SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Branża życzliwie o Screening Room, kluczowe przełamanie oporu producentów i dystrybutorów (opinie)

- Pomysł dystrybucji online filmów w dniu ich kinowej premiery to propozycja zgodna z oczekiwaniami części internautów, i dobry sposób dla wytwórni na pozyskanie widzów i zwiększenie przychodów. Na razie jednak Screening Room pozostanie raczej niszowym rozwiązaniem, a o jego sukcesie zdecyduje wiele różnych czynników - oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci rynku internetowego oraz kinowego.

Informacje na temat startupu Screening Room i jego filmowej oferty pojawiły się w ubiegłym tygodniu. Według doniesień magazynu „Variety” Screening Room będzie umożliwiać wykupienie dostępu do wybranej premiery kinowej na 48 godzin, co będzie kosztować 50 dolarów. Dodatkowe 150 dolarów trzeba będzie zapłacić za odpowiednią przystawkę do telewizora. Technologia zastosowana w usłudze ma zabezpieczać przed kopiowaniem filmów. Głównym inwestorem Screening Room jest Sean Parker, współzałożyciel m.in. Napstera.

W rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl eksperci rynku internetowego i telewizyjnego z życzliwością spoglądają na pomysł zaprezentowany przez Screening Room, choć niektórzy podkreślają, że nie mamy tu do czynienia z zupełnie nową koncepcją.

- Sean Parker z projektem Screening Room chce urzeczywistnić model dystrybucji, którego już od dekady domagają się tzw. digital natives - podkreśla Michał Brański, wiceprezes ds. strategii Grupy Wirtualna Polska. - Szczególnie internetowi idealiści, którzy wierzą w to, że docelowo on-line wszystko będzie podane w postaci przeszukiwalnej, na życzenie, działać jak błyskawica, z liczbą pośredników zmierzającą do zera (a raczej jednego globalnego w każdej z kategorii). Sercem jestem z nimi i żywy mam w głowie obraz "globalnej wioski" (czasem małej miejscowości lub dosłownie wioski), w której to Polak, Chińczyk, Indonezyjczyk, Nigeryjczyk i Szwed mogą w dniu premiery kinowej odtworzyć najświeższą produkcję z Jennifer Lawrence lub Tomem Cruise’em, a nie kalkulować, czy i kiedy znajdą czas obejrzeć ten film w kinie, na VoD, czy na platformie płatnej telewizji - przyznaje Michał Brański. Dodaje, że upowszechnienie się Screening Room będzie zależało od przełamania własnych oporów wśród producentów i dystrybutorów filmowych.

- Dobrze wiemy, a wystarczy obserwacja rynku muzyki online (patrz: Spotify vs iTunes vs Tidal vs YouTube Music), czy też Netflixa (rezygnacja z droższych bibliotek produkcji kinowych na rzecz produkcji własnych), że wytwórcy treści tradycyjnie kontrolujący podaż (czyją produkcję sfinansują a czyjej nie) i dostęp do kanałów dystrybucji (marketing, relacje z sieciami kinowymi i retail, dystrybucja międzynarodowa) traktują tzw. release windows jako narzędzie maksymalizacji przychodów. Czy pełna z nich rezygnacja da lepszy efekt finansowy? Jestem zdania, że tak (rzeczona “globalna wioska”), ale rozumiem opór dystrybutorów, którzy musieliby postawić na szali sprawdzony model biznesowy - uwolnić rynek i narażać się na usunięcie z łańcucha pokarmowego (dezintermediacja) na rzecz platform (reintermediacja) - podkreśla Brański.

Swojego zaciekawienia ofertą szykowaną przez Screening Room nie ukrywa Kuba Sufin, dyrektor Ośrodka Mediów Interaktywnych Telewizji Polskiej. - To bardzo ciekawa i ważna informacja. Moim zdaniem, to ruch wyprzedzający pojawienie się online'owych "disruptorów" w branży filmowej - takich jak Netflix w liniowej telewizji - ocenia Kuba Sufin. - To, paradoksalnie, może wspierać rynek VOD dzięki wzmocnieniu nawyków online'owego korzystania z oferty filmowej. W oczywisty sposób zwiększy też zasięg dystrybucji kinowej, który jest z natury ograniczony przez liczbę sal. To zwiastuje dalszy wzrost branży, która w ostatnim czasie rozwija się i tak bardzo dynamicznie - zapowiada Sufin.

Artur Kurasiński, CEO Muse, zwraca uwagę na fakt, że koncepcja Screening Room nie jest nowością, dla producentów filmowych nowa usługa może być jednak wyjściem z ich nieciekawej obecnie sytuacji. - Pomysł zmiany paradygmatu dystrybucji filmów nie jest nowy - zauważa Artur Kurasiński.

- Zawsze na końcu wszystko rozbijało się o studia filmowe, które nie zgadzały się na eksperymenty i nie chciały zmian status quo. To co proponuje Sean Parker nie jest niczym nowym pod kątem technologicznym ani modelu biznesowego - raczej wyobrażam sobie, że studia w osobie Parkera mogą zobaczyć gwaranta dystrybucji na przykład za pomocą Facebooka. Wszystko wskazuje na to, że studia filmowe są pod ścianą - ogromne produkcje kosztują setki milionów dolarów a ich monetyzacja staje się coraz trudniejsza z powodów piractwa oraz oczekiwań rynku - zaznacza Kurasiński.

W przekazanym Wirtualnemedia.pl stanowisku sieć Cinema City Poland przewiduje, że pojawienie się na rynku takich inicjatyw jak Screening Room na razie nie zmieni w znaczący sposób sytuacji związanej z dystrybucją filmów kinowych. - Preferencje konsumentów dotyczące uczęszczania do kina, na premiery kinowe względem oglądania filmów w domu są stosunkowo stabilne - stwierdza Cinema City Poland. - Potwierdził to brak znaczących zmian w kinowym kanale sprzedaży wobec uruchomienia i wzrostu popularności usług VOD. Stąd wdrożenie projektu startupu Screening Room zajmującego się  udostępnianiem premier filmowych - bez względu na skalę, jaką byłby w stanie osiągnąć – nie powinno mieć znaczącego wpływu na nasz rynek. Natomiast jako międzynarodowa sieć kin Cinema City kibicuje wszelkim przedsięwzięciom, które mogą wpłynąć na ochronę praw autorskich twórców i producentów filmowych, przez ograniczenie nielegalnego rozpowszechniania dzieł.

Dla Michała Brańskiego nie ulega wątpliwości, że twórcy Screening Room obrali słuszną drogę relacji z sieciami kinowymi, a sama usługa może być ciekawym testem nowych dróg dystrybucji dla producentów. - Sean Parker słusznie nie buduje Screening Room w opozycji do sieci kinowych, które co prawda pozwalały na nieznaczne skracanie tzw. theatrical windows, ale odmawiały dystrybucji filmów, na które nie miały wyłączności w okresie 4 pierwszych miesięcy - zauważa szef strategii Grupy WP. - Dla samych wytwórni to może być kontrolowany rekonesans z możliwością wyciągnięcia wtyczki, gdyby tylko okazało się, że bilans eksperymentu jest negatywny. Oczywiście, eksperyment obserwować będą z uwagą operatorzy płatnej TV, płatnego VOD oraz studia filmowe i być może fundusze VC. Świat zmierza w kierunku dystrybucji nie oglądającej się na tradycyjne modele “okienek”. Jednak na dziś ani Netflix, ani Screening Room nie zmieniają obrazu rywalizacji w Polsce. Korzystamy (czytaj: tracimy jako konsumenci) na peryferyjności naszego rynku - podsumowuje Brański.

Dołącz do dyskusji: Branża życzliwie o Screening Room, kluczowe przełamanie oporu producentów i dystrybutorów (opinie)

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Newsman
Studia są pod ścianą panie Kurasiński?
To jakim cudem ostatnie hity zrobiły miliardy?

Prawda jest taka, że studia rozdają karty, bo to właśnie one produkują. Pośrednik, może co najwyżej sprzedać towar, jeśli go dostanie. Sean Parker jest pośrednikiem, i bez towaru, będzie mógł co najwyżej zrobić rewolucję we własnym domu.
odpowiedź
User
widz
Mi się bardzo podoba ten pomysł. Wiadomo, że jak tylko w dzień premiery film pojawi się w takim modelu dystrybucji, to od razu następnego dnia będzie można go ściągnąć z sieci. Jestem jak najbardziej na tak!
odpowiedź
User
grazyna slawuska
przypomina mi się sytuacja ,jak za czasów Prezydenta Wałęsy ministrem kultury został Piotr Szczepanik,,, hmmm.... teraz został Jacek Kurski-bo gra na gitarze przy ognisku?!
odpowiedź