SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej"

- W Polskapresse nie miałem wpływu na kształt merytoryczny „Polski”. Teraz znów jestem na stanowisku naczelnego i wierzę w sukces DGP - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, Tomasz Wróblewski.

Robert Stępowski: Nowy redaktor naczelny, to zazwyczaj nowa koncepcja gazety. Jaką wizję „Dziennika Gazety Prawnej” ma Pan?
Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny „DGP” (Infor Biznes):
Przede wszystkim gazeta musi być lepiej sprofilowana. Musimy bardzo jasno zdefiniować sobie czytelnika. Chcemy, by czytali nas urzędnicy, radcy prawni, księgowi, prywatni przedsiębiorcy i wszyscy, którym aktualne i fachowe informacje są niezbędne w pracy.

Jest to ta sama grupa, do której swoją ofertę kieruje „Rzeczpospolita”.
Tak, aczkolwiek „Rz” weszła w ostre starcie polityczne pozycjonując się przede wszystkim jako gazeta konserwatywna, będąca alternatywą dla „Gazety Wyborczej”. Prawo i gospodarka są na drugim planie. Oba dzienniki co prawda zajmują się biznesem, ale nakładają na informacje pewien filtr. My staramy się być pragmatyczni i pokazywać jak pewne decyzje oraz wydarzenia wpływają na życie ludzi, a także z czym się one wiążą dla osób pracujących w biznesie.

Czyli odejście od politycznej ideologii?
Nie. Polityka, kultura, sport, prawo i gospodarka muszą się w gazecie znaleźć. Chodzi o to, by białe i kolorowe strony „DGP” były spójne, a poruszane na nich tematy były w stanie zainteresować naszego, bardzo konkretnie sprofilowanego czytelnika. Strony kolorowe będą jeszcze bardziej fachowe natomiast część informacji newsowych obecnych na ich łamach przeniesionych zostanie na front gazety. To jest podstawowa zmiana, którą chcę tu wprowadzić. Wszystkie następne, będą logiczną konsekwencją tej, o której przed chwilą wspomniałem.

Kilka miesięcy temu w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl prezes Ryszard Pieńkowski mówił o tym, że w „DGP” ma być mniej komentatorów politycznych, a więcej fachowców i kilka znanych nazwisk rzeczywiście gazetę wzmocniło. Teraz kiedy objął Pan kierownictwo gazety pojawią się także nowi publicyści polityczni?
Uważam, że „Dziennik Gazeta Prawna” musi stać się bardziej wyrazisty, ale prezentowane na jego łamach opinie, nie muszą być odzwierciedleniem poglądów partii politycznych. Mimo to te opinie muszą wyrażać nasze wartości. Z reguły wartościom ekonomicznym, które wpływają na poziom i rozwój gospodarki hołdują przede wszystkim ekonomiści. Nie oznacza to jednak, że jedynie oni będą komentatorami DGP.

Nie jestem zwolennikiem prezentowania na łamach jednej gazety opinii od lewej do prawej strony. Uważam, że gazeta musi mówić jednym głosem. Będziemy wypracowywać nasze stanowisko w każdej sprawie, a nasi komentatorzy będą odzwierciedlać ten tok myślenia.
 
Pan mimo wszystko jest kojarzony z prawicową publicystyką. Czy także takiego kolorytu nabierze „DGP”?
Zaszufladkowanie mnie jako publicysty prawicowego wzięło się zapewne stąd, że ostatnio publikowałem w „Rzeczpospolitej”.

W „Polska The Times”, choć był Pan członkiem zarządu Polskapresse, również czasami występował Pan w roli publicysty, a trudno powiedzieć, aby ten dziennik prezentował poglądy lewicowe, czy nawet liberalne. 
Ja mam liberalne poglądy, bliskie tym obecnie prezentowanym przez „DGP”. Co więcej, jest mi bardzo daleko do poglądów, które w Polsce przywykliśmy nazywać prawicowymi. Nigdy nie miałem przyjaciół po polskiej, prawej stronie sceny politycznej – wręcz przeciwnie. Nie czyni mnie to jednak zwolennikiem polityki uprawianej przez Platformę Obywatelską, czy SLD. Moje poglądy są trochę w poprzek wielu utartym szlakom i mam nadzieję, że taki też będzie „Dziennik Gazeta Prawna”.

Patrząc z perspektywy doświadczeń Polskapresse, gdzie na pewnej już istniejącej bazie starano się zbudować nowy, silny produkt i w odniesieniu do dzisiejszych realiów rynkowych myśli Pan, że jest miejsce i szansa na sukces projektu, którym pan od kilku dni kieruje?
W Polskapresse mieliśmy do czynienia z nieco inną sytuacją. Tutaj pierwszy etap, mający na celu połączenie w jedną gazetę dwóch już na rynku istniejących tytułów został sprawnie przeprowadzony przez Michała Kobosko. Wzrosła sprzedaż egzemplarzowa, a także przychody reklamowe. Teraz, tak jak mówiłem, rozpoczął się drugi etap prac nad produktem: musimy ją jeszcze lepiej sprofilować.

Z obecnej sprzedaży jest Pan zadowolony?
My nie walczymy o papier, ale o rynek. Dziś wyznacznikiem sukcesu nie jest posiadanie gazety papierowej ze sprzedażą na bardzo wysokim poziomie, ale pieniądze. W sytuacji, kiedy czytelnictwo spada wszystkim gazetom dużym wyczynem jest nawet samo utrzymanie obecnego poziomu sprzedaży.

Prezes Pieńkowski w ostatnich dniach 2009 roku mówił, że Dziennik.pl ma być bardziej lifestylowy, kilka dni temu pojawiła się informacja, że zwalniacie czołowych pracowników serwisu i stawiacie, podobnie jak w papierowym wydaniu „DGP”, na twarde tematy. Jaki ma być zatem Dziennik.pl?
Pierwszy kwartał 2010 roku był czasem na dokładny przegląd portfolio marek internetowych INFOR Biznes. Myślę, że doprowadzenie do sytuacji, w której tematyka poruszana w wydaniu papierowym i internecie jest spójna, to bardzo dobry kierunek. W poprzedniej koncepcji, moim zdaniem, czytelnik mógł dostawać lekkiej „schizofrenii” widząc, że „DGP” idzie w kierunku biznesowym, ale zaglądając na Dziennik.pl otrzymywał już zupełnie inną tematykę. Czeka nas jednak jeszcze dużo pracy związanej z prawidłowym pozycjonowaniem serwisu Dziennik.pl.

Inne zmiany kadrowe Pan planuje w najbliższym czasie?
Na razie nie. Oczywiście przyjście do redakcji redaktora naczelnego wraz ze swoim zespołem jest dla niego bardzo wygodne, ale tu nikt nie stoi w opozycji do mnie, więc nie muszę otaczać się „swoimi ludźmi”.

Miała funkcjonować Rada Programowa „DGP”, w skład które wchodził Tomasz Lis oraz Jacek Żakowski. Co aktualnie dzieje się z tym ciałem?
Pomysł na utworzenie Rady Programowej zrodził się wtedy, gdy trzeba było poszukiwać jak najlepszej koncepcji na „DGP”. Nie jest to koncepcja zarzucona, ale jeszcze formalnie nie ukonstytuowana.

Teraz, kiedy został Pan redaktorem naczelnym „DGP”, w audycjach publicystycznych radiowej „Trójki” będzie pan reprezentował „Rzeczpospolitą”, „DGP”, czy zrezygnuje Pan z udziału w nich?
Tak naprawdę mnie nikt nie pytał, czy chcę brać w nich udział. Raz taka informacja się pojawiła i była później powtarzana przez kolejnych dziennikarzy. Poinformowałem dyrektora „Trójki”, że nie będę uczestniczył w tych audycjach.

Internauci na forach internetowych krytykują pana za spadek sprzedaży „Newsweek Polska”, który pan wprowadzał na polski rynek, niepowodzenie projektu „Polska The Times” i wieszczą, że pod Pana kierownictwem także „DGP” nie ma szans na sukces. Co Pan na te zarzuty?
Nie spotkałem się jeszcze z żadną zmianą w naszym medialnym środowisku, która wzbudziłaby aprobatę internautów. Wprowadziłem na polski rynek „Newsweek” i „Forbes”, gdzie odpowiadałem za redakcję. Trudno piętnować mnie za spadek sprzedaży w czasie, kiedy była to tendencja całego segmentu tygodników. W Polskapresse zajmowałem się sprawami wydawniczymi i nie miałem wpływu na kształt merytoryczny dziennika „Polska” oraz sposób zarządzania redakcją. Teraz znów jestem na stanowisku redaktora naczelnego, na którym bardzo dobrze się czuję i wierzę w sukces DGP.

Dołącz do dyskusji: Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej"

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Bogusław Pinkiewicz
Prezes nie miał wpływu na merytoryczny kształt gazety? eeee nie wierzę. Reszta bardzo interesująca
odpowiedź
User
Słuchacz bajek
To co czytam w wypowiedziach wielkiego pogrzebnika przyprawia mnie o mdłości. Nie miałem na nic wpływu, tak nie jeden mówił, zasłaniając się rozkazami i poleceniami. Nikt nie odbierze red. Wróblewskiemu tytułu Grabarza prasy lokalnej. Projekt Polskapress Dziennika Polska był od początku nie przygotowany. A czym się zakończył, zatrudnianiem kolesi i wiecznych tułaczy, jak np. red. Zarzeczny, którzy otrzymywali takie pieniądze, że jedna wypłata w centrali, wystarczyłaby na utrzymanie całego działu miejskiego w regionie. Tworzenie gazet od podstaw tam gdzie się nie miało gazety regionalnej, to była totalna porażka. Były takie, które zatrudniały jednego dziennikarza, a mutacja była robiona w zupełnie innym miejscu, niż miejsce ukazywania się. Dzisiaj projekt walnął na pysk, szczury uciekły z okrętu Polska, w regionie gazety ledwo zipią, dziennikarze uciekli do innej pracy, a Ci którzy zostali klepią biedę. Bo jak inaczej nazwać wypłaty na poziomie 1500 złotych netto miesięcznie - takie nie są wyjątkowe, a raczej typowe. Naczelni boją się prezesów, a prezesi oddziałów wiernopoddańczo zwalniają ludzi ograniczając koszty. To piekło jakie pozostało pop rządach m.in. red. Wróblewskiego. Jak wielkie zainteresowanie było pana red. nowym projektem niech świadczy fakt, ze były oddziały, w których nie był, a tam gdzie był spotykał się z naczelnym i prezesem, bo dziennikarze to głupki z regionu, które doprowadziły do upadku projektu Polska. Z olbrzymim żalem odchodziłem z Polski w regionie, ale dzisiaj nie żałuję tego kroku bo pracuję normalnie i jestem doceniany. Żałuję jednak tylko tego, że wiele gazet już nie ma na rynku. I jeszcze jedno Panie redaktorze - niech Pan pamięta, że żadna fuzja w Polsce gazet codziennych się nie powiodła - niech Pan przeanalizuje czas kiedy zamykaliście namiętnie gazety w fimie Polskapresse. Nigdy 2=2 nie dawało 5, nawet 4, najczęściej 3 a nawet mniej....
odpowiedź
User
Edgar Borubar
Szybko Pan zmienia zdanie.... Bodajże od środy zaczyna się rżnięcie w DGP - będą posuwać ludzi ze stanowisk... A od kwietnia ma pojawić się kilka nazwisk, które dziwnym trafem pojawiały się również w "Newsweeku" i "Polsce".
odpowiedź