Poszczególne sektory można było podzielić na te, na które wpływ miały czynniki globalne (sektor surowców czy żywności – odpowiednio +5 i +10% w lipcu), oraz takie na które wpływ miały czynniki lokalne (budownictwo -8% czy IT, deweloperzy i banki po -6%). Obawy o sektor budowlany, którego kondycja została nadszarpnięta stratami wielu spółek na dużych kontraktach publicznych, miały wpływ także na banki, których część prawdopodobnie będzie musiała tworzyć rezerwy obniżające ich wyniki finansowe w najbliższym czasie.
Zachowanie rynków wydaje się nieoczekiwanie dobre biorąc pod uwagę napływające informacje z mocno zadłużonych krajów europejskich, jak Hiszpania, czy Włochy. Inwestorzy chyba uodpornili się jednak na te informacje i wierzą w korzystny obrót sytuacji. Słabe wskaźniki wyprzedzające koniunkturę, osłabienie kondycji Niemiec to wszystko w sumie nie miało wpływu na indeksy giełdowe. W tej sytuacji utrzymująca się poprawa koniunktury w USA, może być nadzieją, choć sytuację tę trudno jeszcze określić jako trwałą.

Zastanawiająca jest zatem siła rynków. Powodów tej sytuacji może być kilka : niskie wyceny, wysokie dywidendy, duża ilość gotówki, która w obliczu niskich stóp procentowych szuka coraz bardziej ryzykownych aktywów, dyskontowanie już poprawy makroekonomicznej pod hasłem „gorzej już być nie może”, a może wszystko to razem, stanowi o tym, że inwestorzy są odporni na informacje, które jeszcze rok temu mogły wywołać mały Armagedon na rynku (i zresztą wywołały w drugiej połowie 2012 roku).
Faktem jednak pozostaje, że rynki w obliczu słabych danych pozostają mocne.











