SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Monika Luft

Rozmowa z Moniką Luft, nową redaktor naczelną miesięcznika 'Sukces', o zmianach dokonywanych w piśmie.

Robert Patoleta: - Czy łatwo było zdecydować się na objęcie tego stanowiska?

Monika Luft: Nie było to bardzo trudne, choć oczywiście musiałam przemyśleć tę propozycję. Postanowiłam podjąć wyzwanie.

- Nie byłaś przerażona tym, że możesz sobie nie poradzić z gazetą po takim skandalu?

Nie przesadzałabym z tym „skandalem”. Pamiętam gorsze rzeczy, które wydarzyły się w mediach, na przykład wielomiesięczne zwlekanie z wypłatami honorariów dla dziennikarzy czy dramatyczne rozstania w „Rzeczpospolitej” i Radiu Zet. A zawirowania wokół tytułów to raczej zjawisko normalne. Każda z tych sytuacji powiększa naszą wiedzę o tym, co może się wydarzyć i na co trzeba być przygotowanym. Choć człowiek uczy się na własnych błędach, to jednak moim zdaniem można uczyć się też na błędach cudzych.

- Wydawca przyznał w majowym numerze, że decyzja o usunięciu felietonu Manueli Gretkowskiej była błędna. Co o tym sądzisz?

Bardzo trudno jest przyznać się do pomyłki. Masa ludzi popełnia błędy, a potem broni z uporem wartym lepszej sprawy jakichś kompletnie absurdalnych decyzji. Jeśli ktoś potrafi się przyznać do błędu, to świadczy to tylko na jego korzyść. Nie chciałabym jednak oceniać działań, które miały miejsce, zanim tu przyszłam. Moim zadaniem jest rozpoczęcie nowego rozdziału.

- Jaką sytuację zastałaś w redakcji po objęciu stanowiska?

To było wielkie oczekiwanie na to, by ktoś objął to stanowisko i powiedział, jak teraz będzie wyglądać „Sukces”. Poprzednie wydarzenia spowodowały ogromne napięcie. Teraz wszyscy są skoncentrowani na przyszłości, mają nadzieję na pozytywny zwrot. To, co było złe, już się stało. Codziennie siedzimy do późna w pracy, bo wiemy, że czeka nas fajna przygoda i że stawka jest wysoka.

- Czy prawda nie jest taka, że trzeba po prostu ratować tytuł?

Nie nazwałabym tego ratowaniem tytułu. Sprzedaż nawet wzrosła. Zwykle oscyluje na poziomie 55 tysięcy egzemplarzy. Istnieje stabilna grupa czytelników, ale chcemy pozyskać nowych. Sytuacja na rynku czasopism lifestyle’owych i kolorowych nie jest wesoła, spada sprzedaż i czytelnictwo. Tym większe wyzwanie nas czeka.

- Jaki masz na to pomysł? Co miesiąc nie może być przecież skandalu.

Chciałabym odpowiadać na potrzeby czytelnika, a przede wszystkim polepszyć zawartość pisma. Będziemy zwracać większą uwagę na jakość tekstów. Chcemy, żeby to nie było tylko pismo do oglądania, chociaż taka jest tendencja w prasie. Owszem, ma być estetyczne, ładne, ale chciałabym też mieć mądre i pogłębione teksty. Będziemy stawiać na bardzo dobrych autorów.

- Jaka będzie tematyka?

Bardziej niż do tej pory będziemy wykorzystywać potencjał tkwiący w tytule. Naszymi bohaterami będą ludzie sukcesu lub tacy, którzy stoją u progu obiecującej kariery. Będą sylwetki i wywiady. Postawimy na reportaż, będziemy rozbudowywać działy związane z modą i urodą. To też interesuje czytelnika, który odniósł sukces lub do niego aspiruje. Nie będziemy jednak uciekać i od trudniejszych spraw.

- Będą felietony?

Tak. Felietony piszą Magda Piekorz, Kuba Sienkiewicz, Aleksander Pociej i Małgorzata Kościelniak. Dostaję zresztą wiele zgłoszeń od dobrych autorów, którzy chcieliby z nami współpracować. Jestem otwarta na propozycje.

- Czy nadal pismo będzie składało się z dwóch grzbietów – jednego dla kobiet, drugiego dla mężczyzn?

Tak. Zmiany będziemy wprowadzać powoli. Pismo kierujemy do tej samej grupy czytelniczej. Według badań PBC, 64% czytelników to kobiety, a 36% - mężczyźni, w przedziale wiekowym 25-44 lata. Większość naszych czytelników to ludzie z wyższym wykształceniem. Szatę graficzną będziemy unowocześniać. Już rozpoczęliśmy prace, ale szybka rewolucja byłaby ryzykowna. Zmiany będą bardziej widoczne od jesieni.

- Kiedyś kojarzona byłaś jako osobowość telewizyjna, teraz bardziej jako autorka powieści „Śmiech iguany”. Jak sprzedaje się twoja następna książka „System argentyński”?

Na szczęście sprzedaje się dobrze. Wydawnictwo jest zadowolone, ja również. Do końca marca, w ciągu pierwszych trzech tygodni od premiery na rynku, sprzedało się ponad sześć tysięcy egzemplarzy. To bardzo dobry wynik.

- Na jakim etapie jest scenariusz do filmu „Śmiech iguany”?

Będzie trzeba nad nim jeszcze popracować. Piszę również scenariusz do „Systemu argentyńskiego”. Wysłałam projekt na konkurs rozpisany przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich i dostałam się do Laboratorium Scenariuszowego. Teraz jednak praca nad scenariuszem właściwie zamarła, z braku czasu… Laboratorium zakończy się we wrześniu na festiwalu w Gdyni. Do tego czasu chciałabym dokończyć ten projekt.

- Myślałaś już o reżyserze, który mógłby nakręcić film na podstawie scenariusza?

To za wczesny etap, żeby myśleć o reżyserze. Reżyserów, którym można to zaproponować jest wielu, ale najpierw musi powstać dobry tekst. Dopóki nie ma scenariusza, pod którym bez wstydu będę mogła się podpisać, nie będę szukała reżysera.

- Zastanawiasz się nad powrotem do telewizji?

Teraz myślę tylko o tym, żeby zamknąć numer. To zupełne szaleństwo i masa pracy. Nie widzę powodu, żebym miała jednocześnie myśleć o telewizji. Może kiedyś, w przyszłości?


Rozmawiał Robert Patoleta.

Dołącz do dyskusji: Monika Luft

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl