SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Koniec "Sukcesji". "To jeden z najwybitniejszych seriali ostatniego ćwierćwiecza"

Trzy sezony, 29 odcinków i ogromny apetyt na więcej. Fani "Sukcesji" muszą zaczekać na informację, czy powstanie kontynuacja serialu. Na razie hit HBO o władzy, polityce, pieniądzach i walce o wpływy zyskuje świetne recenzje krytyków. - To jeden z najwybitniejszych seriali ostatniego ćwierćwiecza, obok "Rodziny Soprano" czy "Breaking Bad", i z pewnością przejdzie do historii telewizji - ocenia Łukasz Adamski.

- Finał trzeciego sezonu "Sukcesji" jest szokujący, choć w dobrym tego słowa znaczeniu - mówi nam chwilę po obejrzeniu ostatniego odcinka serialu HBO Łukasz Adamski, krytyk filmowy. Zaznacza, że jego słowa należy traktować, jak wielki komplement dla twórców "Sukcesji", bo - jak przyznaje - trudno jest zaszokować osoby recenzujące seriale, które oglądają bardzo dużo produkcji odcinkowych, niespodziewanymi zwrotami akcji. W przypadku "Sukcesji" to się jednak udało.

- W finale mamy klamrę, która spina wszystkie sezony. Widać tu znakomitą pracę scenarzystów, którzy są konsekwentni w rozwijaniu postaci i naświetlaniu tego, co w tym serialu jest najważniejsze, czyli opowieści o szukaniu akceptacji, miłości dzieci do ojca i ojca do dzieci, którymi jest zawiedziony. Do tego dochodzi świetna gra Briana Coxa, który wzbił się na wyżyny aktorstwa, wcielając się w postać Logana Roya - ocenia Adamski.

To główny bohater "Sukcesji". Jest mediowym magnatem, który planuje oddać dzieło swojego życia w ręce jednego z potomków. Którego? To właśnie ta decyzja spędza mu sen z powiek. Przy okazji widz zostaje wrzucony do bezwzględnego świata kapitalistycznych elit Stanów Zjednoczonych, gdzie toczy się zakulisowa walka o realną władzę w kraju. Bo twórcy "Sukcesji" trzymają się zasady: kto włada mediami, ten kreuje rzeczywistość.

Nawiązania do Murdocha, ale opowieść uniwersalna

Fabuła serialu w dużej mierze nawiązuje do biografii Ruperta Murdocha, urodzonego w Australii, obecnie 91-letniego amerykańskiego multimilionera, który należy do największych graczy na światowym rynku medialnym. Z pomocą swojej rodziny kieruje głównie dwiema znaczącymi korporacjami - Fox Inc. oraz News Corp. Twórcy serialu nie ukrywają, że inspirowali się Murdochem i jego historią, budując scenariusz "Sukcesji" i tworząc postać Logana Roya.

Łukasz Adamski przypomina, że imperium Murdocha zostało niedawno pokazane w innym serialu HBO "Na cały głos", w którym w rolę Rogera Ailesa, założyciela Fox News, wcielił się Russell Crowe. Przedstawiono go jako jednego z najbardziej wpływowych ludzi w amerykańskiej polityce, który zostaje oskarżony o molestowanie seksualne. - W "Sukcesji" mamy natomiast pokazaną stację telewizyjną, która jest wielką korporacją, a Logan Roy prowadzi na pasku polityków. Jednocześnie kanał nie ma konkretnego powiązania ideologicznego. Równie dobrze akcja mogłaby się dziać w liberalnym MSNBC czy CNN, bo mechanizmy kontroli wszędzie działają podobnie. Logan nie dokonuje w "Sukcesji" rewolucji konserwatywnej, a jeśli już, to raczej jest to krytyka neoliberalizmu i tego, co wyrosło w czasie prezydentury Ronalda Reagana, gdy powstały wielkie korporacje medialne - zauważa krytyk.

Zdaniem Dawida Muszyńskiego, redaktora naczelnego serwisu naEkranie.pl, nie trzeba znać amerykańskich mediów ani elit zza Oceanu, by mieć przyjemność z oglądania "Sukcesji". - To serial o czymś tak uniwersalnym, jak władza i uzależnienie od niej. Wszak cała rodzina walczy tutaj o schedę po głowie rodu, która nie chce się usunąć w cień. Główny bohater nie wierzy w swoich potomków i cały czas ich między sobą rozgrywa, mamiąc ich przekazaniem władzy, które nigdy nie nastąpi - opowiada Muszyński. - Mówimy tu o osobach, które od zawsze były bogate, nie przepracowały ani dnia poza rodzimą firmą, więc widmo jej utracenia ich przeraża. To wbrew pozorom opowieść bardzo uniwersalna.

- I wcale nie trzeba wiedzieć, jak działają największe amerykańskie korporacje, zresztą wiele z nich ma swoje oddziały w Polsce, choćby Discovery, który przejął TVN. Wszędzie jednak panują podobne relacje w biurze - dodaje Łukasz Adamski. - Również znajomość realiów amerykańskiej polityki nie jest niezbędna, by oglądać "Sukcesję", choć z pewnością lepiej jest wiedzieć, czemu jakiś kongresmen czy senator może być w ten lub inny sposób skorumpowany.

- Do oglądania "Sukcesji" mogą nas przyciągnąć już same obrazki - przekonuje z kolei Nikodem Pankowiak z serwisu Serialowa.pl. - Wszyscy chcemy liznąć życia, które prowadzi najwyższa klasa, tu reprezentowana przez Royów. Ale to też wciągająca historia jednej rodziny. Wszystkie rozgrywki personalne toczą się między jej członkami. Im więcej mają pieniędzy, tym bardziej stają się dysfunkcyjną rodziną.

"Mieszanka dramatu, komedii, satyry społecznej i drwiny z mediów"

"Sukcesja" zadebiutowała trzy lata temu. Do tej pory nakręcono trzy serie, w sumie 29 odcinków. Ostatni sezon pojawił się w telewizji HBO i na platformie HBO GO 18 października. Wczoraj (13 grudnia) można było zobaczyć ostatni odcinek trzeciej serii. Poprzednia została nagrodzona siedmioma statuetkami Emmy (czyli tzw. telewizyjnymi Oscarami), w tym dla najlepszego serialu obyczajowego. I to wcale nie dziwi Dawida Muszyńskiego, który uważa, że "Sukcesja" jest obecnie najlepszym serialem, jaki można znaleźć zarówno w telewizji, jak i w serwisach streamingowych.

- Jesse Armstrong napisał świetny tekst, który z każdym sezonem jeszcze bardziej wciąga widza. Opisuje bowiem świat dla większości z nas kompletnie niedostępny, ale niezwykle fascynujący i realny. Do tego dochodzi genialnie dobrana obsada: Brian Cox, Jeremy Strong, Kieran Culkin, Sarah Snook czy Alan Ruck, którzy świetnie odgrywają wymyślone postaci z wyższych sfer, okupujące szklane biura w najwyższych budynkach Nowego Jorku. A Matthew Macfadyen i Nicholas Braun pokazują, jak trudno osobom z zewnątrz odnaleźć się w grze prowadzonej przez bogaczy. "Sukcesja" jest niczym dramat Williama Shakespeare'a, mimo że opiera się na obecnych wydarzeniach politycznych, będzie dobrze zrozumiana za pięć czy nawet dziesięć lat - uważa Dawid Muszyński.

Dla Łukasza Adamskiego "Sukcesja" wyróżnia się na tle innych seriali dzięki fenomenalnej grze aktorskiej, ciętym i surowym dialogom oraz dynamicznemu tempu akcji. - To jeden z najwybitniejszych seriali ostatniego ćwierćwiecza, obok "Rodziny Soprano" czy "Breaking Bad", i z pewnością przejdzie do historii telewizji. Ostatni sezon "Sukcesji" pokazuje, że to doskonale skonstruowana i wyważona mieszanka dramatu, komedii, satyry społecznej i drwiny z mediów. Duża w tym zasługa jednego z twórców - Adama McKaya, który kiedyś robił głupawe komedie z Willem Ferrellem, a później reżyserował świetny film "Vice" i "Big Short", za którego dostał Oscara. I to właśnie ten gość potrafi z jednej strony zrobić rasową satyrę na poziomie "Doktor Strangelove..." Stanleya Kubricka czy obrazu "Fakty i akty" Barry’ego Levinsona, który nawiązuje do "Sieci" Sidneya Lumeta. A to są najważniejsze filmy o przenikaniu się polityki i mediów. Jednocześnie momentami Adam McKay potrafi wejść w lekki, głupkowaty humor, rodem z kultowego programu "Saturday Night Live", w którym kiedyś występował - ocenia Adamski.

"Sukcesja" wysoko pozycjonuje HBO

Rozmówca podkreśla, że "Sukcesja" to bardzo mocny tytuł w zasobach HBO. - "Zakazane imperium", "Prawo ulicy", "Sześć stóp pod ziemią" czy "Pohamuj entuzjazm" to najlepsze seriale ostatnich 20 lat - wymienia Łukasz Adamski. - Wszystkie pochodzą z biblioteki HBO. Takimi serialami jak "Sukcesja" ta telewizja pokazuje, że najważniejsza jest jakość, a nie ilość, jak w przypadku Netfliksa.

Dawid Muszyński też uważa, że serial Jesse'a Armstronga wzmacnia pozycję HBO jako platformy zapewniającej wartościowe produkcje. - Zresztą to niejedyny tytuł, który pokazuje, że ta telewizja jest liderem, jeśli chodzi o tworzenie jakościowych seriali. Wystarczy wspomnieć "Mare z Easttown" czy "Biały Lotos", które miały premierę w tym roku. To świetnie dopracowane produkcje, zarówno pod względem scenariuszowym, jak i aktorskim. Reprezentują poziom nie do osiągnięcia przez niektóre duże platformy - uważa Muszyński.

Nie zawsze jednak jakość idzie w parze z popularnością. - Nie jest to na pewno serial, który przyciągnie masowego odbiorcę, tak jak "Gra o tron" - uważa Nikodem Pankowiak. - Choć o "Sukcesji" jest głośniej, co widać po licznych billboardach w kraju promujących serial i platformę HBO GO. Także wyniki są coraz lepsze, bo pierwszy odcinek trzeciego sezonu był najchętniej oglądany w historii tego serialu. "Sukcesja" niewątpliwie dodaje prestiżu HBO i udowadnia, że stacja potrafi wyprodukować kilkusezonowy serial na najwyższym poziomie i wie, jak się robi telewizję premium. Warto to docenić zwłaszcza teraz, gdy HBO Max wypuszcza coraz więcej swoich seriali, nie zawsze udanych, raczej przeciętniaków. A "Sukcesja" to perełka w koronie HBO.

I redaktor serwisu Serialowa.pl dodaje, że finałowy odcinek to prawdziwe ukoronowanie najlepszego sezonu "Sukcesji". - Wygląda na to, że czeka nas jeszcze wiele rodzinnych batalii o władzę, choć mam wrażenie, że twórcy wiedzą, dokąd zmierzają. Trudno mi jednak wyobrazić sobie czekanie na kolejne odcinki, których zapewne nie zobaczymy szybciej niż przed 2023 r. - zaznacza Pankowiak. I przewiduje, że "Sukcesja" może mieć jeszcze maksymalnie dwa sezony.

Dołącz do dyskusji: Koniec "Sukcesji". "To jeden z najwybitniejszych seriali ostatniego ćwierćwiecza"

21 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
fido
Piejo kury piejo. A serialik taki sobie.
odpowiedź
User
walter
genialny serial
odpowiedź
User
zx
genialny serial


Jakie trzeba mieć braki filmowe, aby pisać takie rzeczy? Błacha satyra, z kilkoma dobrymi scenami i dialogami, jednak jak na 30 godzin materiału (!), to dobrych scen jest mało. Miałkie to, był pomysł, nie ma pomysłu. No i znowu z miniserialu z potencjałem na kilka odcinków robi się opasłe sezony, czekając jak oglądalność spadnie do 10 osób.
odpowiedź