SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Rosyjska propaganda chce, żebyśmy dążyli do pokoju”. Kolejny etap wojny informacyjnej w cyberprzestrzeni

Rosja kontynuuje kampanię informacyjną przeciwko Polsce, eksponując narracje dotyczące udziału polskich najemników – alarmuje na Twitterze Stanisław Żaryn, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Polski. Zdaniem Michała Fedorowicza, analityka i prezesa IBIMS – jeszcze nigdy od chwili wybuchu wojny rosyjska propaganda nie była tak nasilona. - Uważamy, że domknięto pierwszy etap kampanii dezinformującej, wchodzimy w kolejny - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Fedorowicz.

Fot. iStockFot. iStock

Żaryn podkreśla, że rosyjska propaganda eksponuje także wątek rzekomej „powszechnej mobilizacji” w Polsce, która ma być dowodem na agresję Polski, determinację Warszawy do walki i „obrony swojej suwerenności za pomocą bezpośrednich środków militarnych”.

- Prokremlowskie ośrodki propagandowe przedstawiają czynne zaangażowanie PL w pomoc UA jako realizację interesów USA. Rosyjski politolog S. Glazyev przekonuje, że PL „istnieje tylko po to”, by pokonać RUS na UA i podobnie jak UA jest traktowana przez Waszyngton jak „mięso armatnie”. W jednej z głównych linii narracyjnych Kreml pozycjonuje Polskę jako kraj bezpośrednio zaangażowany w wojnę, podżegacza przedłużającego konflikt, który zbroi się i wykorzystuje swoich obywateli jak mięso armatnie zmuszone ginąć w obronie obcych (amer.) interesów - pisze pełnomocnik rządu.

Wojna dezinformacyjna nie słabnie, wręcz przeciwnie: nasiliła się w ostatnim czasie – mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Michał Fedorowicz, analityk danych, prezes Instytutu Badania Internetu i Mediów Społecznościowych. - Według naszych danych dzisiaj mamy najsilniejszy poziom propagandy rosyjskiej w mediach społecznościowych od rozpoczęcia wojny. Tamta strona nie była tak dobrze poukładana i aktywna w tej materii nawet rok temu, gdy zaczynali wojnę – przekonuje. I mówi nam, że dezinformacyjna wojna nie jest sprawą ani prostą, ani tak oczywistą, jakby się wydawało.

Co się dzieje na froncie informacyjnym?

Fedorowicz mówi, że w tej chwili – jak wynika z analiz Instytutu - wszystko wskazuje na to, że został domknięty pierwszy etap kampanii dezinformującej, który trwał mniej więcej od czerwca ub. roku do stycznia br. - Miał on na celu implementację narracji w przestrzeni mediów zachodnich, dotyczącą pokoju. Błędem bowiem jest myślenie, że dezinformacja rosyjska ma na celu to, byśmy przyjęli w Polsce poglądy Rosjan na temat wojny. To się nie wydarzy ani na Zachodzie, ani w Polsce.

Analitycy instytutu obserwują od kilku miesięcy zmianę narracji rosyjskiej wobec hasła „budowy pokoju”. - Była ona bardzo aktywna w czasie kampanii wyborczej we Włoszech i na tym haśle między innymi dużo zyskiwała premier Włoch. „Dzięki pokojowi będziemy mieli tańsze ceny gazu, benzyny” – itp. Ta narracja dobrze sprawdzała się w mediach niemieckich, francuskich i włoskich. No i została też zaimplementowana w Polsce – mówi Michał Fedorowicz, zaznaczając, że jest to bardzo niebezpieczna narracja.

Na dowód nasz rozmówca przytacza ostatnie badania Warsaw Enterprise Institute: wynika z nich, że 36 procent Polaków jest zdania, że powinniśmy promować pokój w Ukrainie za wszelką cenę, nawet kosztem ustępstw terytorialnych Ukrainy względem Rosji. To wzrost o cztery punkty procentowe od początku wojny. Również o cztery punkty procentowe, do 34 proc., zwiększył się udział tych, którzy uważają, że powinniśmy zaprzestać dostarczania broni na Ukrainę, bo to "podpala konflikt", który nie ma z nami żadnego związku. - Widać więc, że zaczynamy mówić „językiem pokoju”, i to jest ta zaimplementowana propaganda – mówi Fedorowicz. - Do lipca ub. roku nie mieliśmy w ogóle dyskusji na ten temat w Polsce: ale na terenie Włoch narracja „została odpalona” i trafiła też do nas. Teraz w naszej przestrzeni internetowej na wszystkich forach antykowidowych itp., temat pokoju jest bardzo aktualny.

Czemu ma to służyć?

Nawet jeśli założylibyśmy, że nikt Polsce tego „nie kupi”, to taka narracja przygotowywana jest na użytek rosyjskiego i ukraińskiego internetu – mówi Fedorowicz. I wyjaśnia: – Wszystkie te tezy i obrazy z Polski wtórnie trafiają właśnie tam. Błędem jest bowiem uważać, że dezinformacja rosyjska służy temu, żeby obywatel polski zagłosował na Rosję, to nie jest główny cel. Głównym celem jest pokazywanie z jednej strony propagandzie rosyjskiej, że jest źle w Polsce i ludzie się buntują, chcą pokoju, z drugiej - pokazywanie Ukraińcom: zobaczcie, Polacy – największy wasz sojusznik – nie chcą was wspierać.

Operacja dezinformująca na wszystkich kanałach i forach nie jest więc kierowana na Polskę: - Polska jest tutaj rodzajem teatrzyku; montowane są u nas pewne inscenizacje, demonstracje, które następnie wtórnie trafiają do internetu rosyjskiego i ukraińskiego żeby dowieść tez propagandowych. Pokazują je u siebie, mówiąc: zobaczcie, w Polsce jest źle. To ma osłabiać morale Ukraińców.

Wchodzimy w kolejny etap informacyjnej wojny

Ten etap dezinformacji kończy się jednak na spowszechnieniu wojny i dążeniu do pokoju. Co dalej? - Będziemy obserwowali teraz wylew informacji i publikacji z motywem przewodnim: „Ukraina powinna zacząć rozmowy pokojowe”. Chodzi o to, żeby zmiękczać obywateli, żeby coraz więcej osób mówiło, że „lepiej, żeby był już ten pokój”. Na zewnętrzny użytek będzie to używane do dalszej demobilizacji Ukrainy. Zatem to co, powinny robić wszystkie odpowiedzialne siły polityczne i społeczne w Polsce, to uświadamianie obywatelom, że to jest nasza wojna. A pokój za wszelką cenę nie jest dobrym rozwiązaniem. Jakkolwiek źle to by nie zabrzmiało: lepiej, żeby Ukraińcy walczyli, niż żebyśmy my walczyli – kończy nasz rozmówca.

Dobrym przykładem działania propagandy prokremlowskiej w tym zakresie jest Leszek Sykulski. Kilka dni temu Stanisław Żaryn ostrzegał przed tezami głoszonymi przez Sykulskiego, twierdząc, że jest on „jednym z komentatorów infekujących polską przestrzeń informacyjną tezami zbieżnymi z przekazem rosyjskiej propagandy przeciwko Polsce”. W konsekwencji Telewizja Trwam nie pokazała wypowiedzi Leszka Sykulskiego, usunęła też zapowiadający ją wpis. Sykulski miał mieć pogadankę nt. „Jakie są realne przyczyny wojny na Ukrainie, dlaczego do niej doszło oraz co mają z tym wspólnego Stany Zjednoczone Ameryki Północnej”.

Leszek Sykulski stoi także za kampanią propagandową "To nie nasza wojna", obejmującą m.in. billboardy.  Akcja ma wspierać nową inicjatywę Polski Ruch Antywojenny, założoną przez Sykulskiego oraz Sebastiana Pitonia. Także zdaniem Michała Fedorowicza wszystko wskazuje na to, że poglądy Sykulskiego są przejawem prokremlowskiej narracji.

Dołącz do dyskusji: „Rosyjska propaganda chce, żebyśmy dążyli do pokoju”. Kolejny etap wojny informacyjnej w cyberprzestrzeni

9 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
ae
W pokoju opartym na systematycznym i wymuszanym łamaniu praw człowieka, dziecka, pracy i innych porozumień międzynarodowych
odpowiedź
User
Neptun
Kiedy ruski okupant wylezie z Ukrainy? Najwyższy czas na to!
odpowiedź
User
dlg
Wiadomo:
Wojna to pokój.
Wolność to niewola.
Ignorancja to siła.

Każdy kto chce pokoju, chce wojny. A kto chce wojny, chce pokoju. Dziękuję naszym ekspertom.
odpowiedź