Schyłek magazynów dla mężczyzn. "Nie byłoby 'Playboya' w Polsce gdyby nie kobiety"

Marquard Media Polska zamyka wszystkie swoje tytuły prasowe, a grudniowe numery będą ostatnimi na rynku. Oznacza to także zniknięcie trzech tytułów z segmentu pism męskich: „CKM”, „Esquire” oraz „Playboya”. Ten ostatni oznaczał dla wielu nową epokę - wolnościowej prasy. - Nie byłoby Playboya w Polsce gdyby nie kobiety - uważa Tomasz Raczek, pierwszy redaktor naczelny tego pisma.

Nikola Bochyńska
Nikola Bochyńska
Udostępnij artykuł:
Schyłek magazynów dla mężczyzn. "Nie byłoby 'Playboya' w Polsce gdyby nie kobiety"
<!-- 1.6482s -->

Jak wynika z naszych informacji, nikt nie spodziewał się zmian w wydawnictwie. Redaktorzy naczelni mieli dowiedzieć się o tym na kilka minut przed spotkaniem z pracownikami, ale nie na tyle przed, by mogli z nimi najpierw sami porozmawiać. Jedni skończyli już wtedy pracę nad grudniowym numerem i w planach mieli już  kolejne, inni naczelni swoje wydania zamykali kolejnego dnia. Oznacza to, że nie mieli nawet szansy oficjalnie pożegnać się z czytelnikami.

- Marquard Media Polska jest ostatnim podmiotem z całej grupy, w którym segment prasy pochłania tak duże zasoby, mimo że w przeszłości przeprowadziliśmy szereg działań restrukturyzacyjnych, mających na celu jego uzdrowienie. Niewielka skala działalności, bardzo konkurencyjny rynek, duża zależność od tytułów wydawanych na licencji i niedoskonały model biznesowy w tym obszarze zmusiły nas do zerwania z tą tradycyjną częścią biznesu - tłumaczył tę decyzję Bijan Khezri, CEO oraz współwłaściciel Marquard Media Group.

Raczek: zamknięcie "Playboya" to symbol końca pewnej epoki

Polska edycja Playboya pojawiła się na rynku w grudniu 1992 roku. 27 lat później kończy swoją historię nagle - również grudniowym wydaniem. Pierwszym redaktorem naczelnym pisma był Tomasz Raczek, a wśród stałych współpracowników początkowo były takie nazwiska jak: Wojciech Mann, Marek Niedźwiecki, Stanisław Lem, Jan Młodożeniec, ale i Janusz Korwin-Mikke. Na pierwszej okładce polskiej edycji zaprezentowała się Malwina Rzeczkowska. Później prezentowały się tam takie gwiazdy jak śp. Kora Jackowska, śp. Anna Przybylska, Doda, Kayah, Martyna Wojciechowska, Katarzyna Figura czy Anna Mucha.

- Odpowiadam za pierwsze pięć lat istnienia Playboya. Przez pierwsze trzy lata byłem redaktorem naczelnym, przez następne dwa - dyrektorem zarządzającym polską edycją. Początkowo istniała pewna nierównowaga pomiędzy marketingiem a zawartością merytoryczną pisma, na rzecz tej drugiej. Było w nim więcej materiałów dziennikarskich, a moja rola jako naczelnego była istotniejsza, niż dyrektora marketingu i działu reklamy. To się zmieniło, więc zdecydowałem się odejść. Bardzo wiele treści w piśmie zaczął dyktować dział marketingu. Redaktor naczelny musiał realizować ich pomysły, rezygnować ze swoich założeń i oddawać strony na rzecz przestrzeni reklamowej, zgadzać się na artykuły sponsorowane, które nie były jako takie podpisane. Dlatego uznałem, że dalsza praca w tym tytule nie ma sensu. Zwiększyła się także ilość reklam, która doszła do połowy zawartości pisma, później tę granicę przekroczono,  by zakończyć żywot pisma jako katalogu reklamowego - tłumaczy w rozmowie z nami Tomasz Raczek.

Według niego "Playboya" przez pierwsze lata przede wszystkim kupowały kobiety swoim mężczyznom. - Był on traktowany jako pismo prestiżowe, czego dowodem był fakt, że dystrybutorzy prasy nigdy nie zakrywali okładek, nie pakowali go w folię. Był magazynem dostępnym dla wszystkich. To, że na początku tytuł w ogóle się utrzymywał wynikało po części z tego, że to kobiety były dużo bardziej otwarte na zmiany, otwarte obyczajowo. Kobieta, kupując Playboya najpierw sprawdzała co jest w środku i - niezależnie od zawartości intelektualnej, która była na bardzo wysokim poziomie - sprawdzała czy nie zagrażają jej zdjęcia. Zawsze były bardzo wyidealizowane, nie kojarzyły się z prawdziwym życiem, a raczej z fantazjami. To doprowadzało do wniosku, że nie są groźne - mówi nam pierwszy redaktor naczelny pisma.

Kolejnym powodem, dlaczego według niego to kobiety uratowały Playboya był fakt, że w latach 90. nie było rynku reklam dla mężczyzn, ponieważ dla nich istniały tylko trzy rodzaje reklam: samochody, papierosy i alkohol.

- Wtedy jeszcze wszystkie trzy kategorie były legalne. Później zostały same samochody, na których nie można było utrzymać czasopisma. Zwykle reklamy zajmowały w tamtych czasach 1/3 magazynu. Nie było reklam męskich kosmetyków. Zaczęliśmy zatem reklamować luksusowe kosmetyki dla pań, erotyczną bieliznę. Tym samym chcieliśmy podpowiadać panom, co mogliby kupić w prezencie swoim partnerkom. Zostało to zaakceptowane przez mężczyzn, a przez kobiety przyjęte z zachwytem. Ludzie mediów stawali na głowie, by wprowadzić Polskę do Europy Zachodniej również obyczajowo i co z tym związane - aby wszystkie sławne tytuły pojawiały się również i u nas - opowiada historię magazynu Raczek.

W opinii dziennikarza zamknięcie Playboya to symbol końca pewnej epoki. - Za nim szła pewna filozofia. Hugh Hefner wydał nawet książeczkę, gdzie sformułował po co wydaje to pismo, jak chce zmienić myślenie mężczyzn o sobie. Wtedy królował purytański konserwatyzm - ich wartość była mierzona tym, ile zarabiali i jaki status dawali swojej rodzinie. Hefner mówił, że życie nie tylko polega na tym, by zarobić więcej pieniędzy i mieszkać w lepszej dzielnicy, ale by czerpać przyjemność z życia. Dlatego podtytuł Playboya to „rozrywka dla mężczyzn”. Playboy był nie tylko pismem, który rozchodził się w milionowych nakładach na całym świecie i miał dwadzieścia kilka edycji. Był rewolucją, otwarciem, jego przesłaniem było cieszenie się życiem. Zamknięcie Playboya stało się symbolem - podsumowuje.

Kobieta na czele "Playboya". To była jednak rewolucja

W czerwcu br. Anna Mierzejewska została pierwszą w 27-letniej historii redaktor naczelną polskiej edycji magazynu „Playboya”. Pierwszy numer zrealizowany pod jej kierownictwem ukazał się na rynku 12 czerwca. Motywem przewodnim pisma pod jej kierownictwem była hasło SEKS.MISJA. W pierwszym wywiadzie, jaki udzieliła mediom dla portalu Wirtualnemedia.pl mówiła, że magazyn „zawsze definiował przestrzeń wolności w myśleniu”.

Po ogłoszeniu decyzji o zamknięciu tytułów w sieci pojawiły się wiele „żartobliwych” komentarzy typu: „Dać Playboya kobiecie, a zaraz go zamkną”. Spytaliśmy Tomasza Raczka, co sądzi na ten temat. - W ciągu ostatnich miesięcy nie czytałem i nie widziałem Playboya. Wiem, że redaktor naczelną była dziewczyna, która jest feministką. Czytałem wywiad z nią, więc wiem, czym się kierowała, dokonując zmian. Nie miałem jednak w ręku Playboya, którego redagowała. Pomysł, by redaktor naczelną była kobieta nie był jednak karkołomny - pismo przez kilkanaście lat prowadziła córka Hugh Hefnera - Christie Hefner. To, że kobieta zarządza Playboyem nie jest niczym nadzwyczajnym. Tyle, że ona nie była feministką i tworzyła gazetę zgodnie z pomysłem jej ojca. U nas również to kobieta doprowadziła do wydania pierwszego Playboya – to dzięki Beacie Milewskiej, której marzeniem było wydawanie tytułu. Kobiety zawsze były związane z tym tytułem, to nic nowego. Nie muszą też trafiać w męskie gusta, należy jedynie odpowiednio dobrać sobie współpracowników. Potem to, jak oceniane jest pismo widać na podstawie poziomu sprzedaży i badań opinii czytelników - stwierdza jednoznacznie Tomasz Raczek.

Anna Mierzejewska w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl podkreśla, że ostatnie miesiące były dla niej „szalenie istotne”.

- Szkoda, że ta przygoda trwała tak krótko. Cieszę się jednak, że było to choć sześć miesięcy i udało się znowu poruszyć rynek. Okazało się, że „Playboy” w takiej formie był potrzebny. Ludzie szukali wolnościowej retoryki, takiej, która nie narzuca schematów myślenia. Nie chciałam narzucać określonego sposobu myślenia, opcji politycznej. Zależało mi na tym, aby był u nas i Jerzy Urban, i Bartosz Bielenia. Chciałam odpowiadać na rzeczywiste, teraźniejsze potrzeby czytelników. Myślę, że to się udało. Dostaję mnóstwo wiadomości, świadczących o tym, że ludzie bardzo żałują zamknięcia Playboya. Ja również bardzo żałuję, robiłam ten magazyn z prawdziwymi specjalistami. Nigdy nie spodziewałabym się, że ludzie mogą być – nawet po tylu latach pracy w jednym tytule – aż tak kreatywni, oddani, wychodzący poza bańkę. Nagle przyszła młoda dziewczyna, która miała kompletnie inną wizję i oni ją zaakceptowali. Skoro faceta poznaje się po tym, jak kończy, to może niech puentą Playboya będzie to, że skończył z kobietą - zaznacza.

Zaznacza jednocześnie, że prowadząc tytuł próbowała udowodnić mężczyznom, że wchodząc do ich świata nie zamierza im go zagarnąć. - Co więcej: zamierzałam dodać czegoś z kobiecej perspektywy. Kobiecość łagodzi obyczaje, taki więc był mój cel. Nie sądziłam, że to będzie wzbudzało aż tak negatywne emocje. Dostałam wiele takich komentarzy, choć dużo więcej było pozytywnych. Z perspektywy czasu dużo więcej. Nie mam za złe mężczyznom, że mnie krytykowali. Jeżeli udało mi się otworzyć choć część czytelników na nowe treści, być może bardziej kobiece - to sukces. Choć osobiście jestem zdania, że w dzisiejszych czasach nie ma już podziału na treści kobiece i męskie, przy jednoczesnym gloryfikowaniu różnic między nami. Chciałam też pokazać, że każda kobieta jest „jakaś”. Nie widziałam powodu, dlaczego w Playboyu miałby być prezentowany określony kanon kobiecości. W dzisiejszych czasach, w XXI wieku. Za chwilę mamy 2020 rok. Może dość? - pyta retorycznie.

W rozmowie z nami stwierdza, że na początku chciała zadowolić wszystkich, potem jednak zrozumiała, że tak się nie da. - Zaczęłam wierzyć w to, że zadowolić muszę tylko siebie. Jeżeli patrzę w lustro i myślę, że zrobiłam to najlepiej, jak umiałam, to znaczy, że było warto. Na dobrą sprawę dla większości to było zagranie marketingowe: „gówniara na stanowisku, które jest przeznaczone dla mężczyzn”. Myślę, że zmiana zaczyna się wtedy, kiedy ludzie trafiają nie na swoje miejsce - ocenia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.

Według niej istotny jest również fakt, że dostała bardzo dużo wiadomości od mężczyzn postawionych na wysokich stanowiskach, którzy zarządzają dużymi firmami. - Pisali, że bardzo się cieszą, że „Playboy” idzie w tę stronę, ponieważ starają się wprowadzać rozwiązania, które sprzyjają równouprawnieniu w swoich firmach. Nie dość, że zwracają uwagę na to, jaka jest liczba zatrudnionych kobiet, to jeszcze dbają o to, aby świadczenia były na takim samym poziomie, by nie było w ogóle różnic w płacach. To dla mnie bardzo istotne, to ogromny wyczyn. Cieszę się też, że otworzyłam Playboya na kobiety, że na nasze łamy udało nam się zaprosić wielu debiutantów, ale i osoby związane z kulturą masową. Mam nadzieję, że przez ostatni czas Playboy był dla ludzi rozrywką, dodatkiem do życia. Życie jest szare, ale ma wiele odcieni szarości. Chciałam, aby „Playboy” był pełen barw – mówi nam. - Chciałam dbać o czytelników, którzy już z nami byli, ale i rozszerzyć grono naszych odbiorców: pisać również dla ludzi w podobnym wieku, dla kobiet. Wydaje mi się, że to się udało. Kiedy rozmawiałyśmy kilka miesięcy temu twierdziłam, że to będzie ewolucja. Była to jednak mała rewolucja. Patrząc z perspektywy czasu absolutnie się tego nie wstydzę, jestem z tego dumna. Myślę, że wszyscy jesteśmy. Przełamaliśmy pewne stereotypy, które okazało się, że nadal istnieją - zauważa Anna Mierzejewska.

Jej zdaniem „Playboy” pod jej kierownictwem pokazał, że nic nie jest zero-jedynkowe. - Dla mnie nigdy taki nie był, ale w świadomości wielu - nadal był, co też nie jest niczym dziwnym, ani zaskakującym. Żyjemy otoczeni przez stereotypy, zamknięci w bańkach, schematach myślenia. Chciałam, aby Playboy nie krzyczał, że w Polsce jest albo czarne, albo białe. Chciałam, aby był pośrodku, w Polsce tego bardzo brakuje. Są sytuacje, w których moim zdaniem nie ma środka, takie jak: wolność, równość. W większości jednak jest - stwierdza.

Dodaje, że na przestrzeni ostatnich miesięcy okazało się też, że równouprawnienie w Polsce dalej jest bardzo kontrowersyjnym tematem. - To dla mnie największe zaskoczenie. Jedno to równość płci, bo jeśli chodzi o prawa osób LGBTQ jesteśmy bardzo daleko za krajami Europy Zachodniej. Bardzo doceniłam przez te miesiące różnice między płciami. Jesteśmy różni i to warto gloryfikować. Nie warto niwelować tych różnic. Jesteśmy biologicznie inni, jesteśmy stworzeni do innych celów. Dla mnie Playboy miał być wypadkową, miejscem w którym się spotykamy - i kobiety, i mężczyźni - podsumowuje ostatnia redaktor naczelna pisma.

Z naszych informacji wynika, że Anna Mierzejewska ma pozostać w wydawnictwie - taką propozycję miał przedstawić jej zarząd. Będzie mogła w nim rozwijać własny, digitalowy projekt, jeśli zostanie zaakceptowany przez kierownictwo.

Powrót konserwatyzmu zabił "Playboya"

Według Tomasza Raczka powodem upadku segmentu pism męskich jest powrót konserwatyzmów oraz nacjonalizmów. - Obecnie wraca konserwatyzm, ludzie się zamykają w sobie, są lękliwi. Do tego powrót nacjonalizmów, a to nie sprzyja lekkości podchodzenia do życia i rozrywce. Nie sprzyjało to Playboyowi, moim zdaniem umarł z braku „tlenu” w powietrzu. To, co się stało w Polsce to lokalny wymiar tego, co dzieje się w wymiarze światowym – ocenia.

Dodaje, że do upadku pism mogły przyczynić się koszty licencji. - Koszty licencji to pewna stała suma, która jest bardzo wysoka. Nic dziwnego, że obecnie mogła stanowić bardzo dużą część budżetu lub pismo nie było w stanie na siebie zarobić. Decyzja zarządu jest oczywiście czysto biznesowa, ale według mnie, do niej dołożył się klimat obyczajowy i to, ze media przesuwają się do internetu – wylicza Tomasz Raczek.

Słaba kondycja segmentu pism męskich, zostaje CKM.pl

Większość magazynów wydawanych przez Marquard Media Polska w bieżącej dekadzie notowała spore spadki sprzedaży. Według danych ZKDP w pierwszej połowie br. średnia sprzedaż ogółem „Cosmopolitan” wynosiła 27 430 egz. (22,7 proc. mniej niż rok wcześniej), „Joy” - 23 362 egz. (po spadku o 29,7 proc.), a „Harper’s Bazaar” - 15 567 egz. (17,4 proc. w dół).. Natomiast wynik sprzedażowy „Playboya” zmalał w tym okresie o 12,4 proc. do 20 375 egz., a „CKM” o 19,7 proc. do 13 275 egz.

Dla porównania w całym 2016 roku średnia sprzedaż ogółem „Cosmopolitan” wynosiła 63 484 egz. (po spadku o 18,4 proc. rok do roku), „Joy” - 56 855 egz. (24,9 proc. w dół), „Playboya” - 29 680 egz. (19,7 proc. w dół), „CKM” - 21 138 egz. (22,2 proc. w dół), , a „Harper’s Bazaar”- 24 221 egz. (5,9 proc. w dół). Natomiast w 2012 roku „Cosmopolitan” sprzedawał się średnio w 93 368 egz., „Joy” w 113 155 egz., „Playboy” w 47 869 egz., a „CKM” w 45 016 egz.

Z kolei „Esquire” nie został zgłoszony do ZKDP.

Słabe wyniki segmentu prasy męskiej komentuje Raczek jednoznacznie: - Segment prasy męskiej na dobrą sprawę nigdy w Polsce nie powstał. Cały czas był segmentem życzeniowym - bardziej chcieliśmy udowodnić, że istnieje, niż rzeczywiście istniał. „Playboy” przez pierwsze lata funkcjonował wyłącznie dzięki temu, że kupowały go kobiety. Mężczyźni w Polsce nie byli przyzwyczajeni do zakupu dla siebie pism luksusowych. Tradycja czytania przez panów była związana z pismami hobbistycznymi. Magazyny związane z samym sobą, światopoglądem, myśleniem o swoim wyglądzie, o tym, co jest modne - były nieatrakcyjne. Jeśli ktoś interesował się tym, co się dzieje na świecie, to przez pryzmat tygodników opiniotwórczych - ocenia.

Dodaje, że polski rynek pism męskich zawsze był dychawiczny. - Polscy mężczyźni nigdy nie zdobyli się na to, by myśleć o sobie jako o ludziach wesołych, którzy potrafią się bawić, cieszyć życiem. Głównym celem jest nadal zarabianie pieniędzy, utrzymanie rodziny i przydatność społeczna. Bardzo w to wierzę i zawsze to podkreślam: „Playboy” istniał w Polsce tylko i wyłącznie dlatego, że pomogły mu kobiety. Nie byłoby „Playboya” w Polsce gdyby nie kobiety. Jestem tego pewien – podkreśla pierwszy redaktor naczelny magazynu.

Redaktorem naczelnym „CKM” od czerwca br. był Paweł Jaśkowski. Za jego kierownictwa m.in. zrezygnowano ze zdjęć modelek na okładkach, są tylko grafiki z nimi.

- CKM.PL zostaje i wydawnictwo wyraża chęć rozwijania brandu online. W najbliższych tygodniach stronę czeka redevelopment i dostosowanie go do obecnych standardów. Trwa też opracowywanie strategii dla serwisu - mówi nam Paweł Jaśkowski.

Według niego na decyzję kierownictwa „na pewno wpływ miał Excel: opłaty licencyjne, rosnące koszty produkcji oraz dystrybucji i wynagrodzenia”. - Internet poniekąd miał wpływ, jednak jest bardzo duża grupa czytelników przyzwyczajonych do druku. To przyczyny, a jeśli chodzi o wnioski i rozwiązania, to na pewno trzeba intensywniej monetyzować brandy akcjami specjalnymi, niestandardowymi formatami reklamowymi, a nie liczyć na przychody ze sprzedaży egzemplarzowej i z tradycyjnych reklam, bo to u czytelników i użytkowników powoduje alergię - ocenia Jaśkowski.

Dodaje, że coroczne spadki sprzedaży prasy sięgają 25 proc., ale „możliwe, że czytelnicy portfolio MMP migrują do innych tytułów, więc może w tym roku nie będą mocno odczuwalne dla konkurencji”. - Jednak spadek czytelnictwa prasy, to trend nie do zatrzymania, każde czasopismo ma swój termin ważności, a my walczymy o jego odroczenie. Chodzi oczywiście o spadki do granicy opłacalności wydawania. Segment pism męskich ma szansę jeszcze jakiś czas przetrwać, jednak za printem musi iść mocny online i monetyzowanie marki również w akcjach specjalnych i eventach. Coś, czego my nie zdążyliśmy dokończyć - podsumowuje redaktor naczelny „CKM”.

Marquard w Polsce od 1992 roku

Marquard Media Polska działa od 1992 roku, należy do szwajcarskiej grupy kapitałowej Marquard Media International, która jest też obecna m.in. w Niemczech, Austrii i na Węgrzech.

W portfolio wydawnictwa były głównie magazyny lifestylowe, luksusowe i młodzieżowe, a na rynkach zagranicznych także komputerowe. W Polsce od lat 90. do jesieni 2007 roku publikował też „Przegląd Sportowy”, sprzedał ten tytuł firmie Axel Springer Polska (obecnie Ringier Axel Springer Polska), przejmując w zamian tygodnik „Pani Domu” oraz miesięczniki „Olivia”, „Cienie i Blaski” oraz „Sekrety Serca”.

Jesienią 2009 roku tytuły „Pani Domu”, „Cienie i Blaski” oraz „Sekrety Serca” Edipresse Polska w zamian za „Hot Modę i Shopping”, natomiast „Olivię” sprzedał w 2012 roku Wydawnictwu Bauer.

W drugiej połowie lat 90. Marquard wydawał też magazyny młodzieżowe „Popcorn” i „Dziewczyna”, sprzedał te tytuły Axel Springer Polska, który zamknął je w 2012 roku.

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

KRRiT przedłuża koncesje. Chodzi m.in. o stacje Polsatu i Canal+

KRRiT przedłuża koncesje. Chodzi m.in. o stacje Polsatu i Canal+

Polsat Box udostępnił za darmo wiele kanałów

Polsat Box udostępnił za darmo wiele kanałów

Współpracownica Agory bez pieniędzy po porodzie? Firma odpowiada "Solidarności"

Współpracownica Agory bez pieniędzy po porodzie? Firma odpowiada "Solidarności"

KRRiT zaakceptowała plany mediów publicznych. Co z likwidacją kanałów TVP?

KRRiT zaakceptowała plany mediów publicznych. Co z likwidacją kanałów TVP?

Dwa nowe tytuły w ofercie InPostu. Zamówisz je do Paczkomatu

Dwa nowe tytuły w ofercie InPostu. Zamówisz je do Paczkomatu

Nowa prezeska wydawcy "Pisma"

Nowa prezeska wydawcy "Pisma"