SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Recenzje płytowe: Nelly Furtado, Gnarles Barkley, Bohema

W skali od jednej do sześciu gwiazdek ocenia Robert Patoleta.

NELLY FURTADO “LOOSE” ****1/2

Kanadyjka o portugalskich korzeniach wprowadza powiem świeżości do muzyki pop.

Furtado od początku swojej kariery wyróżniała się spośród rzeszy młodych piosenkarek. W teledyskach „I’m Like A Bird” czy „Turn Off The Light” starała pokazać się jako „luzara” nieco izolująca się od innych, ale dzięki temu skutecznie skupiająca uwagę. Sukces jej przebojów polegał przede wszystkim na oryginalnym brzmieniu r’n’b oraz starannej produkcji.

Nie inaczej jest na jej nowym albumie do którego zatrudniła profesjonalistów wysokiej klasy. Szczególnie czuć tu rękę Timblanda, odkrywcę raperki numer jeden - Missy Elliott oraz producenta uznanych wokalistek - Aaliyah i Kelis. Z jego udziałem Nelly wypuściła singiel „Promiscuous” przeznaczony na rynek amerykański. Nic dziwnego, kawałek opiera się na typowych dla hip hopu bitach i ciężkich basach, stylu szczególnie lubianym za oceanem. W Europie ukazał się natomiast świetny „Maneater” w „luzackiej” interpretacji wokalistki i z dobitnym marszowym refrenem.

Nelly starała się nagrać album inny niż większość popowych wykonawców. Nie ograniczyła się do jednego gatunku. Na krążku słychać latynoskie, a nawet hinduskie dźwięki. Wokalistka nie posiada głosu Mariah Carey, ale w każdej piosence stara się brzmieć inaczej. Z wyjątkiem dwóch tradycyjnych popowych kawałków - „Te Busque”, który śpiewa po hiszpańsku wraz z kolumbijskim gwiazdorem Junasem oraz „In God’s Hands”, wszystkie pozostałe zawierają nietypowe rozwiązania. Najlepsze są piosenki początkowe i ostatnie – otwierająca płytę „Attitude” wykorzystująca szkolny chór, wspomniana „Maneater” oraz kończące płytę – oparta na rock’n’rollowym rytmie „Somebody To Love” i piękna ballada „All Good Things (Come To An And”).

Jak widać, słychać i czuć, w popie można jeszcze stworzyć coś ciekawego. Nawet jeśli zabiera się do tego niewielkie śniadoskóre dziewczę o niebieskich oczach, ale za to z dużymi ambicjami.


GNARLES BARKLEY “ST. ELSEWHERE” ****

Brytyjski duet nagrał płytę, która z powodzeniem może konkurować z produkcjami amerykańskiego teamu Outkast.

Listy przebojów zawojował „Crazy”. Tym razem nie jest to kolejna przeróbka hitu Seala, ale zupełnie nowy debiutancki singiel dwóch czarnoskórych kumpli – Danger Mouse’a i Cee-Lo. Pierwszy z nich to producent artystów r’n’b i hip hopowych (wziął udział m.in. w powstaniu „The Black Album” Jay-Z). Drugi zajmuje się rapowaniem i śpiewaniem. Ich pierwszy wspólny krążek, „Ghetto Pop Life”, wydali trzy lata temu. Wtedy właśnie powstał „Crazy”, kawałek nieco nostalgiczny, ale niezwykle nośny.

Cały album jest zróżnicowany. Panowie inspirują się muzyką korzeni – soulem i funkiem z lat 60 i 70. Nie boją się sięgać poza czarne rytmy. Już w „Go-Go Gadget Gospel”, piosence otwierającej płytę, wykorzystane są sample... folkowe, co nadaje jej charakterystycznego smaczku i skupia uwagę. Cały album nie zwalnia ani na chwilę. Słucha się go doskonale. Polecam na wakacyjne imprezy.


BOHEMA “SANTI SUBITO” ***1/2

Zespół zamierza grać jak Stonesi i śpiewać prześmiewcze teksty o naszej wspólnej rzeczywistości. Niestety nie dorównuje legendarnej kapeli, a teksty są bez polotu.

Maniera wokalisty Piotra Lipki przebiega pomiędzy stylem Maleńczuka, Jaggera i Rojka. Lekko kulawe teksty to satyra społeczno-obyczajowa. W gruncie rzeczy – powtórka z rozrywki, bo ile można śpiewać o tych, które podmiotowi lirycznemu „robią dobrze z rana”, prezydencie, co nie lubi Żydów i gejów, warszawce czy bohaterach reality show? Akurat tutaj, tak samo jak w piosence o nie do końca zorientowanej seksualnie Miriam, mam wrażenie, że autor chciałby czegoś więcej, ale się boi.

Płyta w warstwie aranżacyjnej nie jest zła. To porządna rockowa produkcja, choć wielkich przebojów na niej nie ma. Życzę zespołowi, aby bardziej uwierzył w siebie. Na następnej płycie Bohemy chciałbym usłyszeć Bohemę, a nie kopię Maleńczuka czy Rojka.


W skrócie:

ARCHIVE “LIGHTS” ***
Rytmiczny rock przeplatany smętnymi kawałkami niczym z rock opery. Nic odkrywczego.


MUSIC INSPIRED BY THE GAME “HEROES V” “SPIRITS” ***
Mieszanka new age – od inspiracji etnicznych rodem z Enigmy i Ery, przez orientalne dźwięki jak z Petera Gabriela i rockową gitarę po średniowieczne pieśni ludowe. Na dodatkowej płycie demo gry. Nie zainteresuje to specjalnie ani nastolatków, ani dorosłych.


O.S.T.R. “7” ****
Łódzki raper w świetnej formie. Dosadne bity, inteligentne rymy oparte na trafnych obserwacjach i bezbłędna dykcja, rzadkość u naszych hiphopowców.


PLASTIC “PLASTIC” ***
Klubowa muza produkcyjnie na fachowym poziomie. W sztucznych rytmach i bezbarwnym wokalu wykonawczyni jest jednak za mało emocji. Bądźcie plastyczni i bierzcie przykład z o niebo lepszej Reni Jusis.


THE FUTUREHEADS “NEWS AND TRIBUTES” ***
Wokalista próbuje śpiewać jak lider The Clash. W tej muzie jest jednak za mało powera, żeby nazwać ją choćby post-postpunkiem.


THE SOUNDS “DYING TO SAY THIS TO YOU” ***
Pamiętacie duet Shampoo stworzony z dwóch głupich lasek udających rockowe wampy? Podobnie jest na tej płycie. Blond panna wydziera się, a zespół nie może się zdecydować czy grać rock czy kiczowaty new romantic.

Dołącz do dyskusji: Recenzje płytowe: Nelly Furtado, Gnarles Barkley, Bohema

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl