SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Donat Szyller odchodzi z „Przekroju”. Kolejne zwolnienia

Donat Szyller, dotychczasowy p.o. szefa „Przekroju”, podjął decyzję o odejściu z redakcji. Powód? - Wypowiedzenie złożyłem we wtorek po tym, jak wydawnictwo zwolniło prawie cały zespół „Przekroju” - mówi Wirtualnemedia.pl Szyller.

- Ze stanowiska p.o. redaktora naczelnego „Przekroju” zrezygnowałem z kilku powodów, ale szczegóły powinny pozostać tajemnicą moją i wydawnictwa. Dość powiedzieć, że nie wyobrażam sobie pracy nad ogólnopolskim tygodnikiem z zespołem dziennikarskim liczącym kilka osób. Nasza redakcja była sukcesywnie okrajana. Wczoraj mogłem policzyć moich pracowników na palcach obu dłoni. Teraz wystarczy jedna - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Donat Szyller.

Zwolnienia w „Przekroju” związane są z planem restrukturyzacji we wszystkich mediach należących do Grzegorza Hajdarowicza. W najbliższych dniach redakcja tygodnika ma się przenieść do siedziby wydawnictwa Presspublica, które zostało przejęte przez Hajdarowicza. Tomasz Wróblewski, wiceprezes zarządu Presspubliki, powiedział we wtorek w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że w tej chwili, po zwolnieniach, w redakcji „Przekroju” pozostało łącznie siedem osób. Kurczą się także redakcje innych tytułów należących do Hajdarowicza, w „Sukcesie” pracują trzy osoby, a w tygodniku „Uważam Rze” - pięć. Planowane są także grupowe zwolnienia w „Rzeczpospolitej”.

Przypomnijmy, że w połowie br. zasadnicza część redakcji „Przekroju” przeniosła się z Warszawy do Krakowa (więcej na ten temat). W stolicy pozostał tylko kilkuosobowy zespół tygodnika pracujący wspólnie z redakcją „Sukcesu”.

Szyller poinformował nas, że fizycznie znika z wydawnictwa Przekrój od następnego poniedziałku, a wypowiedzenie złożył we wtorek po tym, „jak wydawnictwo zwolniło prawie cały zespół tygodnika”. - O przeszłości „Przekroju” napisano i powiedziano już niemal wszystko. Ja mogę dodać, że od wielu lat był to mój ulubiony tytuł. Jaki jest obecnie? Starałem się robić dobrą gazetę, na miarę możliwości budżetowych. Zespół „Przekroju” tworzyło niewiele osób, ale byli to bardzo dobrzy dziennikarze i redaktorzy. Jednak same umiejętności zespołu nie wystarczą, by sprzedać gazetę - stwierdza Szyller.

Były p.o. redaktora naczelnego „Przekroju” mówi, że miał pomysł na polepszenie sytuacji tygodnika. - Promocja nie musi kosztować milionów, ale być musi. Podwyższenie nakładu - owszem kosztuje, ale przy obecnych 70 tysiącach egzemplarzy nie da się ścigać z wysokonakładową konkurencją. Sprzedawaliśmy w porywach do 60 procent nakładu, zwykle 50. To mało? W liczbach bezwzględnych niewiele. W porównaniu do nakładu – chyba całkiem nieźle. To wynik podobny do tygodnika „Wprost” czy „Newsweek”. Być może teraz wydawnictwo jednak zdecyduje, czy chce konkurować na rynku, czy tylko trwać - podkreśla Szyller.

>>> “Uważam Rze” numerem jeden, a “Przekrój” liderem... spadku

Donat Szyller objął funkcję p.o. redaktora naczelnego tygodnika „Przekrój” we wrześniu br. po tym, jak Artur Rumianek, dotychczasowy szef magazynu, został pełnomocnikiem ds. programowych spółki Gremi Media (więcej na ten temat).

Donat Szyller, od końca marca br. pełnił w tygodniku „Przekrój” funkcję zastępcy Artura Rumianka. Z magazynem związany jest od 2010 roku. Wcześniej był między innymi szefem działu krajowego w „Dzienniku”.

Dołącz do dyskusji: Donat Szyller odchodzi z „Przekroju”. Kolejne zwolnienia

17 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Ksiądz bez majtek
Osoby, które objęły kierownictwo Przekroju dwa lata temu doprowadziły ten tytuł do kompletnego upadku. I nie ma się co dziwić, że zostały zwolnione. Dziwne, że tak długo zostały. Pomysłem na rozwój tytułu było zatrudnienie kolegów i koleżanek. Zresztą pomysły zmieniały się w zależności o humoru kierownictwa, a nie merytorycznych przesłanek. Zamawiano teksty, których potem nie publikowano i szły do kosza. Albo bez sensu kazano je poprawiać, aby redaktorzy mogli wykazać jak bardzo są potrzebni. Teraz sami pokażą jakimi są specjalistami kiedy będą pracować za tysiąc złotych od tekstu czekając na publikację po 5 miesięcy. Hajdarowicz tylko zaoszczędził pieniądze na niepotrzebnej promocji gazety, którą robiono po amatorsku.
odpowiedź
User
Antek emigrant (wenętrzny)
Może idzie do Rzepy?
odpowiedź
User
Gatsby
ciekawie w tym kontekście wygląda głośny powrót Przekroju do Krakowa sprzed kilku miesięcy. myślę, że takie kpiny Hajdarowiczowi (i jego publikacjom) popularności w tym regionie nie przysporzą...
odpowiedź