Magdalena Ogórek została zaatakowana w sobotę wieczorem, kiedy wyszła z siedziby TVP Info w centrum Warszawy (krótko po zakończeniu współprowadzonego przez nią programu „Studio Polska”) i chciała odjechać samochodem. Dziennikarkę otoczyło ok. 20-30 osób, krzyczały „Wstyd i hańba”, „Kłamczucha” i „Zatrudnijcie dziennikarzy” oraz pokazywały kartki z podobnymi napisami.
Na miejscu szybko pojawili się policjanci, którzy eskortowali Magdalenę Ogórek, m.in. odsuwali i wynosili osoby, które starały się zablokować jej wyjazd.

Na miejscu nie zatrzymano żadnego z demonstrantów. Natomiast w niedzielę, po analizie nagrań incydentu, policjanci zidentyfikowali osiem osób. Trzem z nich dostarczono już wezwania do złożenia zeznań. - Z pierwszymi osobami czynności wykonano wczoraj wieczorem. Prowadzone są one m.in. w kierunku wykroczeń. Osoby te odmówiły odpowiedzi. Dzisiaj czynności będą kontynuowane - poinformowała Komenda Stołeczna Policji.
Zachowanie demonstrantów wobec Magdaleny Ogórek zostało mocno skrytykowane przez zdecydowaną większość komentujących to dziennikarzy i polityków z różnych środowisk i stron sporów. Podkreślali, że agresja nawet w ramach słusznych protestów jest nie do zaakceptowania.
Komunikaty w tej sprawie wydały też Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, a także TVN. - Szczucie i sianie nienawiści wobec TVP skutkuje fizyczną przemocą wobec naszych dziennikarzy. Furia na TVP to atak na ostoję prawdy, wolności pluralizmu medialnego w PL. Nie damy się zastraszyć - skomentował prezes Telewizji Polskiej Jacek Kurski.

Ewa Siedlecka i Hanna Lis: nie przekroczono granic debaty
Innego zdania są Ewa Siedlecka z „Polityki” oraz Hanna Lis. - Wobec p. Ogórek nie przekroczono granic debaty publicznej - dziennikarze TVP opłacani są z publicznych pieniędzy, a więc tym bardziej podlegają krytyce. Nie było linczu. Był gniew. Problem rzeczywiście w tym, żeby ów gniew nie przekraczał granic, które sami sobie wyznaczyliśmy - skomentowała Siedlecka w niedzielę na Twitterze.
Skrytykowali ją za to niektórzy dziennikarze. - No rzeczywiście, świetna debata publiczna była wczoraj. Ciekawe, co w takim razie przekracza granice tej definicji debaty publicznej? Gdyby wybiło się szybę? Przebiło się opony? Polano auto benzyną? Czy to też krytyka, z którą trzeba się zmierzyć? - wyliczył Szymon Krawiec z „Wprost”. - Ewa Siedlecka, która uczestniczyła i robi to obecnie w hodowli hołoty spod sejmu i TVP uważa, że „nie było linczu. Był gniew” - stwierdziła Dorota Kania z „Gazety Polskiej”.

- Napisałam o granicach. Ja się ich trzymam. Ale grupa osób, która protestowała pod TVP, krzyczała i przyklejała karteczko do samochodu dostała już znacznie większą porcję hejtu nią p. O. W dodatku zajęła się nimi policja. Kopaniem „kobiet z Mostu” nie chciała się zająć - zaznaczyła Siedlecka.
##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/magdalena-ogorek-zaatakowana-przed-siedziba-tvp-szef-tai-wzywa-do-opamietania,7171160930453633a ##
Dodajmy, że w czerwcu 2017 roku Ewa Siedlecka brała udział w kontrmanifestacji zorganizowanej przez Obywateli RP przeciw obchodom miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Demonstranci, którzy próbowali zablokować trasę przemarszu, zostali wyniesieni lub wyprowadzeni w postronne miejsca przez policjantów. - Jestem dziennikarką, ale jestem też obywatelką. Na kontrmiesięcznice nie poszłam w roli dziennikarki, nie umawiałam się ze swoja redakcją, że będę cos na ten temat pisać. Był to mój protest przeciwko naruszaniu przez władzę wolności zgromadzeń - tłumaczyła nam Siedlecka.

Również Hanna Lis oceniła, że demonstranci nie zachowywali się agresywnie wobec Magdaleny Ogórek. - Naklejanie nalepek na czyimś samochodzie nie jest oczywiście żadną „agresją” - jest szczytem głupoty. Bo dziś pisowskie Wiadomości zrobią z tego zajścia jedynkę (po odpowiednio sugestywnym montażu), a z agresywnej propagandzistki władzy - męczennicę. Ostudźcie ludzie emocje - stwierdziła na Twitterze.
- Nie nazwałabym tego agresją. Raczej pospolitym chamstwem i głupotą. Ale poczekam jeszcze do wieczornego wydania wiadomości TVPiS, tam z pewnością znajdą odpowiednie słowa. A wina - jak zawsze - Tuska - dodała w innym wpisie. - Pani była na szczęście ochraniana przez policję. I dobrze. Zestawianie grupy chamskich - zgoda - krzykaczy z zabójstwem Adamowicza, wydaje mi się jednak dość sporym nadużyciem. Proszę to zostawić TVPiS - zaznaczyła Lis.

Mikołaj „Jaok” Janusz kłócił się z demonstrantami
Wieczorem przed siedzibą TVP Info pojawił się również Mikołaj „Jaok” Janusz, współautor satyrycznego kanału youtube’owego Pyta.pl, a od niedawna współpracownik programów „W tyle wizji” i „W tyle wizji extra” (w połowie grudnia ub.r. zadebiutował w nich jako współprowadzący).
Mikołaj Janusz przed wejście do budynku przyszedł z założoną sztuczną brodą i okularami. Podczas gdy demonstranci puszczali melodię z czołówki „Dziennika Telewizyjnego”, on włączył przez megafon piosenkę z refrenem „Ole, ole”. Mówił też protestującym, że są opłacani przez Sorosa.
Janusz został szybko rozpoznany. Grupka protestujących zmusiła go do oddalenia się pobliską ulicą.
Relację z tego zajścia Janusz zamieścił na kanale Pyta.pl w niedzielę rano, tytułując ją: „Za pi€niądze Soro$a”. Zwrócił uwagę, że w pewnym momencie jeden z demonstrantów próbował wyrwać mu mikrofon, a w innym został kopnięty w nogę.

W niedzielę Janusz zrelacjonował to w TVP Info. Zaznaczył, że już we wcześniejszych dniach manifestujący przed siedzibą stacji zachowywali się agresywnie, więc żeby ochronić koleżanki z redakcji, starał się skupiać uwagę na sobie.
Za to autorzy profilu facebookowego Wolne-media.pl w niedzielę wieczorem opublikowali własne nagranie sobotniej utarczki z Januszem. Zwrócili uwagę, że youtuber parę razy starał się ich popchnąć lub uderzyć megafonem.
- Ale, że Jaok z Pyta.pl , który chodził na wszelakie marsze, żeby prowokować czasem na granicy ostrej bójki, dzisiaj jako dziennikarz TVP żali się, ze atakują TVP, to ciężkie do udźwignięcia - skomentował Szymon Krawiec z „Wprost”. - Każdy normalny dziennikarz albo i media worker przyłapany na tym, jak w przebraniu i po chamsku zaczepia i prowokuje demonstrantów, wyleciałby z roboty w sekundę. Odchodziłby ze spuszczoną głową, przez nikogo nie żegnany. Tak byłoby wszędzie - tylko nie w TVP - ocenił Witold Głowacki z „Polski The Times”.
Krytycznych opinii o zachowaniu Mikołaja Janusza wobec manifestujących było więcej. - Przepraszam bardzo, bo chyba nie bardzo rozumiem - facet, który przyszedł ze sztuczną brodą i megafonem dość ewidentnie podburzać zgromadzonych, jest dziennikarzem TVP - napisała Dominika Długosz z Newsweek.pl. - Pracuje w TVP. Dziennikarze, którzy tam jeszcze pracują, nie są pokazywani na wizji - odpowiedział jej Mikołaj Wójcik z „Faktu”.
- Wczoraj stała długa kolejka do potępiania protestujacych przed TVP. Ciekawe z jakich to względów kolejka do potępiania prowokacji pod TVP, przeprowadzanej przez człowieka z TVP, zakładającego sobie sztuczną brodę - skandal z prowokacją absolutny - jest o niebo krótsza - napisał w poniedziałek Tomasz Lis.
##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/po-ataku-na-magdalene-ogorek-wulgarny-wpis-palikota-politycy-po-krytykuja-agresje-lichocka-zarzuca-im-szczucie,7171160922183297a ##
Mikołaj Janusz w nagraniu i na swoim profilu twitterowym pokazał zdjęcie rany, którą odniósł wskutek uderzenia. - Tonący brzydko się chwyta. Primo, zdjęcie nie jest stare tu macie sprzed chwili. Jeden konkretnie mi przykopał. Secundo, byłem w tym i jeszcze innych strojach na setkach demonstracji i jakoś nie wywoływało to szału, ale rozumiem, że zwierzę da się sprowokować samym wyglądem - stwierdził w odpowiedzi na krytyczne wpisy.
- No tak, bo ludzi przebranych za Pana Kleksa przecież wolno kopać... - ironizował. - Już wczoraj wrzucałem, że zakładam strój karnawałowy żeby w ogóle wejść do budynku - dodał Janusz.











