SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Aleksander Gawronik prawomocnie uniewinniony od zarzutu podżegania do zabójstwa Jarosława Ziętary

Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji uniewinniający Aleksandra Gawronika od zarzutu podżegania do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Wyrok jest już prawomocny.

Sędzia Grzegorz Nowak podkreślił w uzasadnieniu piątkowego wyroku Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, że „z pewnością oskarżony jest osobą kontrowersyjną w odbiorze społecznym”, z którą mogą się łączyć zarówno oceny i opinie pozytywne, jak i negatywne. „Przy czym, zwłaszcza ten wątek tych ocen negatywnych sam w sobie nie może determinować kierunku ocen i sposobu dokonania ocen dowodów, które przeprowadzono w danym postępowaniu sądowym, a które finalnie mają przemawiać za odpowiedzialnością karną tego człowieka” – mówił sędzia.

Dodał, że jednocześnie należy zauważyć, że „na kanwie tej sprawy, szeroko pojętej, wynikającej z tego, że najprawdopodobniej Jarosław Ziętara nie żyje, zginął, pojawił się szeroki materiał prasowy, dziennikarski również. Przy czym ten materiał sam w sobie nie może uchodzić za dowód w sprawie (...) także nie może on mieć przełożenia na sposób procedowania i sposób dokonania określonych ocen, dowodów zebranych w sprawie”. Sąd przypomniał także, że rolą sądu II instancji nie jest przeprowadzenie na nowo całego postępowania, a skontrolowanie m.in. poprzez analizę zarzutów zawartych w danym środku odwoławczym, w tym wypadku apelacji prokuratora, czy postępowanie sądowe, a także ocena dowodów i ustalenia faktyczne zostały przeprowadzone w sposób prawidłowy, a więc zgodnie z określonymi kanonami procesowymi.

Sędzia odnosząc się do argumentacji wskazanej w apelacji przez prokuratora skupił się m.in. na kwestii oceny zeznań kluczowych świadków w sprawie, w tym m.in. zeznań Macieja B. ps. Baryła. Według prokuratury, poznański gangster, odsiadujący wyrok dożywocia był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa Ziętary.

Sąd zaznaczył, że ocena zeznań tego świadka przez sąd I instancji, była dokonana prawidłowo. Sąd apelacyjny ocenił także, że w przypadku zeznań pozostałych świadków, którzy mieli uwiarygodnić zeznania Macieja B., „nie sposób dojść do przekonania, że ich relacje są na tyle wiarygodne, by w sposób jednoznaczny uwiarygadniały relacje Macieja B.”.

Sąd przypomniał też, że Maciej B. zmieniał swoje zeznania, a same w sobie były one niespójne. Ponadto, jak wskazał sąd, świadek ten w swoich intencjach „chciał siebie na wolności, a więc to w określony sposób go motywuje”. Wskazał też, że na temat wiarygodności "Baryły" wypowiadali się biegli z dziedziny psychologii – mimo, że jak wskazał sąd – wiarygodność psychologiczna nie jest tożsama z wiarygodnością świadka ocenianą przez sąd.

Mimo to, sąd w uzasadnieniu przywołał fragment opinii jednego z biegłych, który uczestniczył w przesłuchaniu świadka w sądzie, i który wskazał, że „ja nie jestem w stanie ocenić, w jakich momentach świadek mówi prawdę, a w jakich nie mówił prawdy i wskazać, w których momentach część jest prawdziwa, która odbiega do rzeczywistości, przeżyć i doświadczeń. Z uwagi na to, że świadek na różnych etapach bardzo często zmieniał swoje twierdzenia, bardzo trudno wskazać, które momenty są prawdziwe. Jego zeznania mają posłużyć pragmatycznym celom - on coś chciał uzyskać. Nie trzeba być biegłym z dziedziny psychologii, aby zobaczyć, że ktoś zaczyna manipulować faktami. Ja nie wiem czy to świadek mówi, czy to jest fakt. Czy wiarygodnie kłamie, albo mówi prawdę”.

Sędzia dodał też, że „Maciej B. mówi o określonych zdarzeniach z udziałem oskarżonego, że mają się one wydarzyć w określonym czasie, a w stosunku do dnia zaginięcia, pomiędzy zdarzeniem o którym mowa w zarzucie aktu oskarżenia, a dniem kiedy urywa się, że tak powiem ślad żywego Jarosława Ziętary, upływa kilka miesięcy. Nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia dlaczego jeżeli intencje miały być realizowane, a wyrażone wcześniej przez te podżeganie w wykonaniu oskarżonego, miano zwlekać z tymi czynnościami”.

„Jarosław Ziętara nie był osobą zbyt trudną, tak mówiąc to potocznie, do rozpracowania. Był czytelny. Było wiadome gdzie mieszka, gdzie pracuje, jaki jest jego tryb pracy, jak również sposób funkcjonowania. Osoby, o których mówi B., (…), które miały mieć motywy do tego, żeby zrobić krzywdę Jarosławowi Ziętarze na owe czasy (…) te osoby miały środki techniczne jak i siły w postaci ludzi, którzy mogliby to uczynić, a więc takie zachowanie i ten rozdział i ten rozdźwięk czasowy pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami torpeduje, że tak powiem, również supozycje pod względem logiki” – dodał.

Sędzia szczegółowo odniósł się także do pozostałych argumentów podniesionych przez prokuraturę w apelacji i wskazał, że były one chybione. Odniósł się m.in. do oddalenia wniosku o przesłuchanie jednego ze świadków. Sąd zaznaczył, że miał on być przesłuchany na okoliczność znajomości Gawronika z twórcą Elektromisu. Sąd zaznaczył jednak, że „było tajemnicą poliszynela, że ci dwaj mężczyźni mają ze sobą ścisłe związki, więc będziemy wyważać otwarte drzwi tak na dobrą sprawę tylko po to, żeby tego się dowiedzieć, a jednocześnie nie udzielić sobie odpowiedzi czy Gawronik podżegał, czy też jednak nie podżegał” – podkreślił sędzia.

Sąd odniósł się także do kwestii tymczasowego aresztowania Gawronika, które miało miejsce jeszcze przed rozpoczęciem procesu przed sądem I instancji. Jak przypomniał, „podstawą tego aresztowania były materiały dowodowe, które się de facto nic nie zmieniły z momentem, kiedy wpłynął akt oskarżenia do sądu I instancji. Nie ulega wątpliwości (…) że mając na względzie pozycję oskarżonego w stosunku do wielu osób, które miały być przesłuchane w toku tego procesu, miał on realną szansę na oddziaływanie na te osoby, aby w określony sposób złożyły określonej treści zeznania. Mimo tego prokurator zdecydował się na uchylenie tego aresztu. Powiem szczerze, jest to postawa troszeczkę dla sądu niekonsekwentna” – zaznaczył sędzia.

Wyrok wydany w piątek przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu – utrzymujący w mocy orzeczenie sądu I instancji - jest już prawomocny.

Po ogłoszeniu orzeczenia Gawronik pytany przez dziennikarzy czy czuje satysfakcję z wyroku, powiedział, „pewnie tak”. „Obrabialiście mnie niektórzy z was wiele, wiele lat negatywnie - to co, mam się z tego cieszyć?” – powiedział.

„Trudno zachować pozycję, twarz, nazwisko w sytuacji kiedy wszyscy opowiadają dyrdymały. Pan prokurator (...) znakomicie umie manipulować dziennikarzami, to jest naprawdę znakomity fachowiec od tego – gorzej z dowodami” – dodał.

Autor aktu oskarżenia przeciwko Gawronikowi prok. Piotr Kosmaty z Prokuratury Regionalnej w Krakowie powiedział mediom, że nie zgadza się z orzeczeniem sądu. "Po prostu sąd inaczej ocenia te dowody, zmierzając do tego, że świadkowie są niewiarygodni. Natomiast ja uważam, że ten materiał dowodowy, który został zgromadzony na etapie śledztwa, jak i później w całym procesie przed sądem I instancji, jak i II instancji w pełni wykazał, że Aleksander Gawronik dopuścił się tego czynu” - wskazał.

„Będę korzystał do końca ze wszystkich możliwości prawnych, aby mówiąc kolokwialnie, walczyć o sprawiedliwość, a mianowicie doprowadzić do skazania pana Gawronika, i jeszcze do tego, aby jakiś kolejny sąd - mam nadzieję - po ostatecznym uchyleniu tego wyroku ocenił raz jeszcze te dowody i żeby móc przeprowadzić te dowody, których nie mogłem z uwagi na decyzję sądu I instancji” – podkreślił.

Prokurator zapowiedział, że zwróci się o pisemne uzasadnienie wyroku sądu. „Wtedy będę dopiero mógł ocenić co napiszę w tej kasacji” – powiedział.

Prokurator pytany przez dziennikarzy, czy tę sprawę ocenia jako swoją największą porażkę zawodową powiedział, że od samego początku miał świadomość, że jest to sprawa ciężka, a podjął się jej prowadzenia i jak zaznaczył – jeszcze raz zrobiłby to samo.

„Proszę pamiętać o tym, że ta sprawa miała miejsce w 1992 roku (…) To był inny świat, nie było telefonów komórkowych, nie było kamer, nie było żadnej innej techniki, która by nam pomogła w tym postępowaniu. Mimo to tylko i wyłącznie na podstawie żmudnej pracy ze świadkami postanowiłem prowadzić tę sprawę i postanowiłem oskarżyć Aleksandra Gawronika - i całkowicie jestem zgodny w swoim sumieniu z tym, co zrobiłem. Ja tego nie odbieram w kategoriach porażki” – zaznaczył.

Pytany, czy w tej sprawie – z perspektywy prokuratora – dało się zrobić coś więcej, powiedział, że „zrobiłem co mogłem i nie wycofuję się z ani jednego ruchu, który został wykonany”. „Będziemy dalej walczyć. Jeżeli uzyskam to uzasadnienie, ocenię to uzasadnienie, będę orędownikiem na pewno skierowania kasacji do Sądu Najwyższego. Zresztą jak zauważyliście, pan mecenas (obrońca Gawronika), w pierwszych słowa powiedział, że jest przekonany, że nie dam im spokoju - więc potwierdzam te słowa: nie dam im spokoju. Nie na podstawie, jak powiedział pan Gawronik, manipulacji dziennikarzami, tylko na podstawie drogi prawnej, która mi przysługuje zgodnie z kodeksem postępowania karnego” – zaznaczył prokurator.

W lutym 2022 roku sąd I instancji nieprawomocnie uniewinnił b. senatora. Prokuratura, która zaskarżyła w całości wyrok poznańskiego sądu okręgowego, domagała się uchylenia orzeczenia sądu I instancji i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Obrona chciała natomiast utrzymania w mocy zaskarżonego wyroku.

Prokuratura oskarżyła byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na publikację pełnego nazwiska) o to, iż "chcąc, aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary, w związku z jego zawodowym zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej, nakłaniał do tego ustalonych pracowników ochrony firmy Elektromis, w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy, dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary, stwierdził: on ma być skutecznie zlikwidowany". Proces Gawronika toczył się przed poznańskim sądem okręgowym od stycznia 2016 roku. W lutym 2022 roku sąd nieprawomocnie uniewinnił byłego senatora. Proces apelacyjny ruszył pod koniec czerwca ub. roku.

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i z "Gazetą Poznańską". Ostatni raz widziano go 1 września 1992 r. Rano wyszedł z domu do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". W 1999 r. został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.

Dołącz do dyskusji: Aleksander Gawronik prawomocnie uniewinniony od zarzutu podżegania do zabójstwa Jarosława Ziętary

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Kodziara
Spokojnie, nasi nowi rządzący mówią, że teraz już każdy będzie równy wobec prawa - i Kamiński, i Gawronik.
odpowiedź
User
Karol
Panie sędzio Gonciarek, żurek, Juszczyszyn itp. o to walczycie, wolne sądy, dosłownie wolne, sprawa wlecze się do 1992roku. Jak długo suweren ma płącić podatki na taką patologie
odpowiedź
User
hmm
Wstyd i hańba. Bandzior Gaworek, który jest wspolwiny smierci Zientary na wolnosci. Brawo koalicja 13 grudnia!
odpowiedź