Animacja składa się z dziesięciu odcinków (każdy z nich trwa około dwudziestu pięciu minut) i od razu wrzuca nas w wir wydarzeń związanych z niejakim Bruce’em Waynem (głosu bohaterowi użyczył Hamish Linklater), który nocą jest mrocznym mścicielem w stroju Batmana. Akcja toczy się w latach 40. ubiegłego wieku i serial doskonale eksploatuje stylistykę tamtego czasu znaną z kina noir.
Mężczyźni są posępni, odziani w garnitury, rozmawiają o problemach Gotham z ponurymi minami. Na policję nie można liczyć, bo część mundurowych pracuje dla lokalnych gangsterów i gangsterek (w serialu postać Pingwina jest kobietą, czyli Pingwinką. Warto przypomnieć, że we wrześniu na platformie Max zadebiutuje serial „Pingwin” z Colinem Farrellem w roli głównej). Kobiety noszą piękne, stylowe garsonki, mają nienaganne fryzury i smutne spojrzenia. Czasem kradną, żeby móc przetrwać kolejny dzień.

Batman w wersji noir Bruce wieczorami prowadzi dość rozrywkowy styl życia, a w ciągu dnia uczęszcza na terapię, w której skutki nie wierzy i nie spodziewa się, że pozwoli mu przepracować dziecięce traumy. Retrospekcje z przeszłości bohatera mogą przywodzić także skojarzenia z depresją BoJacka Horsemana (mowa o animacji Netfliksa zatytułowanej „BoJack Horseman”). BoJack także wraca do dzieciństwa i wciąż nie może pogodzić z osamotnieniem i poczuciem odrzucenia zwłaszcza ze strony matki. W przypadku Bruce’a powód rozstania z rodzicami jest inny, ale bohater jest kolejnym chłopcem zawiedzionym przez dorosłych. I podobnie jak wiele lat później BoJack, nie radzi sobie z emocjami i próbuje kontrolować każdą sferę życia, nawet efekty terapii, w którą nie chce się angażować.

Ciekawie wypada odcinek z Kobietą-Kot (w tej roli Christina Ricci). Jej konfrontacja z Batmanem przebiega zaskakująco, a sama bohaterka jest postacią niejednoznaczną, borykającą się z problemami. Przypomina postaci grane przez Ritę Hayworth – piękne, neurotyczne, niebezpieczne. Batman w końcu trafia na godną siebie przeciwniczkę, mimo że początkowo jej nie docenia.
Ponure miasto Gotham Animacja skupia się na zgłębianiu mroków ludzkiej natury, dlatego trafi do dorosłej widowni, zwłaszcza milenialsów, którzy swoje przygody z Batmanem rozpoczęli w latach 90. A dzisiaj jako pierwsze pokolenie dorosłych rozumiejących istotność terapii, może identyfikować się nie tyle z Batmanem, ile z Bruce’em Waynem.
Obiecująco rozwija się wątek trzech bohaterek stanowiących fabularny kontrapunkt przygód Batmana. Mowa o jego terapeutce, policjantce oraz córce szefa policji, które współpracują zawodowo, ale i spotykają się „po godzinach” żeby rozmawiać o tym, co je trapi. A rozterek mają sporo. Oczywiście terapeutka ma najciekawsze zadanie – z jednej strony spotyka się w gabinecie z Bruce’em, z drugiej – pomaga policji ustalić tożsamość Batmana.

Szklanka do połowy pusta Siłą „Batmana: Mrocznego mściciela” są proste rozwiązania formalne – Gotham z lat 40. i uniwersalne problemy czytelne niezależnie od epoki. Przemoc, przywileje możnych tego świata, korupcja, brak zaufania do instytucji, nierówności społeczne – wszystko to pobrzmiewa w rozmowach bohaterów.
Serial przedstawia tzw. sprawę tygodnia, a więc każdy odcinek (poza finałowymi) poświęconymi jest innej zagadce. Równocześnie rozwijana jest prywatna historia Batmana i jego przeszłości. Serialowy Batman, zupełnie jak bohater kina noir, jest milczący, nieskłonny do zwierzeń, zamknięty w sobie i skupiony na ustalonych celach.
Czołówka animacji wpisuje się w wizję Gotham jako miasta z filmu noir. Podobnie jak wizerunek głównego bohatera i jego aparycja nawiązująca do Bat-Mana znanego już w 1939 roku. Dla fanów poprzednich popkulturowych wcieleń superbohatera animacja będzie kopalnią easter eggów.

Serial „Batman: Mroczny mściciel” dostępny jest w ofercie Prime Video. Wkrótce powstanie drugi sezon animacji.











