SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Ks. Boniecki zachęca do prenumeraty „Tygodnika Powszechnego”. „To dla wydawcy wielka ulga”

Ksiądz Adam Boniecki, redaktor senior „Tygodnika Powszechnego”, we wstępniaku w nowym numerze zachęcił do prenumerowania pisma. - Prenumerata to dla wydawcy wielka ulga, zwłaszcza w trudnych czasach. Państwo mają pewność, że otrzymają każdy numer, a my, że każdy egzemplarz trafi do Czytelników - podkreślił.

We wstępniaku ks. Adam Boniecki przytoczył niektóre opinie przekazane przez czytelników w ramach prowadzonych wśród nich ankiety internetowej na temat korzystania z „Tygodnika Powszechnego”.

- Pogłoski o śmierci prasy papierowej okazują się chyba jednak przesadzone. Wielu z Państwa ma prenumeratę „Tygodnika”, niektórzy naprawdę długo („Mam już od 40 lat”!). Bo, jak czytam w odpowiedziach, tak jest wygodniej i cena korzystniejsza. Ale dla części z Państwa cena bywa argumentem przeciw: „łatwiej mi wydać co tydzień mniejszą kwotę", „Za duży jednorazowy wydatek", „Niepewność finansowa”...  - relacjonował ks. Boniecki.

>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu

- Tak, czasy są ciężkie, a ceny idą w górę, wiedzą i odczuwają to wszyscy. Także wydawcy prasy, zwłaszcza tacy, jak my, niewielcy i niezależni - którzy nie liczą na dotacje, bo swojej niezależności za żadną cenę nie oddadzą. Ale skok cen papieru, druku i dystrybucji to nie wszystko, kłopot idzie dalej i dotyczy dystrybutorów prasy, znikają punkty sprzedaży - wyliczył.

Opisał, że w konsekwencji „konieczne jest drukowanie dwa, a często nawet trzy razy większej liczby egzemplarzy, niż się sprzedaje, co jest dotkliwe nie tylko dla naszego wydawnictwa przy obecnej cenie druku i papieru, ale też szkodzi środowisku, bo to przecież marnotrawstwo”.

- Wiele z tych problemów by się rozwiązało, gdyby większość egzemplarzy „Tygodnika” docierała do Państwa właśnie w prenumeracie. Wiemy jednak, że i z nią bywają kłopoty - bo niewydolna jest poczta - przyznał redaktor senior „Tygodnika Powszechnego”.

Przytoczył negatywne opinie czytelników o prenumeracie przesłane w ramach ankiety: „mam złe doświadczenie z dostawą", „przychodzi w kratkę", „otrzymywałbym prawdopodobnie później, niż nabywam w kiosku (środa rano), i. istnieje ryzyko, że któryś egzemplarz podczas przesyłania zostałby pomięty lub pobrudzony".

- Rozumiem to - i przecież nic tak nie cieszy redaktora jak Czytelnik, który chce swój egzemplarz dostać jak najszybciej, i dla którego jest on taką wartością, że nie może być pomięty! - zaznaczył ks. Boniecki.

- A jednak namawiam, zwłaszcza tych z Państwa, u których poczta działa znośnie lub którzy do lektury „Tygodnika” zasiadają zwykle np. w weekend, by jednak zaprenumerowali „Tygodnik”. Prenumerata to dla wydawcy wielka ulga, zwłaszcza w trudnych czasach. Państwo mają pewność, że otrzymają każdy numer, a my, że każdy egzemplarz trafi do Czytelników - podkreślił.

Z początkiem listopada zwiększono ceny prenumeraty „Tygodnika Powszechnego”. Wydająca pismo spółka uzasadniała to wzrostem kilku kategorii kosztów i zachęca do zakupu prenumeraty jeszcze w obecnych cenach.

W sprzedaży egzemplarzowej „Tygodnik Powszechny” w ciągu roku podrożał dwukrotnie: w listopadzie ub.r. z 9 do 10 zł, a w marcu br. do 12 zł, tłumaczono to m.in. kryzysem na rynku papieru.

Według danych Polskich Badań Czytelnictwa w trzecim kwartale br. średnia sprzedaż ogółem „Tygodnika Powszechnego” wynosiła 21 693 egz., z czego 18 218 egz. w wersji drukowanej i 3 475 w wersji cyfrowej.

W ub.r. wydawca „Tygodnika Powszechnego” przy niewielkim spadku wpływów i wzroście kosztów operacyjnych o 8,1 proc. zanotował 149 tys. zł straty netto, a od stycznia do maja br. jego strata sięgnęła 185,3 tys. zł. W sprawozdaniu firma podkreśliła, że od jesieni ub.r. działa w warunkach „ogromnego wzrostu presji kosztowej”, którą pogłębił wybuch wojny na Ukrainie.

Dołącz do dyskusji: Ks. Boniecki zachęca do prenumeraty „Tygodnika Powszechnego”. „To dla wydawcy wielka ulga”

10 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Grzegorz
Jeśli kupuje się w kiosku, to także ma się pewność, że otrzyma się każdy kupowany numer. Dodatkowo można wybierać, które numery chce się kupić. Przykładowo ten tak, ale kolejny już nie, bo akurat trzeba bardziej zacisnąć pasa z wydatkami, gdyż święta Bożego Narodzenia idą i trzeba kupić jedzenie i prezenty. Ale po nowym roku można już znów kupić. Po prostu samemu wybiera się który numer chce się mieć.

Inflacja cały czas jest, co przekłada się na to, że w przypadku mniejszych funduszy, kupowanie prasy schodzi na plan dużo dalszy.
odpowiedź
User
Grzegorz
"znikają punkty sprzedaży"

"konieczne jest drukowanie dwa, a często nawet trzy razy większej liczby egzemplarzy, niż się sprzedaje"

Nie rozumiem związku przyczynowo skutkowego. Jeśli nakład jest ciągle stały, a kiosków - z powiedzmy kwartału na kwartał - mniej, można (przy ciągłym analizowaniu sytuacji) wysyłać do pozostałych kiosków te dodatkowe ilości, które normalnie szły by do kiosków już nie istniejących. Nadal przy stałym nakładzie. Nie dopatruję się potrzeby zwiększania nakładu. Ludzie, którzy mają teraz dużo dalej do kiosków, albo pójdą i kupią i tak, albo po prostu nie pójdą i nie kupią. Co ma do tego zwiększenie nakładu? Oczywiście używając słowa "kiosk", mam na myśli wszystkie punkty sprzedaży, jednak na potrzeby tego wywodu, używam skrótu myślowego.
odpowiedź
User
Sylwunia
Wolę kupić dobre jedzenie.
odpowiedź