wszystkim decyduje o sukcesie filmu. A ciekawość? Na pewno też, tutaj włącza się typowe zachowanie społeczne, nakręcająca się kula śniegowa - skoro wszyscy idą na ten film i o nim dyskutują, to wybiorę się i ja, by wyrobić sobie jakąś opinię na ten temat – podsumowuje Jacek Kotarbiński.

"Kler" grany nawet kilkanaście razy dziennie

O kasowym sukcesie "Kleru" świadczyć może liczba seansów w polskich kinach. Sieć Multikino oferowała w wybranych kinach nawet po 22 pokazy "Kleru" dziennie, w innych po 17-18. W Cinema City "Kler" grano po kilka, kilkanaście razy dziennie, w zależności od miasta. Nowy film Wojciecha Smarzowskiego pokazywały także m.in. sieć Helios i kina studyjne. Z powodu ogromnego zainteresowania, w większości kin na "Kler" nie można było rezerwować biletów.

"Kler" - obsada, fabuła, producenci, gdzie oglądać?

Przed kilkoma laty tragiczne wydarzenia połączyły losy trzech księży katolickich. Teraz, w każdą rocznicę katastrofy, z której cudem uszli z życiem, duchowni spotykają się, by uczcić fakt swojego ocalenia. Na co dzień układa im się bardzo różnie. Lisowski (Jacek Braciak) jest pracownikiem kurii w wielkim mieście i robi karierę, marząc o Watykanie. Problem w tym, że na jego drodze staje arcybiskup Mordowicz (Janusz Gajos), pławiący się w luksusach dostojnik kościelny, używający politycznych wpływów przy budowie największego sanktuarium w Polsce. Drugi z księży - Trybus (Robert Więckiewicz) w odróżnieniu od Lisowskiego jest wiejskim proboszczem. Sprawując posługę w miejscu pełnym ubóstwa, coraz częściej ulega ludzkim słabościom. Niezbyt dobrze wiedzie się też Kukule (Arkadiusz Jakubik), który – pomimo swojej żarliwej wiary – właściwie z dnia na dzień traci zaufanie parafian. Wkrótce historie trójki duchownych połączą się po raz kolejny, a wydarzenia, które będą mieć miejsce, nie pozostaną bez wpływu na życie każdego z nich. "Kler" powstał na podstawie scenariusza Wojciecha Smarzowskiego i Wojciecha Rzehaka. Muzykę do filmu skomponował Michał Trzaska, w obsadzie znaleźli się także m.in. Joanna Kulig, Iwona Bielska, Katarzyna Herman, a także, w epizodycznych rolach, Julia Wyszyńska i Bartosz Bielenia. Producentem filmu jest Profil Fil, dystrybutorem Kino Świat. Koproducentem jest Showmax, gdzie film według naszych ustaleń trafi w pierwszej połowie przyszłego roku.

  • Więcej informacji:
  • Kler

Dołącz do dyskusji: „Kler” przyciąga tłumy do kin nie tylko dlatego, że jest kontrowersyjny

14 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Fux
Świetnie zagrany, słabo nagrany, przerywany, ale to bardzo dobrze, że polski film przyciąga do kin tłumy. Fajnie gdyby to był początek cyklu, następny może być np. Celebryci? Hit gwarantowany.
odpowiedź
User
Garu
Albo film o molestowaniu w mediach, w rolach głównych ten lamus że Śląska i te niedorajdy z Agory...
odpowiedź
User
Nienawidzęwaswszystkich
Świetny artykuł, przekonał mnie. Miałem nie pójść na "Kler" ale dzięki niemu też na niego nie pójdę.
odpowiedź