SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Sylwester Latkowski chce stanąć przed komisją śledczą ws. Amber Gold. „Nie mam wyboru”

Dziennikarz śledczy i były redaktor naczelny tygodnika „Wprost” (AWR „Wprost”) Sylwester Latkowski ocenił, że powinien stawić się przed sejmową komisją śledczą o zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold. - Dziennikarzy obwiązuje tajemnica dziennikarska, ale ja nie mam wyboru - wyjaśnia.

Wczoraj posłowie z sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold przesłuchiwali Marcina P., twórcę trójmiejskiego parabanku. Przekazał on komisji, że jeszcze przed tym, jak 16 sierpnia 2012 roku został zatrzymany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, otrzymał od jednego z dziennikarzy krótkie informacje o planie działań śledczych, które w sprawie Amber Gold podjęła prokuratura i ABW w Gdańsku. P. stwierdził, że te informacje być może przekazał mu Sylwester Latkowski, wówczas dziennikarz „Wprost”. Dziennikarz zdementował to natychmiast.

Latkowski na początku sierpnia 2012 r. spotkał się w Gdańsku z P., ponadto razem z innym dziennikarzem „Wprost” Michałem Majewskim rozmawiał też z Michałem Tuskiem o jego współpracy z OLT Express. W materiałach ABW ujawnionych w miniony weekend przez „Gazetę Finansową” znajduje się stenogram krótkiej rozmowy telefonicznej Latkowskiego z P., kiedy umawiali się na spotkania.

Marcin P. stwierdził, że jedno z tych spotkań nie było częściowo nagrywane. Wtedy Latkowski miał go poinformować o śledztwie. - Mogę to mylić, ale na 90 proc. jestem przekonany, że tak było, i podejrzewam, że moja pamięć mnie nie myli - stwierdził szef Amber Gold. Przy czym błędnie powiedział, że Latkowski był wówczas redaktorem naczelnym „Wprost” (dziennikarz objął tę funkcję wiosną 2013 roku, poprzednio tygodnikiem kierował Michał Kobosko).

Sylwester Latkowski był wczoraj gościem programu „Minęła 20” w TVP Info, gdzie zapewnił, że nie przekazywał informacji P., a spotkanie przywołane przez niego zostało nagrane w całości.

- Refleksja z tego dnia? Myślę, że powinienem stanąć przed komisją śledczą. Jestem przeciwnikiem, żeby dziennikarze stawali przed komisją śledczą, bo nas obowiązuje tajemnica dziennikarska, ale ja nie mam wyboru - ocenił były redaktor naczelny tygodnika „Wprost”. - Nie może być tak, że przez wiele godzin moje nazwisko jest szargane, nasza praca dziennikarska z Michałem Majewskim jest opluwana, a właśnie przez tę pracę nie znosi nas Marcin P. i jego żona. Ja przypomnę, że my punktowaliśmy śledztwo, to my wskazaliśmy mieszkania niezabezpieczone, należące do państwa P. - dodał.

- Nie otrzymałem informacji o przebiegu śledztwa od Emila Marata. Nie wiem, czy tę osobę w ogóle poznałem. W książce adresowej go nie mam. Wiem, że on miał wówczas kontakt z redakcją „Bloomberg Businesweek”, która część materiału zajawiła w tygodniku. Ja wówczas nie byłem redaktorem naczelnym tygodnika „Wprost” - tłumaczył Latkowski. Pismo należało wówczas do Michała M. Lisieckiego.

Podczas przesłuchania Marcin P. stwierdził, że nie prowadził korespondencji z Michałem Tuskiem. Latkowski stwierdził, że to nieprawda. W zeszłym tygodniu syn byłego premiera Tuska przyznał, że udostępnił Latkowskiemu i Majewskiemu maile ze swojej skrzynki.

- Wyciągnąłem ze swojego archiwum te maile, jest ich kilka. Pamiętam rozmowę w jednej z gdańskich restauracji, podczas której Marcin P. mówi nam (w rozmowie uczestniczył Michał Majewski - przyp. red.), że korespondencji było więcej. Zauważył, że kiedy podpisał z nimi umowę (Michał Tusk - red.) zaczął używać skrzynki „Józefa B.” (Bąka) - opisywał Sylwester Latkowski.

Dziennikarz wskazał na wiadomości z 26 sierpnia 2011 roku (nadaną ze skrzynki Agory, kiedy Michał Tusk pracował w „Gazecie Wyborczej”) oraz 4 listopada 2011 roku. - Ten kontakt nie ma charakteru pracy dziennikarskiej - ocenił.

Latkowski zapytany o treść udostępnionego przez niego w zeszłym tygodniu maila od Marcina P. z kwotami wydawanymi przez Amber Gold na reklamy w grupach medialnych w Polsce, odpowiedział, że nie twierdzi, że dane są prawdziwe. - Ja jedynie zamieściłem maila Marcina P. tak jak niektórzy zamieścili wcześniej stenogramy Marcina P. uważając, że tu leży prawda czytaj: spisek przeciwko młodemu Tuskowi - uciął, nawiązując w ten sposób do publikacji Wojciecha Czuchnowskiego z „Gazety Wyborczej”. Szczegółowo opisał on rozmowy telefoniczne i korespondencję mailową Michała Lisieckiego i Marcina P., szefa Amberd Gold, z lipca i sierpnia 2012 roku. Powołał się na materiały ABW przekazane sejmowej komisji śledczej zajmującej się działalnością tego parabanku.

Dołącz do dyskusji: Sylwester Latkowski chce stanąć przed komisją śledczą ws. Amber Gold. „Nie mam wyboru”

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
hahahhahah
nic sie nie stało!!!!! ambergold, lub czasopisma. W cywilizowany kraju byłoby dozywocie atu postkomuchy sie bawia!
odpowiedź
User
hmmm
smiesznie to wygląda ten amber gold. Za wszelką cene trzeba udowodnic ze nic sie nie stało. a głowny oskarzony powinien dostac kare w zawieszeniu!
odpowiedź
User
mp
smiesznie to wygląda ten amber gold. Za wszelką cene trzeba udowodnic ze nic sie nie stało. a głowny oskarzony powinien dostac kare w zawieszeniu!


Tylko jeden poseł w komisji pyta MP o SKOKi i innego posła z komisji zamiast o biednych oszukanych ludzi.
odpowiedź