SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Żona Kamila Durczoka kontra „Wprost”: „psy gończe wykonujące medialną egzekucję” i „prawa ofiar molestowania”

Marianna Dufek-Durczok skrytykowała publikacje tygodnika „Wprost” o jej mężu Kamilu Durczoku. - Pomyliliście rolę dziennikarzy z rolą psów gończych tropiących ofiarę. To w ogóle nie jest dziennikarstwo - stwierdziła. - Upominamy się o prawa ofiar molestowania i mobbingu, które spotkaliśmy podczas pracy nad tekstem - odpowiedziała jej redakcja „Wprost”.

Kamil Durczok, fot. TVNKamil Durczok, fot. TVN

Dziennikarka TVP Katowice Marianna Dufek-Durczok zamieściła oświadczenie skierowane do redakcji „Wprost” na swoim profilu facebokowym jako odpowiedź na pytania, które Kamilowi Durczokowi przysłał wicenaczelny tygodnika, Marcin Dzierżanowski. - Odpowiedź do Państwa kieruję ja, ponieważ jak zapewne Państwo wiecie, Kamil w poniedziałek znalazł się w poważnym stanie w szpitalu - zaznaczyła Dufek-Durczok.

Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu „Wprost” zamieścił anonimową relację znanej dziennikarki telewizyjnej napastowanej w redakcji przez jej szefa będącego „popularną twarzą telewizyjną”. Po fali komentarzy internetowych i wpisach blogera Matki Kurki, który stwierdził, że negatywnym bohaterem tej publikacji jest redaktor naczelny „Faktów” TVN Kamil Durczok (więcej na ten temat), zarząd TVN tydzień temu powołał komisję ds. wyjaśnienia pogłosek o mobbingu i molestowaniu w redakcji stacji. Z kolei w wydaniu z mijającego tygodnia „Wprost” opisał (w tekście uzupełnionym wieloma zdjęciami), jak Durczok został znaleziony przez policję w mieszkaniu znajomej, w którym były materiały pornograficzne i być może narkotyki (więcej o tym).

W zeszły poniedziałek Durczok na antenie TOK FM kategorycznie zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek mobbingował którąś ze swoich podwładnych i zapowiedział, że pozwie Matkę Kurkę i „Wprost”. Poinformował, że w związku z rozpoczęciem prac przez powołaną komisję zaczyna dwutygodniowy urlop. Przyznał, że jego styl zarządzania i życie prywatne mogły sprowadzić na niego zarzuty mobbingu (przeczytaj więcej o jego wyjaśnieniach). Okazało się, że niedługo potem dziennikarz trafił do szpitala.

W swoim wpisie Marianna Dufek-Durczok zarzuca, że stan zdrowia jej męża pogorszył się wskutek publikacji „Wprost” - jak to określiła - „skonstruowanych tak, że stanowią publiczny lincz na Kamilu i medialną egzekucję w odcinkach”.

- W dwa tygodnie publikując nieudokumentowane zarzuty oraz wchodząc z butami w prywatne życie zniszczyliście człowieka, naraziliście jego zdrowie oraz życie jego, moje i bliskiej nam osoby .Jeśli zatem chcecie dochować rzetelności musicie poczekać na wyniki działań Komisji TVN - stwierdziła Dufek-Durczok. - Uważam, że to co robicie jest gorsze , niż to co zarzucacie. Pomyliliście rolę dziennikarzy z rolą psów gończych tropiących ofiarę. To nie jest rzetelne dziennikarstwo, to w ogóle nie jest dziennikarstwo. Nie mając dowodów na zarzuty, które postawiliście w pierwszym tekście i tropiąc wątki z jego osobistego życia, dzwonicie gorączkowo do dalszych i bliższych znajomych moich i Kamila, nie mających żadnego związku z jego pracą. To skandaliczne - oceniła.

Dziennikarka podkreśliła, że życie prywatne jej męża jest jego prywatną sprawą. - Kto i co poza żądzą taniej sensacji dał Wam tytuł, aby w natarczywy sposób wydzwaniać po całej Warszawie i Śląsku w poszukiwaniu tematów do kolejnych publikacji? - zapytała. Podkreśliła, że jest za rzetelnym wyjaśnianiem wszystkich zarzutów związanych z jego zachowaniem w miejscu pracy.

- Od wielu lat jestem w zawodzie, widziałam wiele zachowań dziennikarskich. Mój dorobek i doświadczenie uprawniają mnie by z całą stanowczością oświadczyć - to co zrobiliście i nadal robicie jest obrzydliwe i urąga wszelkim standardom dziennikarskiej etyki - stwierdziła Marianna Dufek-Durczok.

Artykuł o Kamilu Durczoku z bieżącego numeru „Wprost” oprócz wielu dziennikarzy krytycznie oceniła też Helsińska Fundacja Praw Człowieka, przypominając, że „osoby publiczne nie są całkowicie pozbawione prawa do prywatności, a zasada ‘grubszej skóry’ nie oznacza przyzwolenia na publikację wszelkich informacji z ich życia prywatnego, nawet jeśli są one prawdziwe” (więcej na ten temat). Wskutek tej publikacji współpracę z tygodnikiem zakończyła jego felietonistka Karolina Korwin Piotrowska, zarzucając tytułowi „chorą pogoń za sensacją”, „ubeckie prowokacje” i „publiczne, bezpodstawne niszczenie ludzi” (więcej o tym).

Na wpis Marianna Dufek-Durczok szybko odpowiedziała redakcja „Wprost”. Dziennikarze wyjaśnili, że ponieważ Kamil Durczok przerwał z nimi rozmowę telefoniczną tydzień temu, pytania, których nie zdążyli zadać, przesłali mu mailem. - Stanowczo zaprzeczamy, że „dzwoniliśmy gorączkowo po całej Warszawie i Śląsku w poszukiwaniu tematów do kolejnej publikacji”. Nie tropimy prywatnych wątków z życia pana Durczoka. Osoba szefa Faktów TVN interesuje nas wyłącznie w chwili, gdy pojawia się uzasadnione podejrzenie, iż mogło dojść do złamania prawa - zaznaczyli.

- W pytaniach przesłanych przez nas mailem nie ma ani jednego pytania o sprawy prywatne. Są jedynie pytania o mobbing i molestowanie seksualne w jego miejscu pracy - podkreślili dziennikarze tygodnika. - Za głęboko niesprawiedliwe uznajemy nazywanie nas „psami gończymi tropiącymi ofiarę” gdy w rzeczywistości upominamy się o prawa ofiar. Ofiar molestowania i mobbingu. Powtórzmy: ofiarami są osoby, które spotkaliśmy podczas pracy nad tekstem - dodali.

Według dziennikarzy „Wprost” absurdalne jest oczekiwanie, żeby z kolejnymi publikacjami o Durczoku poczekali na wyniki pracy komisji powołanej przez zarząd TVN. - Odbieramy takie sugestie jako próbę opóźnienia naszej publikacji. To żądanie absurdalne - wszak gdyby nie nasze zainteresowanie tematem, komisja ta w ogóle by nie powstała. To my pokazaliśmy, iż jedna ze stacji telewizyjnych ma problem. To dzięki naszemu pierwszemu tekstowi, po kilku latach bierności, wreszcie zainteresowano się sprawą - wyliczyli. - Niepokoją nas próby dezawuowania naszej pracy, gdyż mogą one zostać odebrane przez ofiary molestowania jako próba generalna przed dezawuowaniem ich własnych relacji, a nawet jako chęć ich zastraszenia i moralnego zaszantażowania - ocenili.

W grudniu ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wynosiła 50 371 egz. (według danych ZKDP - zobacz wyniki wszystkich tygodników opinii).

Dołącz do dyskusji: Żona Kamila Durczoka kontra „Wprost”: „psy gończe wykonujące medialną egzekucję” i „prawa ofiar molestowania”

27 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Ekspert
Bardzo trafna opinia
Nie można byłoby tego lepiej nazwać

odpowiedź
User
jadem
Te ekspert... Zapomniałeś dodać która opinia jest trafna.. Tej wybitnej tefalpy czy autorów artykułów 😊
odpowiedź
User
Alicja
ciekawe, że kilka lat temu kiedy media w tym w szczególności prasa, zaczęła rozpisywać się o skandalu z Krzysztofem Piesiewiczem w roli głównej, media jakoś nie odgrywały roli jego prawnika. Nie chciały widzieć w nim ofiary. A moim skromnym zdaniem tamta sprawa była o wiele bardziej poruszająca i "łamiąca" niewinnego, pogubionego człowieka, który stworzył najpiękniejsze scenariusze filmów Kieślowskiego, a w życiu osobistym zwyczajnie, ale nadzwyczaj tragicznie się pogubił (z tymże, że Pan Piesiewicz nikogo nie ranił). Tym razem środowisko jest zaskakująco solidarne z Durczokiem po artykule WPROST. Teraz w ciągu kilku godzin z Pana Durczoka zrobiono ofiarę... Zgadzam się z tym, że WPROST jest SZMATŁAWCEM, i za serią artykułów nie kryje się misja etyczna, tylko walka o sprzedaż i haniebny fejm, ale uważam, że środowisko dziennikarskie powinno zamilknąć również po stronie Pana Durczoka. Ten facet był na krawędzi od lat i nie chciał sięgnąć po pomoc. Moja intuica podpowiada mi mix rozbudowanego ego zmiksowanego z seksoholizmem. I pozycją Boga w TVN, z niezrozumiałych dla mnie powodów.
odpowiedź