Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska, działaczka na rzecz praw kobiet i praw pracowniczych, na Facebooku napisała, że wygrała proces z Polskim Radiem. Toczył się w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Wyrok nakazuje nadawcy przeprosiny na antenie radiowej Czwórki. — Zasądzono też wypłatę odszkodowania 5 tysięcy złotych wraz z odsetkami — mówi Oleszczuk-Zygmuntowska w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Sąd wskazywał w uzasadnieniu wyroku, że regulamin nie przewidział, żeby kandydatka mogła zostać usunięta z plebiscytu. Stwierdzono, że zdarzenie wywołało u niej dyskomfort psychiczny i nie ulega wątpliwości, że doszło do naruszenia dobra osobistego. Sąd uznał za wiarygodne przedstawione dokumenty i zeznania świadków.
Sędzia stwierdziła, że przyczyną usunięcia Nadii Oleszczuk-Zygmuntowskiej było jej uczestnictwo w określonych wydarzeniach związanych ze Strajkiem Kobiet. Sąd uznał, że wykluczenie było bezprawne i naruszyło dobra osobiste Nadii.
W ocenie sądu działania organizatora polegające na wykluczeniu powódki z grona finalistów było bezprawne. Przede wszystkim regulamin plebiscytu nie zakładał możliwości zmiany decyzji jury po wyłonieniu grona finalistów.

Za co Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska pozwała Polskie Radio?
Sprawa zaczęła się 1 maja 2023 roku, gdy aktywistka została poinformowana, iż została wybrana przez jury do finałowej dziesiątki plebiscytu "Nieprzeciętni 2023" organizowanego przez Polskie Radio.
— Współzałożyłam związek zawodowy Konfederacja Pracy Młodych, prowadzę edukację w zakresie praw pracowniczych, ale także na rzecz praw kobiet. Pokazuję też korzyści z przynależności związkowej, bo dziś nie jest ona bardzo popularna wśród pracowników. Byłam członkinią Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet, rozmowy ze mną dotyczące protestów w 2020 roku w reakcji na wyrok Trybunału Konstytucyjnego m.in z Beatą Lubecką czy w podcście Karola Paciorka obejrzało w internecie ponad 100 tys. osób — mówi Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Następnie publiczny nadawca zaprosił Nadię do nagrania wizytówki, w której miała się zaprezentować jako kandydatka. Wspomina, że na nagranie poświęciła pół dnia.
Organizator wymagał, żeby film został nagrany w neutralnym miejscu. Oleszczuk-Zygmuntowską poinformowano, że nie może to być biuro Strajku Kobiet czy związku zawodowego. Pracownicy Polskiego Radia zostali poinformowani, że "nie ma być żadnych piorunów ani tęcz LGBT" na nagraniu.
— Zaproponowałam biuro Strajku Kobiet, nie zgodzono się na to, potem biuro związku zawodowego i to również zostało odebrane jako miejsce, które nie jest neutralne. — opowiada Oleszczuk-Zygmuntowska.

Trzy dni przed publikacją finałowej dziesiątki ówczesna redaktor naczelna Hanna Dołęgowska zadzwoniła do Oleszczuk-Zygmuntowskiej z informacją, że jednak nie będzie finalistką.
Jak twierdzi Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska, powodem wycofania jej kandydatury była działalność w ramach Strajku Kobiet. Polskie Radio jednak odmówiło jednak podania jakiejkolwiek przyczyny.
— Pytałam Hannę Dołęgowską, dlaczego zostałam wykluczona i czy jest to zgodne z regulaminem (nie było w nim takiego zapisu). W odpowiedzi usłyszałam tylko, że jednak nie jestem finalistką — dodaje Oleszczuk-Zygmuntowska w rozmowie z naszą redakcją.
— Do grona kandydatów w plebiscycie "Nieprzeciętni 2023" wybrała mnie kapituła konkursu, co jasno wynikało z zeznań świadków. Hanna Dołęgowska podjęła decyzję o zmianie składu finalistów — podkreśla Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska.

"Reklamacja została rozpatrzona negatywnie"
Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska złożyła reklamację zgodnie z regulaminem plebiscytu. Odpowiedź przyszła miesiąc po rozstrzygnięciu konkursu, a od złożenia reklamacji po okresie blisko 2 miesięcy. — Była jednozdaniowa: "reklamacja nie została uwzględniona przez organizatora" — mówi Oleszczuk-Zygmuntowska.
Wówczas złożyła pozew o naruszenie dóbr osobistych. Twierdzi, że wykluczenie doprowadziło do naruszenia jej godności osobistej, dobrego imienia i zdrowia psychicznego. Jak opisała, nie była to pierwsza taka sytuacja ze strony mediów publicznych.
"Nie można kogoś kto został wybrany decyzją jury jako finalista plebiscytu organizowanego przez instytucję publiczną, wykluczyć 3 dni przed publikacją tylko dlatego, że poglądy tej osoby nie są zgodne z prezentowaną linią" — podsumowała w poście na Facebooku.

O wyrok w sprawie zapytaliśmy też w Polskim Radiu. Na razie nie dostaliśmy odpowiedzi.











