Możliwość zażądania od koncernu Google usunięcia z wyników wyszukiwania danych konkretnych internautów pojawiła się w maju ub.r., gdy Trybunał Sprawiedliwości UE wprowadził „prawo do bycia zapomnianym”.
Teraz koncern Google opublikował oficjalne dane dotyczące liczby zgłoszeń w sprawie usunięcia danych po roku funkcjonowania nowych przepisów. Okazuje się, że w tym czasie osoby prywatne i firmy wysłały do wyszukiwarkowego giganta 254,2 tys. żądań dotyczących 922,3 tys. linków.

Na oficjalnej stronie poświęconej polityce prywatności Google podaje przykłady spraw, które napłynęły od internautów oraz sposobów, w jaki zostały rozwiązane. Z wyników wyszukiwania usunięto między innymi linki dotyczące sprawy obywatela Belgii, który został oskarżony o przestępstwa kryminalne, jednak później uwolniony od zarzutów przez sąd wyższej instancji. Z kolei usunięcia danych z wyszukiwarki odmówiono wysokiemu rangą urzędnikowi na Węgrzech, który kilka dekad wcześniej został oskarżony o przestępstwo. Google podaje także przykład z Polski, gdzie zamożny biznesmen zażądał usunięcia materiałów dotyczących jego procesu z jedną z gazet. W tym wypadku prawnicy Google nie zgodzili się na skasowanie linków.
Globalnie Google odpowiedział pozytywnie na 41,3 proc. próśb o usunięcie danych, w 58,7 proc. przypadków odmówił żądaniom internautów. Google podał także listę stron, do których najczęściej prowadziły linki kwestionowane przez internautów. Na pierwszym miejscu znalazł się Facebook, w wypadku którego usunięto ponad 6,8 tys. linków. Na kolejnych miejscach znalazły się strony profileengine.com (ponad 6 tys. usuniętych linków) oraz groups.google.com (4 tys. linków). W wypadku serwisu YouTube liczba ta wynosi ponad 3,9 tys. adresów URL, a Twittera - z górą 2,5 tys. linków.

Z Polski w ciągu roku napłynęło do Google ponad 7 tys. zgłoszeń dotyczących usunięcia 27,5 tys. linków z wyników wyszukiwania. Google zaakceptował 38,6 proc. tych żądań, w pozostałych wypadkach odmówił usunięcia zgłoszonych danych.












