W czwartek sejmowa komisja kultury, dziedzictwa narodowego i środków przekazu zajmowała się sytuacją w mediach publicznych i sposobem relacjonowania kampanii prezydenckiej. Telewizję Polską reprezentował jej dyrektor generalny Tomasz Sygut, a Polskie Radio likwidator Paweł Majcher. Sygut mówił m.in. o tym, że TVP oszczędniej gospodaruje środkami publicznymi niż w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
"Powrót do patologii sprzed roku 2016"
Władze TVP skrytykowała m.in. Jolanta Hajdasz, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. – Macie nas wszyscy za idiotów. Za kogoś, komu można w dowolny sposób przedstawić kolorowe wykresy i udowadniać coś, czego nie ma. Chwalicie się oglądalnością takich treści, jak serial "M jak miłość", który od lat 2000 bije rekordy popularności, bez względu na to, kto stoi na czele TVP – mówiła.

Narzekała na to, że przedstawiciele jej organizacji i konserwatywni publicyści nie są zapraszani do mediów publicznych. – To co państwo zaprezentowali oznacza jedno. Powrót do patologii sprzed roku 2016. Zabetonowania rynku medialnego w Polsce przez jedną opcję, która jest prezentowana w mainstreamowych, głównych mediach. TVP, TVN i Polsat mówią jednym głosem – zauważyła szefowa SDP.
Wezwała władze TVP do ujawnienia faktur z kampanii prezydenckiej. – Proszę, aby TVP ujawniła faktury, które zapłacił sztab Rafała Trzaskowskiego za produkcję, jaką była debata organizowana przez jego sztab w Końskich. Przez wiele dni byliśmy okłamywani, że debatę organizują trzy telewizje Polsat, TVN i TVP. Potem się okazało, że jednak TVP, a następnie, że producentem jest TVP na zlecenie sztabu Rafała Trzaskowskiego. Chciałabym poznać te stawki, bo jeżeli są tak niskie, jak wieść gminna niesie, to chętnie jako inne podmioty też skorzystamy z państwa usług – mówiła Hajdasz.

Później pytała o rolę jednej z prowadzących debaty w Końskich. – Kto zapłacił prowadzącej Paź-Dunikowskiej tej debaty z ramienia TVP? To ewidentne złamanie zasad, była na usługach tego sztabu. Było zaangażowanie czy nie? Ta debata to game changer – zauważyła.
Kto wyrzucił więcej dziennikarzy z mediów publicznych?
Jan Ordyński z Towarzystwa Dziennikarskiego, który jest przewodniczącym rady programowej Polskiego Radia przypomniał początek rządów PiS-u w mediach publicznych. – Na przełomie 2015 i 2016 roku doszło do gigantycznej czystki personalnej w mediach publicznych. Zaczęło się od bezprawnego zwolnienia prezesów Telewizji Polskiej i Polskiego Radia – mówił.
Przerwała mu wiceprzewodnicząca komisji Joanna Lichocka z PiS, która przypomniała, że tematem posiedzenia jest obecna sytuacja mediów publicznych.

– Opowiadam tragiczną historię ponad 200 dziennikarzy mediów publicznych – odpowiedział Ordyński. Posłanka stwierdziła, że może opowiedzieć "tragiczną historię ponad 1000 dziennikarzy mediów publicznych". Ordyński przypomniał, jakie osoby usuwano z anten podczas rządów PiS.
– Dowiedziałem się na korytarzu radiowym, że decyzją pani Kamińskiej, ówczesnej prezeski Polskiego Radia, została odsunięta od mikrofonu dziennikarka Agata Kasprolewicz. Była dziennikarką redakcji zagranicznej. Zna języki, jest laureatką nagrody Grand Press za zagraniczny reportaż radiowy, absolwentką zagranicznych uczelni – zauważył Ordyński.
– Kiedy na posiedzeniu rady programowej zapytałem panią Kamińską, odpowiedziała "Nie muszę się panu tłumaczyć". Kiedy powiedziałem o zasługach i nagrodzie dziennikarki, odpowiedziała "Ludzie mają różne nagrody". Tak byli traktowani ludzie w Polskim Radiu. Czy Kasprolewicz uprawiała propagandę komunistyczną? Była wybitną dziennikarką Polskiego Radia – opisał.

Ostre wypowiedzi posła Suskiego
Poseł Marek Suski z PiS przypomniał przejęcie kontroli nad mediami publicznymi w grudniu 2023 roku. – Największym nieszczęściem, dramatycznym momentem w historii mediów publicznych, porównywalnym do stanu wojennego, był napad bandycki na media publiczne i bandyckie przejęcie tych mediów. Uczestniczyliśmy w tym, kiedy za pośrednictwem policji, jakichś wynajętych agencji, napadli na media publiczne, wyrzucając prezesów i pracowników tych mediów ze swoich stanowisk. Mówicie o zwolnieniach, a tu nie było zwolnień tylko wyrzucanie za kołnierz, poza instytucję – mówił parlamentarzysta.
Zdaniem Suskiego TVP i Polskie Radio sięgają po stronniczych komentatorów. Poseł twierdził, że czas antenowy poświęcany opozycji ma służyć głównie jej krytyce.
– Media publiczne dzisiaj są tubą rządzących, tubą koalicji rządzącej, tubą głównie partii, która wiedzie prym w tej koalicji. Owszem, od czasu do czasu przedstawiciele opozycji występują w tych mediach. Wliczacie, jak są atakowani, jak się ich oskarża o różne rzeczy, w przypadku prezydenta o sutenerstwo – i to wliczacie do udziału opozycji w czasie antenowym. Pokazujecie w ten sposób, że opozycja też ma swoje miejsce w mediach publicznych. To wyjątkowa bezczelność – przekonywał Suski.

Poseł krytykował TVP także za postawę po wyborach prezydenckich. – Zaprzysiężenie prezydenta Karola Nawrockiego nie było transmitowane w telewizji publicznej, ani w TVP Polonia, ani w Programie 1 Polskiego Radia. Wygrał nie ten kandydat, którego promowała, ze wstydem powiem, polska telewizja, bo to telewizja antypolska, którą teraz prowadzicie. To radio też nie jest polskie, tylko antypolskie. Ja słucham czasem tego naszego polskiego radia, bo jestem patriotą. Z bólem słucham, bo tam jest propaganda lewacka, LGBT – mówił.
Transmisja z zaprzysiężenia prezydenta Nawrockiego była prowadzona przez wiele godzin na antenie TVP Info. Nie było jej natomiast w TVP1.
Później poseł Suski nawiązał do raportu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z monitoringu kampanii prezydenckiej. – Po tym raporcie, który przedstawiła pani przewodnicząca Glapiak, powinny być dymisje. To, co robicie, to zaprzeczenie misji publicznej, propaganda. Chyba Goebbels powstydziłby się, bo nawet oni nie potrafili kłamać jak wy – powiedział parlamentarzysta.

Borecki do Syguta: nie wiem czemu pan chwyta się za głowę
Serię pytań zadał reporter Republiki Adrian Borecki. – Telewizja Polska jest w nieustannej likwidacji, zdaje się pozornej. Czy to prawda, że pan Gorgosz, skoro telewizja jest w likwidacji, przebywa w Japonii za publiczne pieniądze w delegacji służbowej? Dlaczego TVP wydaje gigantyczne pieniądze na garnitury, koszule? – pytał.
– Mam przed sobą fakturę. Zakup z dnia 19 września 2024 roku. Faktura na prawie 58 tys. zł, z czego garnitury za 4,5 tys. zł, koszule za 720 zł czy marynarki za 2400 zł. Skoro TVP jest w likwidacji, to po co takie zakupy? Ile kosztowało obklejenie samochodów? Nie ma to wpływu na to, co oglądają widzowie. Czy obklejenie jednego samochodu kosztowało prawie 6 tys. zł, a większego około 10 tys. zł? Takie mnie dochodzą głosy z państwa spółki – mówił.
Kilka godzin później dział komunikacji korporacyjnej Telewizji Polskiej przesłał do mediów sprostowanie po tej wypowiedzi. – Likwidator TVP przebywa poza granicami kraju. I tylko to się zgadza. Nie jest w delegacji, jest na urlopie. I nie przebywa w Japonii. To prawda, że Telewizja Polska kupuje garnitury. To światowy standard, że prowadzący programy w telewizji występują w garniturach – poinformował nadawca publiczny.
Borecki odtworzył ze smartfonu sprzeczne wypowiedzi przedstawicieli sztabu Rafała Trzaskowskiego i TVP o tym, kto był organizatorem debaty w Końskich.
– Jeśli rzeczywiście całą debatę opłacał komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego, to pani Dunikowska-Paź powinna zostać zwolniona dyscyplinarnie za złamanie kodeksu etyki TVP, ponieważ dziennikarz TVP – sam to podpisywałem, kiedy pracowałem w mediach publicznych – nie może brać udziału w wydarzeniach organizowanych przez komitet wyborczy. Tutaj tak było. Jeżeli TVP opłacało prowadzących, wydawców, operatorów kamer, to jest nielegalne finansowanie kampanii wyborczej z publicznych pieniędzy. Albo beznadziejnie, albo jeszcze gorzej – mówił reporter Republiki.
TVP odesłała do swojego komunikatu z 16 kwietnia. – Podkreślamy, że wszystkie koszty związane z przygotowaniem debaty, łącznie z realizacją i wyprodukowaniem sygnału telewizyjnego, ponosi organizator tego wydarzenia. Jedynym kosztem poniesionym przez TVP jest wynagrodzenie prowadzącej oraz wydawcy – czytamy w nim. Nadawca zauważył, że ma obowiązek transmisji ważnych dla opinii publicznej wydarzeń.
Reporter Republiki pytał o obecność szefa TAI w przestrzeni dla sztabowców podczas debaty prezydenckiej "Super Expressu". – Dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Grzegorz Sajór był obecny podczas debaty prezydenckiej "Super Expressu" (28 kwietnia 2025), ponieważ został na nią zaproszony przez redakcję "Super Expressu" – odpowiedziała TVP.
Borecki odtworzył też wypowiedź prezydenta Warszawy, która padła już kilka miesięcy po kampanii. – Rafał Trzaskowski celowo przyznaje, że TVP go tak celowo oświetliła, żeby wyglądał na zmęczonego. Nie wiem, czemu pan chwyta się za głowę. Niech pan to wyjaśni z pana byłym albo obecnym znajomym, który pana zatrudniał w miejskiej spółce do zarządzania autobusami – mówił do dyrektora generalnego TVP Tomasza Syguta.
Kolejne pytania i odpowiedzi poznamy dopiero w przyszłym tygodniu. – Mamy co najmniej 11 osób, które chcą zabrać głos i salę jeszcze na 7 minut, więc ogłaszam przerwę do następnego tygodnia – stwierdził po kilku wystąpieniach Piotr Adamowicz, szef sejmowej komisji kultury z Koalicji Obywatelskiej.











