Dziś po południu Główny Urząd Statystyczny przedstawi dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu.
Według wskaźników z ubiegłego miesiąca, przeciętne wynagrodzenie w maju wzrosło o 3,8 proc. Po uwzględnieniu inflacji, realne wynagrodzenia wzrosły zaledwie o 0,2 proc. rok do roku. W kwietniu odnotowaliśmy spadek o 0,6 proc. w stosunku rocznym. Zdaniem prof. Elżbiety Mączyńskiej nie można się temu dziwić, gdy stopa bezrobocia wynosi ok. 13 procent.
– Jeżeli jest takie duże bezrobocie, to nie ma nacisku na wzrost płac, bo ludzie stawiają sobie za cel przede wszystkim pozyskanie miejsca pracy i jego utrzymanie. Przy dużym bezrobociu pracodawcy łatwiej pozyskują nowych pracowników, więc łatwiej też zwalniają z różnych przyczyn – tłumaczy Mączyńska.
Zasada jest prosta. Im wyższe bezrobocie, tym mniejsze oczekiwania tych, którzy są aktywnymi uczestnikami rynku pracy.

– Presja inflacyjna wynikająca z nacisku na wzrost płac będzie, moim zdaniem, niewielka – uważa prezes PTE. – Nie ma prognoz, że bezrobocie obniży się do poziomu jednocyfrowego i prawdopodobnie tak nie będzie, a przy bezrobociu dwucyfrowym presja na płace będzie niska.
Chociaż w maju mieliśmy do czynienia ze spadkiem bezrobocia do 12,6 proc., a resort pracy szacuje, że w czerwcu będzie jeszcze niższe, to jednak głównie efekt czynników sezonowych i na większe spadki nie ma co liczyć. Zgodnie z ustawą budżetową, bezrobocie na koniec roku będzie wynosić 12,3 proc.
Trzeba się zatem liczyć z tym, że zarobki Polaków pozostaną na mniej więcej tym samym poziomie. Ewentualne podwyżki mogą sięgać co najwyżej kilku procent.
– Wynagrodzenia generalnie wzrastają i to już od lat, tylko, że niestety jest tak, że wzrastają w granicach inflacji – dodaje prof. Mączyńska.

Trudno dziś prorokować, które branże, w najbliższym czasie zaczną płacić więcej a które mniej. Nie sposób też założyć o ile, procentowo, w ujęciu rok do roku wzrośnie realny poziom płac.
– Zawsze ta średnia nie oddaje każdego przypadku, a wprost przeciwnie, ona się bardzo różni od poszczególnych przypadków, bo jedni dostają awanse płacowe, a inni nie dostają – zauważa prezes PTE.
Jak podkreślają ekonomiści niewielki wzrost dochodów gospodarstw domowych sprzyja ograniczaniu inflacji. Tym samym jednak może spowodować wyhamowanie konsumpcji, co negatywnie odbije się na całej gospodarce.











