SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

'Rynek usług informacyjnych dynamicznie się zmienia'

Z Jerzym Paciorkowskim, prezesem zarządu PAP, rozmawiamy m.in. o trendach i zagrożeniach rynku informacyjnych usług agencyjnych, prywatyzacji PAP oraz niedawnej likwidacji drukarni DNT.

Krzysztof Lisowski: Jak Pan ocenia polski rynek informacyjnych usług agencyjnych?

Jerzy Paciorkowski, prezes zarządu PAP: Polski rynek usług informacyjnych znajduje się w fazie bardzo dynamicznych zmian. Tradycyjne media przechodzą do internetu i w nim toczy się główna batalia o pozycję na rynku informacji. Otwarty internet powoduje, że jest w nim gigantyczna konkurencja, jednocześnie panuje chaos. Gdy opadnie kurz bitewny, na rynku pozostaną tylko silne marki, tworzące wiarygodne, szybkie i sformatowane na konkretnego odbiorcę serwisy informacyjne. Myślę, że jedną z nich będzie PAP.

Co Pan myśli o ofercie IAR oraz agencji informacyjnej TVN, które - jak się wydaje - są Waszą bezpośrednią konkurencją?

Stanowią one dopełnienie serwisów Polskiej Agencji Prasowej. Mam oczywiście na myśli to, w czym się specjalizują, czyli dźwięki i video. PAP dzisiaj to przede wszystkim serwisy tekstowe i fotografia. W przyszłości chcemy, by była to w pełni multimedialna Agencja; nad tym pracujemy.

Jak w tej chwili wygląda sytuacja finansowa PAP? Na jakim poziomie kształtuje się obecnie dotacja budżetowa?

Jeśli chodzi o sprawy finansowe, to większość narodowych agencji jest w znacznym stopniu i w różny sposób finansowana przez państwowe budżety, niekiedy nawet w 60 proc. Dotacja budżetowa dla PAP wynosi ok. 4 proc. naszych przychodów (w 2011 r. było to 2,5 mln. zł), resztę - jako spółka prawa handlowego - musimy zarobić sami. Dziś to raczej inne agencje pytają o to, jak udało nam się zbudować „nogę biznesową” w postaci bardzo rentownego serwisu PAP Biznes. Sytuacja finansowa PAP jest dobra; nasza płynność nie jest zagrożona.

Swego czasu z usług PAP korzystała większość polskich mediów. Jak w tej chwili wygląda portfolio Waszych klientów?

Mamy w portfelu wszystkie główne media działające w Polsce. Istnieje natomiast jeszcze bardzo rozległy rynek, do którego chcemy dotrzeć. Mam na myśli świat biznesu: korporacje, instytucje finansowe, spółki publiczne (do takich odbiorców kierujemy serwis PAP Biznes), drugie bardzo ważne dla nas pole eksploatacji, które chcemy „ogarnąć”, to instytucje państwowe: urzędy, ministerstwa, administracja samorządowa.

PAP produkuje w tym momencie treści pisane w formie codziennych serwisów informacyjnych, które uzupełniane są serwisem fotograficznym. Już jakiś czas temu mieliście rozpocząć produkcję własnych treści audio oraz wideo? Kiedy to się stanie?

Skupiamy się obecnie na tworzeniu precyzyjnie sformatowanych serwisów skrojonych na potrzeby nawet pojedynczego odbiorcy. To oznacza, że inwestujemy przede wszystkim w nowe technologie i narzędzia, głównie internetowe, a te są niezwykle kosztowne. Mamy gigantyczny kanał dystrybucji, którym można transmitować również pliki dźwiękowe i wideo. Ale myślimy raczej o współpracy z producentami takich treści, niż o własnej dużej produkcji. Obecnie na potrzeby naszych otwartych serwisów (Nauka w Polsce, Dzieje.pl) produkujemy 20-30 filmów miesięcznie. To taki nasz poligon doświadczalny. Jednak jak dotąd, mimo wieloletnich prób, żadnej narodowej agencji nie udało się zarobić na tego typu produkcji. Niewątpliwie przyszłością PAP jest multimedialność, ale dzisiaj mamy jeszcze inne lekcje do odrobienia.

Zatem: planujecie w najbliższym czasie jakieś nowości w Waszej ofercie?

W mojej ocenie, biznesową przyszłość mają informacje gospodarcze, prawne, a w bliskiej przyszłości, także z regionów, wraz z rozwojem w internecie funkcji geolokalizacji. Koncentrujemy się więc na budowaniu specjalistycznych serwisów. Kończymy prace nad ekskluzywnymi, zamkniętymi serwisami: prawnym i energetycznym.

Niedawno wiele mówiło się o likwidacji Waszej drukarni DNT? Jaki był powód tej likwidacji - kwestie ekonomiczne?

Drukarnia Naukowo Techniczna przynosiła corocznie stratę w wysokości 1,5-2 mln. zł. Ze względu na kiepski stan techniczny drukarni oraz trudną sytuację na rynku książki produkcja poligraficzna była trwale nierentowna. Decyzja o likwidacji była konieczna, bo dalsze utrzymywanie DNT groziło podstawom funkcjonowania całej Agencji. Efekt finansowy z tytułu zamknięcia drukarni Agencja odczuje dopiero w przyszłym roku, bo w tym ponosimy jeszcze koszty likwidacji.

W mediach pojawiały się jednak informacje, że drukarnię zamknęliście przede wszystkim po to, aby sprzedać teren, na którym się znajdowała...

Nie ma takich planów. Majątek pozostały po drukarni zamierzamy wykorzystać w taki sposób, aby w przyszłości stanowił on dla nas źródło przychodów, pozwalających na bezpieczne funkcjonowanie i rozwój PAP.

Jest Pan zwolennikiem prywatyzacji PAP? Mówi się o tym od dawna, ale wciąż nie ma żadnych konkretów.

Moim zdaniem na rynku mediów dominują dwa obiektywne procesy. Z jednej strony postępuje tabloidyzacja, bo oglądalność, klikalność wpływają bezpośrednio na przychody z reklam, a więc biznes. Z drugiej strony na rynku utrzymają się tylko te media, które będą potrafiły dostatecznie mocno wyartykułować swoją tożsamość, stąd coraz bardziej widoczne upolitycznienie. Myślę, że idzie ku temu, że przy okazji następnych wyborów najważniejsze media prywatne otwarcie opowiedzą się po jednej ze stron politycznego sporu. Te dwa procesy powodują, że wiarygodność mediów jest wypłukiwana. Dla ładu informacyjnego w kraju niezmiernie istotne jest więc, aby istniała silna Polska Agencja Prasowa będąca źródłem wiarygodnej informacji, kręgosłupem informacyjnym kraju i punktem odniesienia dla wszystkich mediów. Sprywatyzowanie PAP mogłoby oznaczać jej zmarginalizowanie, bo misja nałożona na Agencję w ustawie o PAP przestanie być wiążąca dla prywatnego właściciela. Uważam, że państwo polskie nie powinno się wyzbywać instrumentu, którego będzie mogło użyć w sytuacjach kryzysowych. Także dlatego wszystkie znaczące państwa europejskie utrzymują swoje narodowe agencje.

Widzi Pan na rynku kogoś, kto mimo wszystko chciałby zainwestować w PAP?

Zgodnie z ustawą o PAP można sprzedać jedynie 49% udziałów Agencji. Szczerze mówiąc, nie widzę w tym momencie na rynku potencjalnego inwestora skłonnego do zaangażowania się w projekt prywatyzacji Polskiej Agencji Prasowej.

Dlaczego?

Kto dzisiaj wyłoży duże pieniądze na mniejszościowe udziały w Agencji w sytuacji, gdy nie będzie miał wpływu na zarządzanie spółką, a większość udziałów posiada państwo. Bez zmiany ustawy o PAP prywatyzacja wydaje mi się mało realna.

Proces prywatyzacji jednak został już uruchomiony, ponieważ Ministerstwo Skarbu w przetargu wybrało firmę doradczą, która ma przygotować rekomendację, jeśli chodzi o ścieżkę prywatyzacyjną w sprawie PAP. Kiedy zatem należałoby się spodziewać jakichś rozstrzygnięć?

Trudno powiedzieć. Jako zarząd wykonaliśmy już pracę, która była związana z przygotowaniem materiałów dla grupy doradczej i na tym nasza rola się skończyła.

Podobno pracujecie nad stworzeniem swoistego centrum zarządzania informacją? Na jakim etapie jest ten projekt?

Tak, chcemy stworzyć w PAP centrum produkcji i zarządzania informacją. Taki nowoczesny newsroom będzie centrum planowania i organizacji pracy oraz wytwarzania konkretnych produktów informacyjnych – łączenia zdjęć, tekstów, grafik, a w przyszłości wideo i dźwięków. Projekt ten ruszy zapewne w tym roku.

Od czasu do czasu pojawiają się pomysły, aby stworzyć jedną ogólnonarodową agencję informacyjną. Miałaby ona powstać z połączenia agencji już istniejących (m.in. IAR oraz TAI). Podoba się Panu taki pomysł?

Pomysł na budowę megaagencji, od strony biznesowej, uważam za kontrowersyjny. IAR i TAI są finansowane z abonamentu, my natomiast jesteśmy spółką prawa handlowego i musimy na siebie zarobić. Jako PAP jesteśmy zainteresowani, więcej niż bliską, współpracą z IAR, bo jest między nami wielkie pole synergii. Na tej współpracy mogłyby zyskać obie firmy.

Ostatnio wiele się mówi o upolitycznieniu mediów publicznych. Czy uważa Pan, że PAP jest w stanie oprzeć się takiemu procesowi?

Nie ma spektakularnych, rażących dowodów na upolitycznienie mediów publicznych. Są incydenty, ale ogólny obraz nie jest najgorszy. Podobnie z PAP-em, nie jesteśmy agencją nieomylną, zdarzają się nam błędy, ale nie ma to nic wspólnego z upolitycznieniem. W gruncie rzeczy upolitycznienie to albo świadomy wybór albo kwestia braku charakteru redaktorów i szefa. PAP na szczęście nie jest przedmiotem presji politycznej, ale też miałaby dość siły, aby ją odrzucić. Natomiast utarczki między politykami i redaktorami były, są i będą, to część naszej pracy.

Uważa Pan, że na misji można zarabiać?

Misja to nie jest jedynie nasz obowiązek, który musimy wypełnić wobec ważnych instytucji państwa. To jest także ta część naszego codziennego serwisu, za który nasi klienci chcą płacić, bo zwalnia to ich z konieczności angażowania własnych sił w bardzo pracochłonną i kosztowną obsługę np. komisji sejmowych czy senackich.

Czy PAP jest w stanie być samowystarczalna?

Chcemy być samowystarczalni, aby nie być na garnuszku państwa i nie stać z wyciągniętą ręką po pieniądze z budżetu. Ja wierzę, że PAP sobie na trudnym rynku mediów w Polsce poradzi i wkrótce będziemy nowoczesną, dynamiczną i największą agencją narodową w tej części Europy.

O rozmówcy
Jerzy Paciorkowski ukończył filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim, wcześniej – absolwent Technikum Poligraficznego. W latach 1977-1981 w „Trybunie Mazowieckiej”; od 1981 roku w „Rzeczpospolitej” początkowo jako depeszowiec, następnie sekretarz redakcji, a w latach 2000-2004 jako zastępca redaktora naczelnego. W 2005 był dyrektorem Agencji Polskapresse. W latach 2006-2008 na stanowisku redaktora naczelnego „Nowej Trybuny Opolskiej” (media Regionalne-Mecom). Od stycznia 2010 w Polskiej Agencji Prasowej jako p.o. redaktora naczelnego PAP-Media, od sierpnia 2010 jako prezes zarządu. W latach 2003-2007 zasiadał w Radzie Programowej PAP.

Dołącz do dyskusji: 'Rynek usług informacyjnych dynamicznie się zmienia'

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
supermario
Co ten dziadek gada? silne marki po opadnięciu kurzu bitewnego wygrają w internecie. silny to był pap 10 lat temu a od kilku lat jest za burtą jeżeli chodzi o internet. kurz już dawno opadł ale dziadek pewnie wtedy spał.
człowiek po filologii, który dwóch zdań nie potrafi sklecić poprawnie i w sposób zrozumiały.
odpowiedź
User
@ supermario
"człowiek po filologii, który dwóch zdań nie potrafi sklecić poprawnie i w sposób zrozumiały." - po przeczytaniu całego komentarza nasuwa się nieodparte wrażenie, że ww. zdanie jest opisem autora wypowiedzi.
odpowiedź
User
Ion
Kolejny betonowy dziadziunio, dosyć już tych fraglesów na stołkach.
odpowiedź