W wydanym w czwartek oświadczeniu Centrum Monitoringu Wolności Prasy zapowiedziało, że wspólnie z Ewą Stankiewicz będzie starało się doprowadzić do emisji „Stanu zagrożenia” w TVP. Organizacja zaapelowała do publicznego nadawcy, żeby pokazał ten dokument „w najbliższym możliwym terminie także ze względu na wyjątkową tematykę tego filmu dokumentalnego oraz osobę jego Autorki gwarantującej wysoki poziom merytoryczny i dziennikarski oraz artystyczny produkowanego dzieła”.
Ponadto CMWP przypomniało, że „wolność słowa i prasy stanowią podstawowe swobody i wartości, do których ochrony obowiązane są wszystkie organy demokratycznego państwa, a jakakolwiek forma cenzury prewencyjnej jest w Polsce konstytucyjnie zakazana”.
W oświadczeniu dodano, że Ewa Stankiewicz nakręciła razem z Janem Pospieszalskim dotyczące katastrofy smoleńskiej i jej następstw filmy dokumentalne „Solidarni 2010”, „Krzyż. Solidarni 2010 część druga” oraz „Lista pasażerów”.

- Jest prezesem Stowarzyszenia Solidarni2010 i o od lat dąży do ujawnienia prawdy o Zamachu Smoleńskim i ukarania winnych śmierci Prezydenta RP i 95 innych osób ważnych dla suwerenności Polski. W 4 kwietnia 2018 r. była prelegentką w konferencji organizowanej przez CMWP SDP pt. “W poszukiwaniu prawdy. Katastrofa Smoleńska w relacjach dziennikarzy” - napisano o Ewie Stankiewicz.
Film „Stan zagrożenia” 10 lat po katastrofie smoleńskiej
Dokument „Stan zagrożenia” miał zostać wyemitowany w TVP1 w zeszłą środę o godz. 21:00, film był wcześniej promowany przez stację. Jednak w środę po południu pojawiły się informacje, że emisję filmu odwołano. Ostatecznie o godz. 21 w TVP1 transmitowano mecz piłkarski o Superpuchar Włoch.
- To efekt 10 lat gromadzenia materiałów i dziennikarskiego śledztwa na temat śmierci polskiego Prezydenta na terenie Federacji Rosyjskiej, a także próba ujęcia problemu »w pigułce« w sposób zrozumiały dla międzynarodowego widza - zapowiadała film Stankiewicz.

TVP przesunęła film wskutek „zastrzeżeń natury formalno-prawnej”
Centrum informacji Telewizji Polskiej w wydanym wieczorem komunikacie wyjaśniło, że do firmy „wpłynęły zastrzeżenia natury formalno-prawnej, stwarzające poważne wątpliwości co do ryzyka użycia w filmie materiałów prawnie chronionych”.
Nadawca poinformował, że po przeprowadzeniu szczegółowych analiz prawnych zdecydowano się przełożyć emisję „Stanu zagrożenia” na 10 kwietnia.
##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/ogladalnosc-telewizji-2020-rok-najpopularniejsze-stacje-programy-reklama,7173201144628865a ##
TVP zapewniła, że „gorąco wspiera wszelkie działania zmierzające do wyświetlenia prawdy o katastrofie smoleńskiej”. - Aby móc się do tego jak najlepiej przyczynić, również poprzez emisję filmu ,,Stan zagrożenia”, TVP S.A. zobowiązała producenta filmu do wyjaśnienia wątpliwości i uzyskania zgód niezbędnych do wykorzystania materiałów użytych w filmie, w terminie umożliwiającym jego emisję w dniu 10 kwietnia 2021 r. - opisała.

Podkreśliła, że „jest w tej sprawie pełna najlepszej woli i ubolewa, że z obiektywnych przyczyn prawnych, emisja filmu opóźni się”.
Stankiewicz: to pretekst i furtka do dalszej blokady
Ewa Stankiewicz w oświadczeniu wydanym w czwartek rano stwierdziła, że decyzja o wycofaniu „Stanu zagrożenia” z emisji została podjęta w ostatniej chwili, skoro film jeszcze w środę po południu był w ramówce.
-Oświadczenie wydano godzinę po czasie planowej emisji filmu. Film jest gotowy od 9 miesięcy, przeszedł analizy prawne, jest obwarowany umowami, został wstawiony w ramówkę i promowany zwiastunem TVP od tygodnia - zauważyła dziennikarka.
- Na krótko przed emisją zaczęto nagle szukać pretekstu do jej wstrzymania. Najpierw miały to być błędy językowe, a następnie prawne. Wyciągnięto korespondencję sprzed 8 miesięcy - z maja ubiegłego roku - próbę interwencji jednego z polityków, który usiłował zablokować - już wtedy- emisję filmu - opisała. - Żadne nowe zarzuty się nie pojawiły - zapewniła.

Z informacji portalu Wirtulnemedia.pl wynika, że ma chodzić o pismo Antoniego Macierewicza do ówczesnego prezesa TVP Macieja Łopińskiego. Jak napisał Ewa Stankiewicz nie miała prawa na wykorzystanie materiałów należących do podkomisji smoleńskiej - Macierewicz miał zażądać od TVP wstrzymania emisji filmu.
- Nie godzę się na żadną cenzurę treści filmu. A zarzuty skierowane w opisanych okolicznościach wyglądają na pretekst i otwierają furtkę do dalszej blokady - podkreśliła Stankiewicz.
Zwróciła uwagę, że film był mocno promowany, za to słabo nagłośniono przełożenie jego emisji. - Wiem, że niektórzy całymi rodzinami zasiedli przed telewizorami. Całkowicie ich zignorowano, po wielu dniach zapowiedzi - po prostu - bez słowa wytłumaczenia - wyemitowano mecz. Otrzymałam lawinę wiadomości z wyrażeniem rozgoryczenia, oburzenia i dojmującego smutku z powodu działań TVP. Bardzo mi przykro, że zostaliście Państwo na to narażeni - napisała autorka „Stanu zagrożenia”.

„W Telewizji katastrofę smoleńską można jedynie ‘upamiętniać’”
Ewa Stankiewicz nie zgadza się z deklaracją Telewizji Polskiej, że „gorąco wspiera wszelkie działania zmierzające do wyświetlenia prawdy o katastrofie smoleńskiej”.
- Moim zdaniem to wygląda inaczej. Niewielu zdeterminowanych twórców związanych z Telewizją, stara się wciąż coś zrobić coś na własną rękę. Co do zasady jednak w Telewizji można jedynie „upamiętniać”, rzewnie wspominać i „oddawać cześć”. Wszelkie analityczne i poważne prace śledcze mają „pod górkę”, de facto nie są obecne na antenie - oceniła dziennikarka.
- Nie mówiąc już o inicjatywie ze strony TVP do stworzenia grupy dobrych dziennikarzy śledczych i zlecenia im prac dotyczących największej powojennej tragedii w historii Polski - śmierci polskiego Prezydenta i 95 osób kluczowych dla naszego Państwa na terenie Federacji Rosyjskiej. Dlaczego to wydaje się takie nie do pojęcia? Zresztą Telewizja nie jest tu odosobniona, jeśli chodzi o instytucje i organy Państwa Polskiego – Smoleńsk można tylko wspominać lub realnie amatorsko ośmieszać - zaznaczyła.

- Przegrała wolność słowa - zwyciężyły naciski polityczne - podsumowała Ewa Stankiewicz. - Nie zobaczycie Państwo filmu Stan Zagrożenia. Tak jak od 5 lat nie widzicie Raportu Podkomisji podstawowego narzędzia do naprawy bezpieczeństwa Państwa, ani zarzutów Prokuratury. Tutaj sojusze są zdumiewające - skomentowała.
TVP z zyskiem dzięki rekompensacie abonamentowej
Według danych Nielsen Audience Measurement w grudniu ub.r. średnia widownia minutowa TVP1 wynosiła 698 018 osób, a udział w rynku oglądalności - 10,02 proc. (po wzroście o 4,05 proc. rok do roku). Stacja była liderem pod względem oglądalności.

W ub.r. Telewizja Polska osiągnęła wzrost przychodów o 16,7 proc. do 2,56 mld zł oraz 89 mln zł zysku netto. Na koniec roku nadawca miał 2 790 etatowych pracowników zarabiających średnio 9 572 zł. Wynagrodzenie zarządu wyniosło 2,18 mln zł, prawie trzy razy więcej niż rok wcześniej - na nagrody dla pracowników zostanie przeznaczone 18 mln zł.
W drugiej połowie kwietnia zgodnie z nowelizacją ustawy abonamentowej, która weszła w życie w marcu, minister finansów przekazał Telewizji Polskiej i Polskiemu Radiu obligacje skarbowe o wartości 1,95 mld zł. 5 maja zostały one zasymilowane z inną serią obligacji, tak żeby minister finansów mógł je wykupić. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała, że w ramach tegorocznej rekompensaty TVP dostała 1,71 mld zł, Polskie Radio - 119,2 mln zł, a regionalne ośrodki radiowe - 119,3 mln zł.

Głównie dzięki tej rekompensacie w pierwszej połowie 2021 roku Telewizja Polska zanotowała 936,5 mln zł zysku netto. Przychody spółki wyniosły 2,27 mld zł, z czego 1,8 mld zł pochodziło z abonamentu i rekompensaty abonamentowej, natomiast wpływy z reklamy spadły rok do roku o 21 proc.
W rządowym projekcie ustawy budżetowej na 2021 roku zapisano kolejną rekompensatę w wysokości do 1,95 mld zł dla TVP i Polskiego Radia. Krótko przed Bożym Narodzeniem ustawa została przyjęta przez Sejm, odrzucono poprawkę opozycji proponującą, żeby kwotę rekompensaty przekazać na służbę zdrowia. W środę ustawa budżetowa z rekompensatą została ostatecznie przegłosowana w Sejmie, wejdzie w życie po podpisie prezydenta.











