SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Festiwal w Opolu z wpadkami. "Na scenie udawany luz i drewniany Sierocki"

Artura Orzecha oburzyli prowadzący tegoroczny Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Macieja Orłosia zdenerwowało, że "całe grono artystów pokazuje się w okienku z logo TVP". - Za dużo było wzdychania do dawnych czasów i wybitnych artystów. Przez to umyka to, co tu i teraz dzieje się ważnego w polskiej muzyce - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Jarek Szubrycht, dziennikarz muzyczny.

Koncert „Od Opola do Opola” w ramach 58. KFPP; fot. TVPKoncert „Od Opola do Opola” w ramach 58. KFPP; fot. TVP

"Przepraszam, ale już mam dosyć tych pseudoprowadzących z TVP, którzy nie mają pojęcia o polskiej muzyce. Prowadzą programy o kuchni, depresji, balecie, teleturniejach, grach i igrzyskach. Przy okazji legendę w Opolu" - zżymał się na Facebooku Artur Orzech. Swój wpis zamieścił w piątek, 3 września wieczorem. Wtedy, gdy Telewizja Polska transmitowała pierwszy dzień 58. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu.

Koncert "Od Opola do Opola: Największe Gwiazdy! Legendarne Przeboje!" prowadzili prezenterzy "Pytania na śniadanie" Małgorzata Tomaszewska i Aleksander Sikora, a także dziennikarz muzyczny TVP Marek Sierocki. Z kolei podczas koncertu "Debiuty" na scenie opolskiego amfiteatru kolejnych artystów zapowiadali prowadzący śniadaniówkę TVP2 Ida Nowakowska-Herndon i Tomasz Wolny, który jest także gospodarzem "Panoramy".

Seria wpadek

Co tak zdenerwowało Artura Orzecha, który sam jest dziennikarzem muzycznym i wielokrotnie prowadził koncerty w Opolu, a przez wiele lat był komentatorem Eurowizji dla Telewizji Polskiej?

Być może wpadka Marka Sierockiego, który podał na żywo błędną datę śmierci Marii Koterbskiej. Widzowie usłyszeli, że piosenkarka zmarła 26 kwietnia 2021 r. "Wystarczyło zajrzeć do internetu" - komentował w sieci jeden z internautów. Maria Koterbska zmarła 18 stycznia tego roku.

Na scenie świętowano też 30. urodziny Kamila Bednarka. Odśpiewano mu "sto lat", choć wokalista obchodził je 10 maja. Czemu więc wspomniano o tym na scenie cztery miesiące później? Artysta wykorzystał jednak moment i zwrócił się do publiczności: "Dziękuję wszystkim fanom, że jedną trzecią życia mogłem spędzić na scenie. Ale będę nam życzył pogody ducha i tego, aby wróciły czasy, kiedy muzyka była bez podziału. Bo muzyka łączy, a nie dzieli, prawda?". Po tych słowach rozległy się oklaski.

Pierwszego dnia festiwalu była jeszcze wpadka techniczna. W pewnym momencie widzowie TVP usłyszeli głos prowadzącej koncert Małgorzaty Tomaszewskiej: "Mikołaj, jeszcze kran wyjechał mi". Tu wypowiedź się urywa, bo wyłączono prezenterce mikrofon. W sieci pojawiło się wyjaśnienie, że "kran" to w żargonie telewizyjnym urządzenie, które odpowiada za przemieszczanie się kamery. Prawdopodobnie prezenterka odezwała się do operatora, nie wiedząc, że ma włączony mikrofon.

"Konferansjerka była prostacka"

- Zgadzam się z Arturem Orzechem, że konferansjerka była niestety tragiczna. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej była tak prymitywna i prostacka - ocenia Michał Ogórek, dziennikarz, satyryk i felietonista, który pierwszego dnia festiwalu w Opolu w pewnym momencie wyłączył telewizor. - Udawana radość, udawany luz i do tego drewniany Sierocki. Gdybym był tam na miejscu, to strasznie bym się męczył. Żal starego Opola. Być może pamiętamy dziś tylko lepsze fragmenty tego festiwalu, bo przecież tam zawsze było dużo szmiry, ale jednak robiono to z większym smakiem, a oprawa była o niebo lepsza.

W internecie swojego oburzenia na artystów, którzy zdecydowali się wystąpić w Opolu, nie krył Maciej Orłoś, były dziennikarz Telewizji Polskiej, w której przez 25 lat prowadził "Teleexpress". "Mamy niebywałą, skandaliczną, haniebną propagandę uprawianą przez TVP w programach informacyjnych i publicystycznych, a tu (...) całe grono artystów pokazuje się w okienku z logo TVP" - żalił się na Facebooku.

Na festiwalu wystąpili m.in. Maryla Rodowicz, Natalia Kukulska, Sylwia Grzeszczak, Cleo, Anna Dereszowska, Justyna Steczkowska, Izabela Trojanowska i zespoły Enej, Lombard, Kombi, IRA.

Orłoś pisze dalej: "Przyznam, że ze zdumieniem zorientowałem się na podstawie informacji w sieci, że przez scenę tegorocznego festiwalu przewinęło się mnóstwo artystów o uznanych nazwiskach i - tak mi się wydawało (najwyraźniej niesłusznie) - poglądach, które wykluczają udział w imprezie TVP. Niektóre nazwiska zaskoczeniem nie są, ale wiele zaskakuje". Dalej w swoim wpisie Orłoś zwraca uwagę, że występom na festiwalu w Opolu towarzyszy hasło "Bądźmy razem". "Czyli ta telewizja, która na co dzień dzieli, mąci, manipuluje, nagle głosi wzniosłe hasło 'bądźmy razem'. No naprawdę - ci wszyscy artyści tego wszystkie nie widzą, nie czują, nie wiedzą? Powiecie: 'pecunia non olet' (pieniądz nie śmierdzi - przyp. red.), ale dalej mnie to nie przekonuje. Nawet w tych trudnych czasach 'pecunię' można znaleźć gdzie indziej. Jestem niemile zaskoczony, zdegustowany, zniesmaczony i musiałem się z Wami tym podzielić" - zakończył swój wpis były prezenter "Teleexpressu".

"Za dużo wzdychania do dawnych czasów"

- Rozumiem oburzenie Macieja Orłosia, ale nie chcę wypominać artystom, którzy wystąpili w Opolu, dlaczego to zrobili - komentuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Jarek Szubrycht, dziennikarz muzyczny "Gazety Wyborczej" i redaktor naczelny "Nowej Gazety Magnetofonowej". - To trudne dla muzyków czasy, bo w ciągu ostatniego półtora roku mają niewiele okazji, by dać koncert i w ten sposób zarobić. Rozumiem i głośno wspieram tych, którzy nie przyjęli zaproszenia do Opola. Ale nie chcę potępiać w czambuł każdego, kto tam zaśpiewał, bo nie znam ich motywacji. Winna jest Telewizja Polska, bo dzieli Polaków, a więc i muzyczne środowisko, a nie ci, którzy zostali podzieleni.

Szubrycht napisał w "Gazecie Wyborczej" jeszcze w trakcie trwania festiwalu, że "Opole dziś nie jest już nawet koncertem życzeń, bo dryfuje w stronę Zaduszek". - O ile hołd złożony zmarłemu kilka miesięcy temu Krzysztofowi Krawczykowi wydaje się naturalny, to wspomnienia wielu innych artystów podczas tej edycji festiwalu były przesadą - mówi nam Szubrycht. - Za dużo było wzdychania do dawnych czasów i wybitnych artystów. Przez to umyka to, co tu i teraz dzieje się ważnego w polskiej muzyce. Jeśli nie będziemy promować przyszłych gwiazd, to za kolejne 20 lat nie będzie czego wspominać.

Jednocześnie dziennikarz muzyczny zauważa, że festiwal w Opolu coraz mniej odzwierciedla główny nurt nowej polskiej muzyki popularnej. Zdaniem Szubrychta wynika to z dwóch powodów. - Część artystów bojkotuje Opole za to, czym w ostatnich latach stała się Telewizja Polska. Być może także TVP nie chce ich zapraszać z obawy o to, co mogą powiedzieć ze sceny. Widać też, że Festiwal Polskiej Piosenki zamienia się w paradę wspomnień i żeruje na nostalgii widzów. Kiedyś siłą Opola były premiery nowych piosenek gwiazd, ale też debiuty nieznanych wcześniej zespołów czy wokalistów. Dziś oba te koncerty zepchnięto na późne godziny wieczorne i okrojono do dwóch zestawów składających się z dziesięciu występów każdy.

"Stypa łączyła się z weselem"

Michał Ogórek zauważa, że trudno było wyczuć, jaki nastrój ma towarzyszyć widzom. - Stypa łączyła się z weselem. Były egzekwie żałobne i niemal pogrzebowe przemowy, a jednocześnie wszystko podporządkowano sztucznej zabawie, w której prowadzący sprawiali wrażenie, że świetnie się bawią. Najbardziej to drażniło, gdy wspominano Marię Koterbską, o której powiedzieli, że była świetną kobietą w taki sposób, jakby chcieli dać do zrozumienia, że to była świetna laska. Na litość boską! - oburza się Ogórek.

Satyryk zawiedziony jest występem Anny Dereszowskiej, która wykonała utwór "Biały krzyż" z repertuaru Czerwonych Gitar. - Zarzucano jej, że fałszowała. Tego nie będę oceniał. Ale fałszem było wykonanie tej piosenki w telewizji Kurskiego. Napisano ją na fali odnowy moczarowskiej w 1968 r. Wówczas oczekiwano, że polscy wykonawcy powinni śpiewać zaangażowane piosenki - przypomina Michał Ogórek. - Zaangażowana piosenka była o partyzantach, ale nie o AK-owcach, tylko tych komunistycznych. Taki np. utwór "Po ten kwiat czerwony" śpiewany przez Urszulę Sipińską doskonale się wpasował w oczekiwania. A "Biały krzyż" to była sztandarowa piosenka patriotyczna komunistyczna, z której wówczas się wyśmiewano. Klenczon niestety dał się złapać w pułapkę, bo piosenka powstała na zamówienie polityczne. I co mamy dziś? Annę Dereszowską, która ją śpiewa w telewizji Kurskiego - śmieje się Ogórek.

Chodziło o wysokie słupki oglądalności?

Pytam Jarka Szubrychta, czy dobór gwiazd i program festiwalu nie był ułożony pod widownię TVP tak, by zapewnić jej dobre wyniki oglądalności. Z danych Nielsen Audience Measurement, opracowanych przez portal Wirtualnemedia.pl wynika, że telewizyjna Jedynka w czasie transmisji festiwalu w Opolu była liderem rynku. Największą popularnością w TVP1 impreza cieszyła się pierwszego dnia podczas transmisji koncertu "Od Opola do Opola". Wydarzenie śledziło średnio 1,59 mln widzów.

- Być może doraźnie to działanie ze strony władz TVP wydaje się sensowne, ale to podcinanie gałęzi, na której się siedzi - uważa Jarek Szubrycht. - A tak wcale być nie musi. Na Festiwalu Piosenki Włoskiej w San Remo, który wydawał się znacznie większym skansenem, udało się ostatnio odświeżyć formułę i wygrywają tam artyści, którzy podobają się młodemu pokoleniu Włochów. To muzyka popularna, ale ocierająca się o rap czy rock. To stamtąd przybył zespół Måneskin, który w tym roku wygrał Eurowizję. Dziś grupa stała się idolem nastolatków w wielu krajach. Ten przykład pokazuje, że można stworzyć wartościowy festiwal, nawet jeśli ma się widzów w wieku 40+, a nie trzeba im ciągle puszczać przeboje z ich studniówek. Niestety w TVP nie ma ani pomysłu, ani zapewne ochoty na zmianę, a festiwal w Opolu pokazał, że liczą się wysokie słupki oglądalności.

Dołącz do dyskusji: Festiwal w Opolu z wpadkami. "Na scenie udawany luz i drewniany Sierocki"

34 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Zibbi
Fajni komentatorzy - Orłoś, Orzech i jakiś no name z GW. Jeszcze tylko Durczoka brakuje.
odpowiedź
User
Bubu
Duzo kłapania chłopaków o byłej dziewczynie
odpowiedź
User
rozbawiony socjalistami z pSSu
Fajni komentatorzy - Orłoś, Orzech i jakiś no name z GW. Jeszcze tylko Durczoka brakuje.

Fajny komentujący - jakiś no name troll pisowski ;)
odpowiedź