SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Spięcie Stanowskiego z Wysocką-Schnepf przykuło uwagę w czasie debaty. „Można było tego uniknąć”

Wymiana zdań między Krzysztofem Stanowskim a Dorotą Wysocką-Schnepf była wyjątkowo szeroko komentowana po poniedziałkowej debacie prezydenckiej TVP, Polsatu i TVN. – Mogliśmy się spodziewać, że część kandydatów będzie chciała wyprowadzić dziennikarkę z równowagi. Można było tego uniknąć – mówi nam Paweł Prus z Instytutu Zamenhofa.
 

Kadr z debaty, fot. TVP Kadr z debaty, fot. TVP

W poniedziałek wieczorem odbyła się debata prezydencka w siedzibie Telewizji Polskiej, a współorganizowana także przez TVN i Polsat. Wiele dyskusji w mediach i social mediach dotyczyło sprzeczki między Krzysztofem Stanowskim a prowadzącą z ramienia TVP Dorotą Wysocką-Schnepf.

Część sztabów nie chciała się zgodzić

Paweł Prus z Instytutu Zamenhofa przyznaje, że „wizerunkowo TVP straciła na tym zamieszaniu”.

– Już wcześniej było wiadomo, że prowadzenie debaty przez Dorotę Wysocką-Schnepf budzi zastrzeżenia części sztabów. Można było się spodziewać, że część kandydatów będzie chciała ją wyprowadzić z równowagi. Bardziej spodziewałem się tego ze strony Karola Nawrockiego, ale to Krzysztof Stanowski wyszedł z takim atakiem na samym początku. Widać było, że to był jeden z jego celów na poniedziałkowy wieczór  – mówi Prus.

Stanowski zaczął swoje wystąpienie na debacie od nazwania TVP świątynią propagandy. Kierując słowa do Wysockiej-Schnepf, powiedział: „Wprawdzie sądziłem, że się pani spali ze wstydu po tym jak większość komitetów wyborczych tutaj zaprotestowała przeciwko pani obecności podczas debaty. Widocznie liczyłem na zbyt wiele, ale widocznie niektóre osoby się ze wstydu nie palą”.

CZYTAJ TEŻ: Ostatnia przedwyborcza debata ściągnęła przed ekrany miliony Polaków

Pod koniec kwietnia informowaliśmy, że przedstawiciele sztabów niektórych kandydatów nie chcieli zgodzić się na prowadzenie debaty przez Dorotę Wysocką-Schnepf. Zarzucali jej brak obiektywizmu i wspieranie obecnie rządzących. Dziennikarka prowadzi w TVP Info programy „Rozmowy niesymetryczne” oraz “Niebezpieczne związki”. 

Stanowski atakując, nawiązał też do rodziny dziennikarki. – Nie jest to pierwszy raz w historii, kiedy osoba z nazwiskiem Schnepf przepytuje Polaków. Mam nadzieję, że wyjdziemy stąd cali i zdrowi. Jest pani prawdziwym symbolem tego, co się dzieje z polskimi mediami, co się działo kiedyś i co się działo nadal – dodał twórca Kanału Zero.

Dorota Wysocka-Schnepf przy okazji innego wątku odniosła się do tych słów Krzysztofa Stanowskiego. Nawiązując do cytatu prof. Władysława Bartoszewskiego powiedziała: „jak pijany zwymiotuje na mnie w autobusie, to dla mnie nie obelga, nie każdy może mnie obrazić". Potem sugerowała także Stanowskiemu, że atakuje dziś TVP, bo za czasów prezesury Jacka Kurskiego miał tam swój program. TVP Sport pokazywało emitowany na YouTube kanału WeszłoTV format „Stan Futbolu”.

Po debacie rozmowy nie tylko o kandydatach

Paweł Prus uważa, że dziennikarka zareagowała zbyt nerwowo.  – Dała się sprowokować, choć faktem jest, że to były ciosy poniżej pasa. Trochę mnie dziwi jednak, że nie była na to przygotowana i nie potrafiła tego udźwignąć i zignorować. Mam też wrażenie, że sprzeczka między Wysocką-Schnepf a Stanowskim na początku debaty doprowadziła do sytuacji, w której zamiast dyskutować o poglądach kandydatów, duża część opinii publicznej rozmawiała właśnie o TVP, o prowadzącej, o sposobie prowadzenia debaty.

Jego zdaniem nie jest to korzystne dla TVP, gdy staje się przedmiotem dyskusji politycznej i otwartych sporów.  – Lepiej byłoby gdyby telewizja publiczna pozostała w takich sytuacjach bezbarwna, w cieniu, trochę tak jak pozostałe stacje. Nikt nie czyni zarzutów Polsatowi i TVN za to, jak przebiegała ta debata - wszystkie ciosy i krytyka spadły wyłącznie na Telewizje Polską. Uważam, że można było tego uniknąć.

CZYTAJ TEŻ: Robert Feluś: Tak nie powinno robić się debat. A jest prosty sposób, by były ciekawsze

Profesor Krystyna Doktorowicz z Uniwersytetu Śląskiego śledziła po debacie reakcje na TikToku i przyznała, że zdecydowana większość była krytyczna wobec dziennikarki TVP.  – Myślę, że jeśli są pewne kontrowersje wokół prowadzącej debatę to w takiej sytuacji powinna być zamieniona na inną osobę. To byłoby z korzyścią przede wszystkim dla dobra obywateli, nawet mniej dla telewizji. Potem tworzą się bowiem całe narrację nie na temat, rozmawiamy po debacie o sprawach niemerytorycznych, social media tym żyją. Nie ma co prowokować  – mówi medioznawczyni.

I dodaje: „Takie spotkanie z kandydatami musi być proobywatelskie - bez względu na to, czy organizowane jest przez media publiczne czy prywatne. Powinny powstać warunki, by obywatel uzyskał jak najwięcej informacji o kandydatach. Często widz siada do transmisji już przekonany o swoich upodobaniach politycznych, ale kontrowersje po stronie nadawców nie powinny mieć miejsca.”

Próbowaliśmy się skontaktować z Dorotą Wysocką-Schnepf, ale nie odpowiedziała na nasze pytania. Telewizja Polska przekazała nam, że nie komentuje sprzeczki między dziennikarką a Krzysztofem Stanowskim.

Część komentatorów na portalu X przypominało, że w TVP za rządów Zjednoczonej Prawicy prowadzący także decydowali się na komentarze w stosunku do uczestników. Trudno było wówczas odnieść wrażenie, że debaty w telewizji publicznej były prowadzone w sposób obiektywny. Tymczasem od poniedziałkowego wieczoru mało kto alarmuje, by kandydaci obecnej kolacji - Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia i Magdalena Biejat - byli podczas ostatniej debaty faworyzowani kosztem przedstawicieli opozycji. 

Robert Feluś w felietonie dla Wirtualnemedia.pl zwrócił uwagę na długość poniedziałkowej debaty. Zaczęła się o godz. 20:00, trwała 3,5 godziny. - O godzinie 23.03 przychodzi SMS od znajomego: „Jprd, to się chyba dzisiaj nie skończy”. Nadawca, podobnie jak ja, ogląda debatę w TVP. I, podobnie jak ja, cierpi. Bo program, który się zaczął o godzinie 20.00 wydaje się nie mieć końca - wskazuje Feluś

Zgadzam się z opiniami, że debata trwała trochę za długo i pod koniec mogła być dla widzów nużąca. Trzeba mieć świadomość, czym są media audiowizualne, czego tu zabrakło. Szczególnie dziś rządzą się one ostrymi rygorami dramaturgicznymi. Nie można skazywać kandydatów na zarzut nudności. To był błąd ze strony organizatorów  – mówi nam prof. Jacek Dąbała, medioznawca i ekspert ds. bezpieczeństwa medialno-politycznego.

Krystyna Doktorowicz uważa, że można było poszukać krótszej formuły debaty.  – Nadawcom bardzo zależało, by każdy dostał szansę, głos. Chcieli uniknąć zarzutów o jakikolwiek brak obiektywizmu czy sprawiedliwości. Niemniej to trwało tyle godzin, że nawet widzowie bardzo zainteresowani polityką mogli mieć dość. A pamiętajmy, że wielu obywateli, którzy oglądało tę debatę, nie należy do grona pasjonatów polityki, nie chodzą zbyt chętnie na wybory.

Czekający w studiu TVP Info Krzysztof Bosak z Konfederacji informował, że pierwotnie debata miała zakończyć się o 22:30. – Niedoszacowany czas całości przed produkcję TVP  – wskazał.

Zbyt długa debata?

Paweł Prus z Instytutu Zamenhofa przyznaje, że miał poczucie straconego czasu w pierwszej części debaty.  – Zadawanie tych samych, dość banalnych i przewidywalnych pytań 13 kandydatom nie ma głębszego sensu. Od wielu lat widać, że sztaby wyborcze potrafią przewidzieć w zasadzie każde zagadnienie i odpowiednio przygotować na nie kandydatów. Warto zwrócić uwagę, że nawet gdy padło mniej sztampowe pytanie od Piotra Witwickiego, dziennikarza Polsatu, to zostało ono zignorowane przez kandydatów, którzy unikali odpowiedzi na zadane pytanie, w zamian recytując przygotowane wcześniej kwestie.

Piotr Witwicki próbował dowiedzieć się od pretendentów, jakie podjęliby niepopularne decyzje, gdyby po wyborach mogli pełnić rolę prezydenta.

Nasi rozmówcy zgadzają się, że pewien cel, jaki mieli nadawcy - dotrzeć do szerszej publiczności - został dzięki debacie osiągnięty. Prof. Dąbała ma jednak wątpliwości, czy podobne wydarzenie jak to z poniedziałkowego wieczoru pomaga wyborcom lepiej poznać danego kandydata.  

– Formuła koncentrowała się na krótkich i szybkich odpowiedziach. Brakowało pogłębienie, co sprowadza debatę do automatycznych, już zastanych reakcji wyborców. Nie spodziewam się, by mogła ona coś zmienić na finiszu kampanii. Przepychanki słowne czy osobiste emocjonują, ale z punktu widzenia wyboru prezydenta nie mają żadnego znaczenia.

W debacie „Super Expressu” nie było pytań od dziennikarzy. W jego studiu pojawili się wszyscy kandydaci na prezydenta, którzy sami zadawali sobie pytania. Jednocześnie, jak zauważył redaktor naczelny Wirtualnemedia.pl Patryk Pallus, była “to porażka dziennikarstwa - rola prowadzących ograniczyła się jedynie do pilnowania czasu.”

Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się już 18 maja. Ewentualna druga 1 czerwca. 

Dołącz do dyskusji: Spięcie Stanowskiego z Wysocką-Schnepf przykuło uwagę w czasie debaty. „Można było tego uniknąć”

43 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
ik
debil wystartowal
9 57
odpowiedź
User
Mazur
Czysta woda Tuska. Haahaahaaahaaa
60 8
odpowiedź
User
sky
cała trzynastka to porażka
8 22
odpowiedź