Na ostatniej prostej kampanii wyborczej na reklamy polityczne tylko na Facebooku idą setki tysięcy złotych. Nie każda złotówka wydawana jest jednak przez komitety wyborcze kandydatek i kandydatów. Fundacja Batorego zwraca uwagę na wzrost liczby reklam politycznych nie od polityków na finiszu kampanii. Uwagę naszego portalu przykuł jeden wyróżniający się „reklamodawca”.
W środę Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK poinformował o możliwej próbie ingerencji zagranicznej w polską kampanię wyborczą. Badacze zidentyfikowali reklamy polityczne na Facebooku, które mogą być finansowane z zagranicy, a wyświetlane były na obszarze Polski. O sprawie została zawiadomiona Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
NASK nie podaje, o jakie dokładnie konta chodzi. Naszemu portalowi przekazano, że na budzące obawy o ingerencję zagraniczną w wybory reklamy wydano w ciągu ostatnich siedmiu dni ponad 400 tys. złotych, a treści te dalej są dostępne na Facebooku. Meta tłumaczy, że nie znalazła „żadnych dowodów na zagraniczną ingerencję”.
Zobacz: Finisz kampanii prezydenckiej. Mentzen niepokonany w social mediach, ale liderem zasięgów kto inny
Kto agituje poza politykami
Eksperci zajmujący się marketingiem politycznym zwracają uwagę, że w kampaniach wyborczych rośnie znaczenie działań w internecie i mediach społecznościowych. Kandydaci chcący dotrzeć ze swoim przekazem muszą wykorzystywać digital do agitacji. Na łamach Wirtualnemedia.pl analizowaliśmy, że w tej kampanii na reklamy w Meta i Google – czyli dwóch największych ekosystemach cyfrowych – na promocję sztaby wydają setki tysięcy złotych.
Na ciekawy wątek w bieżącym wyścigu polityczny, zwraca uwagę Fundacja im. Stefana Batorego. W wydanym kilka dni temu raporcie podaje, że w ostatniej fazie kampanii przed pierwszą turą wyborów prezydenckich wzrosła liczba reklam finansowanych przez podmioty trzecie, czyli emitujące reklamy polityczne nie od sztabów kandydatów.
Strona “Stół Dorosłych” wydała między 70 a 100 tysięcy złotych na promocję Rafała Trzaskowskiego, jej posty zebrały 5 milionów wyświetleń. Kampanie negatywne wobec Sławomira Mentzena były szczególnie intensywne, realizowane m.in. przez Wiesz Jak Nie Jest (około 200 tys. zł i 11 mln wyświetleń) oraz Ogólnopolski Strajk Kobiet. Przekazy wobec innych kandydatów, takich jak Trzaskowski i Nawrocki, były mniej intensywne.
Posty płatne z fanpage “Stół Dorosłych", skrin z raportu Fundacji Batorego
Inny przykład reklamodawcy prowadzącego agitację wyborczą, wskazany w raporcie Fundacji Batorego, to emitująca reklamy w Google Fat Frogs Media. Na przekazy o łącznym zasięgu 4 milionów wyświetleń wydano łącznie 45 tysięcy złotych. Reklamy, choć zamieszczone na oficjalnym koncie kandydata na YouTube, jednak w polu „reklamodawca” nie znajduje się oznaczenie komitetu wyborczego.
„Wynika to na ogół z tego, że to firma obsługująca dany komitet wyborczy umieszcza bezpośrednio reklamy. Tym bardziej zatem trzeba będzie uważnie przyjrzeć się sprawozdaniom finansowym komitetów, chcąc ocenić, czy ten wydatek został ostatecznie pokryty przez komitet wyborczy” – wyjaśniają autorzy raportu.
Setki tysięcy płyną na reklamy polityczne na finiszu kampanii
Wymienione w raporcie Batorego fanpage są w czołówce wydatków reklamowych na treści społeczne lub polityczne. Potrafią wydać więcej niż nawet najaktywniejsze komitety wyborcze kandydatów.
Według ogólnodostępnych informacji z Biblioteki Reklam Mety, przeanalizowanych przez Wirtualnemedia.pl, w ciągu ostatnich 7 dni strona “Wiesz Jak Nie Jest” wydała na reklamy na Facebooku ponad 114 729 złotych, co daje pozycję lidera w Polsce. Strona Stół Dorosłych wydała na płatne posty 75 101 złotych.
Tylko w niedzielę 11 maja strona “Wiesz Jak Nie Jest” na promowane posty wydała 17 059 zł, a strona Stół Dorosłych 13 288 złotych. Jak sprawdziliśmy, to więcej niż wydatki sztabów Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego czy Szymona Hołowni.
Zobacz: W TV Republika kampania intensywna jak nigdzie indziej
Nietypowy „reklamodawca” z cyrylicą
W Bibliotece Reklam Mety znaleźliśmy jedną zupełnie na tle innych reklamodawców pozycję w wykazie. Strona Lightning Olymp8 wydała na polskim Facebooku od 5 do 11 maja prawie 12 tysięcy złotych na emisję sześciu reklam – sprawdził portal Wirtualnemedia.pl,
Meta wstrzymała ich dalsze wyświetlanie ze względu na fakt, że reklamodawca próbował prawdopodobnie ominąć regulamin i wyświetlić reklamy polityczne nie podania, kto za nie płacił. Z powodu wstrzymania emisji na Facebooku nie można sprawdzić treści tychże postów. A szkoda, bo można byłoby sprawdzić, czy była to agitacja czysto wyborcza czy inna treść około polityczna, mogąca nosić znamiona agitacji.
Zastanawiające, że strona Lightning Olymp8 jest klasycznym fanpage-krzakiem. To znaczy – mała liczba obserwatorów (pięciu), polubień innych stron (sześć), znikoma liczba postów własnych (tylko kilka generycznych zdjęć), dziwny adres zarejestrowania (skrytka pocztowa z USA) i opis („Elizabeth Cummings dvflka0uqx”).
To co zastanawia najbardziej, to jakie wpisy udostępniane są z fanpage Lightning Olymp8. Każdy z opisem w języku rosyjskim i grafiką generowaną w AI.
Wpis pierwszy. „Dziś kończę 5 lat. Wychowała mnie moja babcia która upiekła mi ten chleb i jestem bardzo wdzięczna”.
Wpis drugi. „Zamknij oczy na 77% i zobacz magię”.
Skriny z Lightning Olymp8, wirtualnemedia.pl
Brzmi znajomo? Nawet mało wytrawnym obserwatorom internetu może przypomnieć się teraz viral z „chałkoniem” - memem z AI, w którym to pani upiekła konia z chałki, a nikt jej za to nie pogratulował. Tak absurdalna, że aż śmieszna grafika zdobyła setki tysięcy wyświetleń. Zabawna treść kryła za sobą mroczniejszą wersję, związaną z dezinformacją – alarmowali analitycy NASK, co opisywaliśmy na łamach naszego portalu.
„Pojedyncze publikacje w mediach społecznościowych lub całe wygenerowane strony mogą być źródłem oszustw finansowych oraz aktywizacji użytkowników wokół określonego tematu. Aktorom dezinformacji pozwala to na gromadzenie danych o profilach wybranej, podatnej grupy w celu późniejszego prowadzenia fałszywych kampanii” – mówiła Izabela Jarka, kierownik Zespołu Szybkiego Reagowania i Wykrywania Dezinformacji.
Na koniec wróćmy do raportu Fundacji Batorego. Jego autorzy podkreślają, że choć reklamy polityczne publikowane przez podmioty trzecie, po zmianach w Kodeksie Wyborczym w 2018 roku są działaniami legalnymi, to w istocie „wymykają się regułom sprawozdawczości finansowej”.
„W przestrzeni publicznej wyraźnie widać polaryzację i silną walkę o każdy głos, a końcówka kampanii to czas największego natężenia emocji i aktywności politycznej w całym sezonie wyborczym” – podsumowuje Fundacja Batorego.