SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Tomasz Lis: Nie głosujcie na PiS

Wolność słowa w Polsce i prawdziwa demokracja są stawkąnadchodzących wyborów, twierdzi Tomasz Lis. Dziennikarz przyznał,że otrzymał oferty wystartowania w wyborach od trzech partiipolitycznych. Czy wróci do TVN?

Głosujecie na PiS, głosujecie na koniec demokracji w Polsce -ostrzega Tomasz Lis, do niedawna dziennikarz Polsatu. W sobotnimprogramie radiowym 'Kontrapunkt' RMF Lis sugerował, że premierosobiście wywierał naciski na szefa stacji Zygmunta Solorza, by gousunął.

Tomasz Lis ujawnił także, że otrzymał trzy politycznepropozycje. Zaznaczył jednak, że chce nadal być dziennikarzem. Byłyszef "Wydarzeń" podkreślił, że nigdy nie usłyszał od prezesaPolsatu Zygmunta Solorza, aby spuścił z tonu i nie atakowałrządzących. Jednak czasem czułem, czasem wiedziałem, czasem jedno idrugie, co się dzieje i wiedziałem, że robi się gorąco -powiedział.

Konrad Piasecki: Dzień dobry. W "Kontrapunkcie RMF-u iNewsweek Polska" Tomasz Lis. Witamy.

Michał Kobosko: Dzień dobry. Witamy.

Tomasz Lis: Dzień dobry.

Michał Kobosko: Tomku, czy czujesz się ceną zapłaconą zaspokój Zygmunta Solorza?

Tomasz Lis: Nie wiem, czy prezes ma już poczucie spokoju, alejeśli tak, to jest to ta cena.

Konrad Piasecki: A uważasz, że ceną wyduszoną,wymęczoną, wytargowaną, czy też Zygmunt Solorz tak jak ty za długożyje w tym kraju, żeby nie wiedzieć, co jest potrzebne do robieniainteresów.

Tomasz Lis: Wymęczoną? Sugerujesz, że ktoś wsadza kogoś dowyżymaczki.

Konrad Piasecki: Sugeruję też, że dzień w dzień, miesiącw miesiąc sugeruje mu co zrobić.

Tomasz Lis: W tym sensie wymęczoną, ale jak w którymś tammomencie wyżymaczka przestaje, czy nie zaczyna działać taknaprawdę, nie osiąga się tego zamierzonego efektu, to wtedy trzebawyjąć spluwę z kieszeni i przystawić komuś do potylicy. Wtedy efektjest szybszy.

Michał Kobosko: Kto zatem wsadził Solorza dowyżymaczki?

Tomasz Lis: Ja nawet nie starałem się więcej dowiedzieć, bookoliczności, kontekst w zderzeniu z tym, o czym wiem, co siędziało przez wiele miesięcy, wydają mi się tak oczywiste, że niemusiałem już tutaj śledztwa dziennikarskiego przeprowadzać. Adzisiaj z "Wyborczej" dowiedziałem się ciut więcej. Jak się ma naszali z jednej strony jakąś sprawę prokuratorską i ewentualnośćwyroku więzienia, a dzisiaj mamy w Polsce taką sytuację, żepotrzebny jest jeszcze media-show, czyli wyprowadzanie w kajdankachnajlepiej. A za trzy dni sąd stwierdza, że to oczywiście byłonieuzasadnione, kaucja nieuzasadniona, pobranie paszportunieuzasadnione, ale show medialny już był. Mamy wojnę zoligarchami, więc wszystko to się układa.

Konrad Piasecki: Mówisz, że wolisz piętnować kata niżofiarę, ale czy to jest tak, że kat przyszedł i powiedział: "Albozwolnicie Lisa, albo wasze interesy zaczną się w ciągu najbliższychgodzin sypać"?

Tomasz Lis: Nie wiem, co kat dokładnie powiedział, choć z tekstu"Wyborczej" wynika, że mógł dokładnie powiedzieć to, albo cośbardzo podobnego. Natomiast kat przez kilkanaście miesięcydokładnie to mówił, sugerował, żądał i bardzo się denerwował, żeżądania nie były spełniane.

Konrad Piasecki: Mówię o brutalnych atakach, telefonach,ofertach. Kto komu te oferty składał?

Tomasz Lis: Hmm.

Konrad Piasecki: Bo tu nazwiska są kluczowe; tu postacisą kluczowe.

Michał Kobosko: Czy to ze strony Krajowej RadyRadiofonii i Telewizji, czy to ze strony doradcówpremiera?

Konrad Piasecki: Czy też ze strony samegopremiera?

Tomasz Lis: Najpierw może od tego: w różnych momentach różnemomenty mogły być stawką. Stawką mogła być koncesja dla TV4, stawkąmogły być elektrownie.

Michał Kobosko: Elektrownie, w które zaangażowany jestZygmunt Solorz.

Tomasz Lis: Tak jest. Ale kto? Mam prośbę do dziennikarzy RMF-ui do innych dziennikarzy, żeby na najbliższej konferencji prasowejpremiera padło pytanie, czy on może patrząc prosto w oczypowiedzieć, że w rozmowach z prezesem Polsatu Zygmuntem Solorzemnigdy nie żądał usunięcia mnie natychmiastowego z Polsatu.

Konrad Piasecki: Ty wiesz, że żądał, czy tylkopodejrzewasz?

Tomasz Lis: Premier jest znany ze swojej prawdomówności. Czykomukolwiek z nas przychodzi do głowy, że mógłby skłamać?

Konrad Piasecki: Nigdy.

Tomasz Lis: Prawda.

Konrad Piasecki: A czemu Solorz tak boi się rządzących,bo - rozumiem - się boi?

Tomasz Lis: A kto się dzisiaj nie boi rządzących?

Konrad Piasecki: A ty się nie boisz?

Tomasz Lis: Ja się nie boję, ale mam mniej do stracenia. Ja niezatrudniam 400 ludzi w Polsacie. Ja nie mam wielkich interesów,ponieważ płacę podatki - w dużej części płaciłem je także wedługnajwyższej stawki.

Konrad Piasecki: Gratulujemy.

Tomasz Lis: Szczerze? Przecież mnie prześwietlano pewnie od A doZ. Jakby coś znaleziono, to strzelono by do mnie i nikt by się jużnie fatygował do właściciela stacji.

Konrad Piasecki: Czyli nie boi się tylko Zygmunt Solorz,ale boi się także Tomasz Lis?

Tomasz Lis: Ja się nie boję. Moja sytuacja jest dużo prostsza;nieskończenie prostsza, bo ja mam odpowiedzialność w swoim życiu zakilka osób. On ma odpowiedzialność za wielki biznes i kilkasetosób. Przecież rozmawiacie z ludźmi, przedsiębiorcami, niektórymidziennikarzami? Naciski nie dotyczyły tylko mnie, nie dotyczyłytylko Polsatu. Dalej udajemy, że tego nie wiemy? Żeby to byłojasne&

Konrad Piasecki: Bo dla mnie zasadnicze pytanie namiesiąc przed wyborami brzmi tak: czy to jest tak, że rządzącyprzychodzą do właścicieli mediów i mówią: "Zwolnijcie tego, albosię nie pozbieracie. Odpuście nam trochę, bo inaczej zobaczymy jakbardzo potrafimy być mściwi", czy też uważasz, że oni tworząatmosferę, w której wszyscy wiedzą, co mają zrobić?

Tomasz Lis: Czasem jedno, czasem drugie, a czasem i jedno, idrugie.

Michał Kobosko: A czy miałeś takie naciski, żebyodpuścić trochę w swoich programach?

Tomasz Lis: Nigdy prezes Solorz nie powiedział mi, żebymcokolwiek odpuszczał. Z resztą ludzie, którzy mnie znają, towiedzą, że jak usłyszę taki nacisk, to wyłącznie zmobilizuję sięnie do tego, żeby dokręcać śrubę, ale żeby jeszcze bardziejpilnować, bo być może jest jakieś zagrożenie.

Konrad Piasecki: Ale mógł to nie być nacisk, mogła tobyć prośba dwóch ludzi, którzy ze sobą współpracują. Nie wiem, czyjesteście ze sobą na pan, czy na ty, ale mogło być tak, żeprzyszedł Zygmunt Solorz i powiedział: "Tomek. Widzisz jaka jestsytuacja, proszę cię, odpuść!".

Tomasz Lis: Ja widziałem jaka jest sytuacja. To jestskomplikowana albo prosta rzecz - jak kto woli. Co to miałobyoznaczać: "odpuść"? Ja w programie "Co z tą Polską?" starałem siębyć po środku. Jasne, że jakby ogień raczej idzie w kierunkuwładzy, każdej władzy - niezależnie czy to jest PiS, czy to byłSLD, czy może to będzie ktokolwiek inny.

Konrad Piasecki: Ale Tomku porównaj sobie "Wydarzenia" z"Wiadomościami". Wszyscy wiedzą, co może znaczyć:"odpuść".

Tomasz Lis: Tylko: "odpuść", to co to znaczy? Że ja TomaszowiMachale, Beacie Grabarczyk, Agnieszce Mosur, Hani Smoktunowicz mammówić: "Nie. Tego nie pisz! A tu trochę łagodniej"?

Konrad Piasecki: Albo nie zróbmy dzisiaj materiału owpadce premiera?

Tomasz Lis: Ale ja nie potrafię - na tym polega cały problem. Janie potrafię. Nieraz myślałem sobie: "Cholera. Może rzeczywiściejedziemy za ostro?". Ale nie potrafię.

Konrad Piasecki: Czyli tych próśb o odpuszczenie niebyło?

Tomasz Lis: Inaczej. Ja czułem, albo wiedziałem. Czasem czułem,czasem wiedziałem, czasem jedno i drugie, co się dzieje iwiedziałem, że robi się gorąco. Może na logikę, gdyby to można byłozracjonalizować, powinno się postępować, jakbyśmy byli w"Wiadomościach". Ale ja nie potrafię i nie chciałem ludzi, którzypracują tam, którzy ten program tworzyli, tworzą, skłonić do tego,żeby odebrać im to, bez czego nie ma pracy, dziennikarstwa,wolności.

Michał Kobosko: A czy teraz wiesz, co będziesz robiłdalej?

Tomasz Lis: Teraz nie wiem.

Konrad Piasecki: Dziennikarstwo?

Tomasz Lis: Tak. Będę szukał pracy w tym sensie.

Konrad Piasecki: Sądząc po dzisiejszych gazetach, niebędzie większego problemu, bo oferty sypią się jak zrękawa.

Tomasz Lis: Nie wiem. Widzisz, ja nie mam rękawa.

Konrad Piasecki: Krótki jest - to prawda.

Michał Kobosko: A dlaczego nie polityka?

Konrad Piasecki: Zaraz, zaraz. Zapytajmy najpierw, czyna pewno nie polityka?

Tomasz Lis: Nie, nie. Szukam pracy na rynku mediów.

Konrad Piasecki: A były oferty polityczne w ciąguostatnich dni?

Michał Kobosko: Redaktor się uśmiecha.

Tomasz Lis: Lećmy dalej.

Konrad Piasecki: Nie. To jest fundamentalne pytanie.Przyszła jakaś partia i powiedziała: "Panie Tomaszu, proponujemyjedynkę w Gdańsku, Lublinie, Zielonej Górze?" Pokazujeobrączkę?

Michał Kobosko: Nie. Redaktor pokazuje trzypalce.

Konrad Piasecki: Trzy oferty.

Michał Kobosko: Trzy oferty, trzy różnepartie.

Konrad Piasecki: To poważne oferty, dobre oferty? Kiwagłową.

Michał Kobosko: To dlaczego nie?

Tomasz Lis: Bo chcę być dziennikarzem.

Konrad Piasecki: A Pałac Prezydencki gdzieś tam w głowiesię kołacze?

Tomasz Lis: Nie było takiej oferty ;)

Michał Kobosko: A dlaczego chcesz być nadaldziennikarzem skoro sam mówisz, że wolność mediów jest zagrożona iże wybory wygrane przez PiS mogą wyłącznie zagrozić w większymjeszcze stopniu wolności mediów?

Tomasz Lis: Bo mam nadzieję, że PiS nie wygra tych wyborów. Bojeśli PiS wygra te wybory, to nie będziemy ze sobą tak rozmawiać zarok.

Michał Kobosko: Dlaczego? Czy ty za bardzo nas niestraszysz?

Tomasz Lis: Ja chciałbym być dobrze zrozumianym. Tu nie chodzi wtej całej zabawie o mnie. Zapomnijmy o tym. Ja jestem nieistotny,choć sam do siebie się czasami ironicznie śmieję, bo przeczytałem wsprawie jakiegoś mojego kwikania w pewnej stacji radiowej, w TokFM&

Michał Kobosko: Oj, to nie było ładnekwikanie.

Tomasz Lis: Prawda? &jakiś list protestacyjny. To było -rozumiem - zagrożeniem dla cnót, standardów, wartości. Nic się niestało, co nie wymagałoby protestu? Ja nikogo do niczego nie wzywam.Nie moja sprawa. Naprawdę bez tego żyję. Tylko czasem się dziwię.Ja rozumiem też schadenfreude'y; ja rozumiem, że X, Y, Z - to możebyć bardzo wiele X, Y i Z - myślą sobie: "Okey. Facet jest bezpracy". Ja rozumiem poczucie schadenfreude'y. Tylko mówię:"Zapomnijcie o mnie. Pomyślcie o tym, co się stanie. Zobaczcie jakwygląda telewizja!" I to mówię teraz do was dwóch i do państwa,więc powinien użyć formy: "Proszę, żeby państwo zobaczyli". Mówięteż do innych dziennikarzy: "Zobaczcie co się stało z telewizjąpubliczną". Zostały dwie stacje prywatne na rynku, z którychwłaśnie jednej postanowiono przetrącić kręgosłup, rozbić zespół.Czy to się uda? Mam nadzieję, że to się nie uda. A druga teżdostała sygnał.

Konrad Piasecki: Tylko jedyną nadzieją, albo dla mnienajpoważniejszą nadzieją w całej tej historii jest to, żewłaściciel żadnej stacji medialnych nie prowadzi tak szerokichinteresów jak Zygmunt Solorz. On ma energetykę, telekomunikację. Onjest uzależniony od władzy w bardzo wielu miejscach. Inniwłaściciele medialni są tak naprawdę spokojniejsi.Chyba.

Tomasz Lis: Drogi Konradzie, wydajesz mi się naiwny.

Konrad Piasecki: Dlaczego?

Tomasz Lis: Bo tu nie chodzi o to, czy na kogoś jest siedemkijów-samobójów. Chodzi o to, czy władza wyjmie z szafy jeden kijbaseballowy. Ten kij może być w sensie zarzutów prawdziwychcałkowicie wirtualny, natomiast w sensie dosłowności, bolesnościuderzenia, które może być zafundowane, bardzo niewirtualny iprzetrąci kręgosłup. "A potem się bujajcie". Stawką jest wolnośćsłowa w Polsce i prawdziwa demokracja, i to jest stawka w tychwyborach. Dzisiaj już nikt mi nie powie, że podważam czyjąśniezależność i obiektywizm stacji. Głosujecie na PiS, głosujecie nakoniec demokracji w Polsce.

Konrad Piasecki: W "Kontrapunkcie RMF FM i NewsweekPolska" Tomasz Lis. Dziękuję bardzo.

autor: Marcin Szumichora

Wirtualne Media
WirtualneMedia


Dołącz do dyskusji: Tomasz Lis: Nie głosujcie na PiS

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl