Jacek Piekara zwrócił uwagę, że Dorota Wellman w pozwie domagała się od niego przeprosin na Twitterze oraz w „Do Rzeczy”, „Warszawskiej Gazecie”, „Wysokich Obcasach” i głównym grzbiecie „Gazety Wyborczej” (pisarz szacował, że publikacja tych przeprosin będzie kosztować ok. 500 tys. zł), a także zapłaty 50 tys. zł na wskazaną fundację i pokrycia kosztów procesu.
- Pozew dotyczył kilku twitów oraz felietonów. Ogromną większość pozwu oddalono - podkreślił Piekara.
- Ale NIE AKCEPTUJĘ, że sąd uznał, iż w JEDNYM przypadku dobra Wellman naruszyłem. Bo uważam, że jej pozew to tylko histeria nadętej celebrytki, wściekłej że ktoś z niej zakpił - zaznaczył.

Pisarz nie zdecydował jeszcze, czy złoży apelację. - Czekam na pisemne uzasadnienie wyroku, ale niezłożenie apelacji kłóciłoby się z moimi poglądami, że trzeba walczyć o wolność słowa. Sędzia słusznie oddalił WIĘKSZOŚĆ pozwu i okroił roszczenia Wellman, ale IMO powinien oddalić CAŁY pozew - stwierdził.
- Atak na moją wolność słowa boli mnie szczególnie, bo ja sam nie pozywam ludzi, wypisujących wulgarne inwektywy czy pomówienia pod moimi twitami. Blokuję tylko jak ich zauważę i już. A w moim wypadku, sąd ukarał mnie za łagodną kpinę, bo się nadwrażliwa prezenterka TVN obraziła! - podkreślił.
Za co Dorota Wellman pozwała Jacka Piekarę?

Dorota Wellman pozwała Jacka Piekarę m.in. za wpis twitterowy z 3 października 2016, gdy odbyły się duże manifestacje przeciw zaostrzeniu ustawy o aborcji. Dziennikarka TVN poparła te protesty.
- Do aborcji potrzebne jest zapłodnienie... Do zapłodnienia potrzebny jest seks... Dobrze wiedzieć, że Dorocie Wellman nie grozi aborcja! - skomentował Jacek Piekara na Twitterze.
W 2017 r. wymiar sprawiedliwości wydał wyrok na korzyść prezenterki. Sąd uwzględnił wszystkie roszczenia Doroty Wellman - z których prawdopodobnie najdotkliwszym dla pozwanego był nakaz wykupienia przeprosin w "Gazecie Wyborczej". Ogółem podporządkowanie się wyrokowi kosztowałoby go niemal pół mln zł. Piekara twierdzi, że to zamach na wolność słowa i próba "puszczenia w skarpetkach".
Ze względu na to, że zawiadomienia o sprawie nie były przez pozwanego odbierane, ze względu na zły adres do korespondencji i czynności toczyły się pod jego nieobecność, Sąd Apelacyjny nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Wymiar sprawiedliwości wstrzymał też wykonalność zapadłego wyroku zaocznego z 2017 roku. W obecnej sprawie roszczenia powódki zostały ograniczone do ok. 100 tys. zł.











