SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Internetowe reality-show Dzikowskich nie przyciągnie marek, za to może skrzywdzić dzieci (opinie)

Nadawana w internecie transmisja wideo z domu rodziny Dzikowskich z Poznania nie przyciągnie reklamodawców. Za to emisja obrazu 24 godziny na dobę bez moderacji może skrzywdzić dzieci i wpłynąć na ich poczucie bezpieczeństwa - oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci.

W piątek portal Wirtualnemedia.pl poinformował o interwencji Rzecznika Praw Dziecka w rodzinie Dzikowskich z Poznania, która od początku listopada udostępnia w internecie transmisje wideo z kamer zamontowanych w swoim mieszkaniu. Internauci mogli oglądać obraz ze wszystkich pokojów w domu (oprócz łazienki), również z pokojów czwórki dzieci, w tym dwójki nastolatków. Właśnie na to skarżono się do Biura RPD.

- Oswajaliśmy dzieci z myślą, że w domu będą kamery. Chcieliśmy zamontować kamery na czas remontu, żeby internauci widzieli, jak przebiega - tłumaczył portalowi Wirtualnemedia.pl Mieczysław Dzikowski. - Starszy syn ewentualnie pyta, po co w domu kamery. Mówię mu wtedy, że to jest dla nas, żebyśmy mogli normalnie żyć, wyjść na prostą - wyjaśnia ojciec rodziny. Dzikowski dodaje, że rówieśnicy jego dzieci nie reagują źle na prowadzony przez rodziców projekt internetowy.

Decyzję o realizacji własnego reality-show rodzina podjęła rok temu, po występie w programie TVN „Mama kontra mama”, który stacja emitowała jesienią 2014 roku. Psycholog dziecięcy Dorota Zawadzka wskazuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że udział dziecka w reżyserowanym programie telewizyjnym różni się od samowolnego internetowego reality-show formą określenia granic tego, co ma zobaczyć widz.

- Ja też prowadziłam program, w którym kamery były w domu i nagrywały dzieci. Ale przede wszystkim media realizujące takie programy biorą na siebie odpowiedzialność, a przed produkcjami tego typu stawiają jakiś cel. Ponadto wycinane zostają wszelkie sytuacje, które mogłyby narazić dziecko na jakikolwiek problem. Tutaj tego nie ma, przekaz przez całą dobę - wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl Dorota Zawadzka, prowadząca polską wersję „Superniani”.

Zawadzka potępia zachowanie rodziców, którzy nie tylko łamią prawa swoich dzieci do prywatności, ale także mogą podważać ich poczucie bezpieczeństwa i narażać na złe doświadczenia w szkole. - Rodzice muszą wziąć odpowiedzialność za to, co robią i jaki to będzie miało wpływ na ich dzieci – podkreśla.

Psycholog wskazuje, że nie jest ważne to, czy małżeństwo Dzikowskich obraziło się na system pomocy społecznej za brak wsparcia w trudnej sytuacji i w ten sposób postanowiło samo zarobić na życie. Rodzice powinni pamiętać, że mają czworo dzieci, które chodzą do szkoły. - To co oni proponują, to nie jest wolność, tylko anarchia. Rodzice są dorośli i mogą w ten sposób pokazywać siebie. Ktoś powinien im jednak uświadomić, że włączanie w to dzieci może je skrzywdzić. Dziesięć lat temu nie było takiej przemocy rówieśniczej jak dzisiaj - wyjaśnia.

Zawadzka zauważa, że inna byłaby ocena projektu Dzikowskich, gdyby rodzice umiejętnie stawiali granice odkrywanej przed widzem prywatności, dozując ją poprzez pokazywanie śmiesznych scen i unikanie tych bardziej kontrowersyjnych. - W USA są rodziny, które robią takie reality-show i pokazują widzom: tak się bawimy, tak gotujemy, tak jeździmy na rowerach, a tak rozmawiamy. Czasami nawet zahaczają o prywatność dziecka, ale zawsze jest w tym jakiś cel, na przykład pomoc dziecku. Jo Frost, która stworzyła „Supernianię” do tej pory realizuje takie programy. U Dzikowskich tego nie widzę - ocenia Dorota Zawadzka.

W piątek Rzecznika Praw Dziecka Marek Michalak poinformował, że do jego biura wpłynęły liczne informacje od osób prywatnych na temat sytuacji dzieci z poznańskiej rodziny. RPD wystąpił z wnioskiem do Sądu Rejonowego w Poznaniu o podjęcie działań pozostających w kompetencji sądu opiekuńczego i o wgląd w sytuację małoletnich. Na czas prowadzonego postępowania sąd może zakazać rodzinie nadawania przekazu.

Na stronie internetowej Dzikowscy informują o zbieraniu środków na sfinansowanie przygotowywanego projektu maratonu „Bieg na milion osób”. Rodzina nie ukrywa jednak, że poszukuje również funduszy na wykup wynajmowanego mieszkania, w którym odbywa się internetowe show, oraz środków na bieżące życie. Do rodziny już zgłaszają się pierwsi reklamodawcy, głównie z branży internetowej. Małżeństwo nie ma jeszcze ustalonego cennika, jaki przedstawi zainteresowanym firmom.

Piotr Krauschar, managing partner w agencji FaceAddicted, ocenia jednak, że projekt nie przyciągnie reklamodawców i nie przyniesie twórcom spodziewanych zysków. Zdaniem Krauschara dobry show opiera się na konkretnym scenariuszu, zaplanowanych aktywnościach wzbogaconych często o pikantne szczegóły, które trzymają w napięciu, ale przede wszystkich jest to zazwyczaj projekt w większym lub mniejszym stopniu reżyserowany.

- Tego typu aktywność na pewno nie będzie cieszyć się dużym zainteresowaniem liczących się marek. Nie zaryzykują swojej reputacji dla 5 minut szemranej sławy, zwłaszcza w kontekście skargi Rzecznika Praw Dziecka, nie mówiąc już o hejcie, z którym będą musiały walczyć w internecie. Zakładam, że jedynym rozwiązaniem w tym przypadku są reklamy dystrybuowane poprzez Google Adsense - stwierdza Krauschar.

Z drugiej strony menedżer zauważa, że może właśnie teraz, gdy temat rodziny Dzikowskich trafił do głównych wydań serwisów informacyjnych, marketingowcy znajdą lepszy pomysł na „show z wykorzystaniem mobilnego livestreamingu, wideo 360° i rozszerzonej rzeczywistości w jednym”.

Dołącz do dyskusji: Internetowe reality-show Dzikowskich nie przyciągnie marek, za to może skrzywdzić dzieci (opinie)

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
poziom
Jestem przeciw reality show w każdej postaci, a w tej w szczególności. Tylko dlaczego specjalistką ds oceny etyki postępowania zostaje Zawadzka? Jeśli jej ekscesy jako superniania zamiast trafić do rzecznika praw dziecka przyniosły jej sławę, to dlaczego teraz dziwić się takim Dzikowskim?
odpowiedź