Magdalena Adamus, autorka youtubowego kanału Catus Geekus
Hity roku 2018
Chilling Adventures of Sabrina – miła odmiana wśród seriali młodzieżowych, zamiast być tylko i wyłącznie teen dramą okazała się ciekawym eksperymentem z przesuwaniem granic w kwestii tego, jakie tematy okultystyczne są dopuszczalne w produkcji młodzieżowej. Dodatkowo dociekliwi odnajdą w historii Sabriny ciekawy komentarz społeczny na temat pozycji kobiety w zinstytucjonalizowanej religii.
Haunting of Hill House – w tegorocznej perełce Mike Flanagan potrafił idealnie wyważyć proporcje grozy i rodzinnego dramatu, przyciągając przez ekrany nawet tych, którzy dotychczas unikali horrorów. Ale są horrory - puste i głupawe, z rzucaniem flakami po ścianach - i Horrory - mroźne, gotyckie historie o duchach i dręczonych przez nie ludziach, dla których kontakt z nadprzyrodzonym to nie tylko zwykły straszak, ale emanacja przeżytych traum. Całość dała nam poruszającą historię o rodzinie, która walczy nie tyle z duchami, co z krzywdami, które wyrządziła sobie sama.

The Good Fight – chociaż hasło „spin off” często nie wróży nic dobrego, Sprawa Idealna jest jak dobre wino i w drugim sezonie przeskoczyła o kilka poziomów nie tylko swój pierwszy sezon ale i nieodżałowany pierwowzór (Żonę Idealną). Nie było w tym roku bardziej odważnej i rozpolitykowanej produkcji, która tak celnie punktowałaby bolączki obecnej sytuacji w USA. Twórcy Sprawy Idealniej oferują widzowi odprężające katharsis we wspólnym rozczarowaniu światem, a jednocześnie pozwalają sobie na polityczne fantazje tak mocno zakorzenione w rzeczywistości, że miejscami autentycznie zaczynam się obawiać o ich bezpieczeństwo. Idealna telewizja na obecne czasy.
Rozczarowania rokuHouse of Cards – tak umierają wielkie produkcje. Po pięciu sezonach królowania na ekranach, finałowy sezon netflixowego hitu stał się idealnym polem do rozważań na temat wpływu zakulisowych afer na jakość serialu. Można sobie zadawać pytanie, jak wyglądałaby ta odsłona historii, gdyby serwis nie podziękował za współpracę Kevinowi Speceyowi. I czy to wina wyłącznie braku dotychczasowego bohatera, że zamiast odchodzić przy aplauzie fanów, House of Cards kończy się smutnym zawodem? Niestety nawet tak uzdolniona aktorka jak Robyn Wright nie udźwignie całego sezonu, jeśli scenariusz będzie miałki i pisany na kolanie na ostatnią chwilę.

1983 – pierwsze śliwki robaczywki streamingowego giganta w naszym kraju. Długo wyczekiwany pierwszy polski serial Netflixa zostanie zapamiętany głównie przez kiepskie aktorstwo, drewniane dialogi i to dziwne zjawisko, kiedy całość brzmi lepiej w angielskim dubbingu niż w oryginale.
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, prowadząca blog Zwierz popkulturalny
Hity roku
2018 był dla mnie rokiem trzech brytyjskich produkcji, które z jednej strony zachwyciły, z drugiej zaskoczyły, a z trzeciej udowodniły, że historie z jasnym zakończeniem mają duży potencjał.
Pierwszy serial to Patrick Melrose – ekranizacja cyklu powieści Edwarda St Aubyna częściowo czerpiąca z jego własnej biografii. Głównego bohatera – Patricka Melrose poznajemy jako uzależnionego do narkotyków dwudziestoparolatka, który dowiaduje się o śmierci swojego ojca. Wraz z bohaterem przechodzimy od szaleńczych narkotykowych rajdów, przez decyzje o trzeźwości, próbę poradzenia sobie z traumą dzieciństwa i błędy wieku średniego. W kilku odcinkach udało się opowiedzieć poruszającą, wielowątkową historię, która z jednej strony jest poruszającą historią zagubionej jednostki, z drugiej złośliwą satyrą na brytyjskie klasy wyższe. Serial wyróżnia się doskonałymi kreacjami aktorskimi. Przede wszystkim błyszczy Benedict Cumberbatch w tytułowej roli, choć Hugo Weaving w drugoplanowej roli ojca bohatera jest także doskonały. Patrick Melrose to jedna z najlepszych i najbardziej konsekwentnych serialowych produkcji tego roku.

Drugi tytuł to Bodyguard – wyprodukowany przez BBC serial w Polsce kilka tygodni po premierze można było oglądać na Netflix. Produkcja która pobiła wszelkie rekordy popularności brytyjskiej telewizji, to z jednej strony klasyczna historia o ochroniarzu, który być może nieco za bardzo związał się z ochranianą osobą (w tym przypadku minister spraw wewnętrznych w konserwatywnym rządzie), z drugiej – wariacja na temat problemów współczesnego świata z terroryzmem. Bodyguard nie jest produkcją pozbawioną problemów i niektórzy znawcy służb specjalnych wskazują, że nikt głównemu bohaterowi nie pozwoliłby na ochranianie najważniejsze osoby w państwie, ale przez kilka godzin łatwo wsiąknąć w tą historię. Chyba największa zaleta Bodyguarda to jego nieprzewidywalność, ilekroć widzowi wydaje się, że już wie co będzie dalej wtedy serial nieco zmienia ton i tor prowadzenia narracji. Nie jest to serial genialny, ale jest to jedna z najbardziej wciągających rozrywek minionego roku. Plus Richard Madden udowodnił, że byłby z niego całkiem niezły agent. Być może Jej Królewskiej Mości.

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o najnowszym sezonie Doktor Who. Serial przeżył w tym sezonie prawdziwe trzęsienie ziemi, kiedy w rolę Doktora po raz pierwszy wcieliła się kobieta – Jodie Whittaker. Dodatkowo zmienił się tez scenarzysta serialu – został nim znany z doskonałego Broadchurch, Chris Chibnall. Wielbiciele serialu (który w tym roku obchodził swoje 55. urodziny) z niecierpliwością oczekiwali nowych odcinków. Co się okazało? Że zmiana płci osoby grającej główną rolę, nie była ani taka straszna, ani taka dziwna. Po dwóch odcinkach, których serial potrzebował, by znaleźć swój rytm, produkcja wróciła na dobrze znane tory. Dzięki zaangażowanym odcinkom (fenomenalna historia spotkania Doktor z Rosą Park) a także lubianemu przez widzów poczuciu humoru, serial zachował swój charakter, a jednocześnie pokazał, że w świecie Doktora wszystko jest możliwe. Biorąc pod uwagę, że zmiana jest jednym z kluczowych elementów serialu, fakt, że w końcu zdecydowano się na kobietę w roli głównej każe z entuzjazmem patrzeć w przyszłość. Bo BBC chyba rozumie, że tradycją Doktora jest nie trzymanie się utartych ścieżek.

Kaja Szafrańska, dziennikarka i prowadząca na YouTube kanał Jakbyniepaczeć
Hity roku 2018
Mamy za sobą bardzo ciekawy i nietypowy serialowy rok. W segmencie seriali premium po raz pierwszy zabrakło największych hitów, które w ostatnich latach elektryzowały widzów na całym świecie. Na finałowy sezon Gry o Tron przyszło nam czekać do kwietnia 2019. Stranger Things również powróci dopiero w przyszłym roku.
Dlatego też 2018 zapamiętam przede wszystkim jako rok seriali bardzo ambitnych, ale mało znanych produkcji, które nie zdołały się przebić do masowej świadomości. Oraz seriali polskich, które po raz pierwszy wyszły poza popularny w naszym kraju gatunek kryminalny.
Wśród moich osobistych faworytów są seriale, które zadebiutowały w ostatnich miesiącach. Są to przede wszystkim Ucieczka z Dannemory, w reżyserii Bena Stillera, z fenomenalną obsadą (Benicio Del Toro, Patricia Arquette i Paul Dano), kameralne Homecoming w reżyserii twórcy Mr. Robot Sama Esmaila, z Julią Roberts w roli głównej oraz ciężkie, ale pięknie nakręcone Sharp Objects z Amy Adams i Patricią Clarkson.

Wśród innych nowych tytułów, które warto w tym roku zauważyć są: Mosaic Stevena Soderbergha, miniserial Patrick Melrose na podstawie powieści Edwarda St. Aubyna, Succession od stacji HBO oraz Little Drummer Girl w reżyserii Chan-wook Parka.
W wielkim stylu powróciły spin off Breaking Bad, czyli Better Call Saul, The Americans, którego 6 sezon był jednocześnie jego ostatnim oraz The Marvelous Mrs Maisel - błyskotliwa i brawurowo zrealizowana komedia z Rachel Brosnahan w roli głównej. 2018 był też niezwykle ważnym rokiem dla polskiego serialu.
Doczekaliśmy się wreszcie na Ślepnąc od świateł Krzysztofa Skoniecznego, które choć podzieliło widzów, okazało się produkcją jakiej w Polsce jeszcze nie było. Canal+ porzucił wreszcie niezbyt udanego Belfra i skupił na dwóch nowych i całkiem udanych produkcjach: Kruk. Szepty słychać po zmroku i Nielegalni. Ogromnym zaskoczeniem był Rojst Showmaxa, który choć nie trzymał równego poziomu, okazał się interesującą propozycją dla fanów mrocznych kryminałów i klasycznego kina.
Rozczarowania roku 2018
Największym rozczarowaniem roku jest dla mnie - i piszę to z przykrością - pierwszy polski serial Netflix pt. 1983. Mimo że recenzje wahają się od bardzo złych do średnio pozytywnych, serial zawiódł oczekiwania wielu widzów, szczególnie pod względem scenariuszowym. To przykre, że produkcja, która miała być wizytówką Polski na świecie stała się inspiracją złośliwych memów.
Wśród innych rozczarowań wymienić muszę finałowy, 6 sezon House of Cards, który wrócił w atmosferze skandalu związanego z oskarżeniami Kevina Spacey o molestowanie seksualne oraz Altered Carbon - serial z ogromnym potencjałem i bardzo kiepskim wykonaniem.
Marta Wawrzyn, prowadząca serwis Serialowa.pl
Hity roku 2018 Zawód Amerykanin (The Americans) - finałowy sezon serialu o dwójce agentów KGB operujących w Waszyngtonie w latach 80. to mój tegoroczny numer 1. Dowód na to, że da się zrobić sześć doskonałych sezonów i opowiedzieć historię od początku do końca wciągającą, w czasach kiedy seriale są bez sensu wydłużane albo przeciwnie, kasowane, zanim zdążą się rozkręcić. Warto nadrobić cały serial, bo to doskonałość pod każdym względem - wkręcająca opowieść o szpiegowaniu z jednej strony, i mocny, wypełniony trudnymi sprawami dramat rodzinny z drugiej.
Atlanta - eklektyczny, surrealistyczny, dziwny, odjechany i bez mała genialny. Taki był drugi sezon "Atlanty" Donalda Glovera, jeszcze lepszy od pierwszego. Szkoda, że w Polsce obejrzało go pewnie pięć osób, bo to dużo, dużo więcej, niż nietypowa komedia o codzienności muzyka hip-hopowym i jego menedżera. "Atlanta" to z jednej strony niesamowity popis kreatywności, a z drugiej historia, w której nie tak trudno zobaczyć siebie. Zwłaszcza jeśli mamy ok. 30 lat i nie wszystko zdążyliśmy w życiu poukładać.
Pose - niezwykły serial Ryana Murphy'ego o nowojorskiej społeczności transgenderowej w latach 80. Serial barwny, pełen życia i energii, bo wszystko tutaj kręci się wokół voguingu i bali, na których bohaterki rywalizują, poprzebierane w ekstrawaganckie stroje. Wyśmienicie się to ogląda, ale też twórcy ani na moment nie zapominają, jak gorzkie jest to wszystko, co stoi za tymi wspaniałymi imprezami. "Pose" to najbardziej kolorowe studium społecznego wykluczenia, jakie kiedykolwiek widziałam.
Barry - w czasach, kiedy dziwnych komedii jest pod dostatkiem, Billowi Haderowi udało się zrobić coś rzeczywiście nietypowego. "Barry" to podszyta czarnym humorem historia podrzędnego płatnego zabójcy z amerykańskiej prowincji, któremu czegoś w życiu brakuje. Egzystencjalne poszukiwania przypadkiem kończą się na lekcji aktorstwa w Los Angeles i tak oto zaczyna się opowieść o tym, jak to jest próbować zostać człowiekiem, kiedy już wydawało nam się, że przegraliśmy życie. Serial Hadera ma w sobie coś z "Dextera", ale pod względem pomysłowości zdecydowanie go prześciga. To świeży i inteligentny miks zbudowany z elementów, które tylko wydaje nam się, że znamy. Jest tu Szekspir, rosyjska mafia, memy ze słodkimi koteczkami i morderstwa najcięższego kalibru. Oraz absolutnie rewelacyjny Bill Hader.
Homecoming - nowy serial Sama Esmaila, twórcy "Mr. Robot", to świetnie zrealizowany, przemyślany w każdym kadrze thriller, którego główną zaletą jest to, że skupia się na ludziach. Tak, są w "Homecoming" spiski, bezduszne instytucje i pytania o to, dokąd zmierza ten świat, ale przede wszystkim są tu bohaterowie z krwi i kości, których losy nas obchodzą. Na czele z pracownicą tytułowego ośrodka dla byłych żołnierzy, graną przez Julię Roberts. W odbiorze pomagają także 30-minutowe odcinki - "Homecoming" udowadnia, że czasem mniej oznacza lepiej.
Wspaniała pani Maisel - najbardziej utytułowany serial platformy Amazon, który w tym roku zgarnął, co było do zgarnięcia na galach Emmy i Złotych Globów, a w grudniu wrócił z 2. sezonem po więcej. I dostanie więcej, bo sobie na to zasłużył. "Wspaniała pani Maisel" łączy w sobie zalety produkcji kostiumowej, wypełnionej po brzegi żartami komedii i feministycznej w duchu opowieści o kobiecie, która postanowiła zrobić coś niezwykłego - zostać komiczką stand-upową pod koniec lat 50. Serial ma fantastyczny klimat, wyśmienite dialogi i aktorów, którzy potrafią mówić najszybciej na świecie. A do tego potwierdza znaną prawdę, mówiącą, że komedia i tragedia zwykle idą w parze.
Ostre przedmioty - rok temu zachwycaliśmy się "Wielkimi kłamstewkami", a w tym roku dostaliśmy kolejny świetny serial HBO w reżyserii Jeana-Marca Vallée. "Ostre przedmioty" to bardzo nietypowa historia kryminalna, bo mniej chodzi w niej o zabawę w detektywów, a bardziej o fascynujące, dziwne, niezdrowe relacje pomiędzy matką i córkami. Amy Adams, Patricia Clarkson i Eliza Scanlen stworzyły jedne z najciekawszych kobiecych postaci tego roku, a resztę zrobił duszny klimat amerykańskiego Południa, muzyka i fantastyczna realizacja.
Rozczarowania roku 2018
The Romanoffs - ludzie, którym wydaje się, że są Romanowami, 80 milionów dolarów od Amazona, zdjęcia na kilku kontynentach i twórca "Mad Men" za sterami. Co mogło pójść nie tak? Jak się okazuje, wszystko. "The Romanoffs" było moim najbardziej oczekiwanym serialem 2018 roku - miało obsadę nie z tej ziemi i świetny pomysł na siebie, a poza tym byłam ciekawa, co oprócz "Mad Men" może nam dać Matthew Weiner. Skala porażki jest naprawdę przykra. Nowy serial Weinera to tak naprawdę osiem luźno powiązanych ze sobą filmów, które ogląda się jak najsłabsze filmowe pocztówki Woody'ego Allena - ładne, ale banalne i puste w środku.
1983 - wszystko, co było do powiedzenia o tym serialu, zostało już powiedziane. Być może nawet powiedzieliśmy trochę za dużo. Ale skala rozczarowania też mała nie jest, bo widząc świetny pomysł, Netfliksa i amerykańskiego showrunnera za steremi, spodziewaliśmy się hitu, przynajmniej "jak na Polskę". Tymczasem nawet jak na polski, jest to serial słabiutki, ustępujący "Krukowi", "Rojstowi" i przede wszystkim "Ślepnąc od świateł". To banalna dystopijna historyjka, posklejana ze schematów, które widzieliśmy setki razy, źle napisana, chaotyczna, z fatalnymi dialogami i papierowymi postaciami, uprawiającymi bezładną bieganinę. Twórca serialu, Joshua Long, napisał "1983" ze swojego, amerykańskiego punktu widzenia i efekt jest taki, że nic tutaj nie działa tak, jak powinno, bo to nie jest nasza rzeczywistość, nasza mentalność, nasze problemy. Zwłaszcza tym z nas, którzy pamiętają komunizm i stan wojenny, trudno jest odnaleźć cokolwiek znajomego w tej plastikowej wizji pt. "co by było, gdyby 11 września wydarzył się w PRL-u".
Tu i teraz - ten sam typ porażki co "The Romanoffs", bo oczekiwania również były bardzo wysokie ze względu na twórcę, Alana Balla, autora wyśmienitego "Sześć stóp pod ziemią". Niestety, rodzina z "Tu i teraz" nowymi Fisherami już nie zostanie, a z samego serialu widzowie za wiele nie zapamiętają, bo składał się z samych pretensjonalnych banałów.
Finałowy sezon House of Cards - nie, nie chodzi mi o brak Kevina Spaceya. Uważam, że Robin Wright od dawna była głównym atutem "House of Cards". I może dlatego spodziewałam się po ostatnim sezonie bardzo dużo. Dostałam kuriozalną historyjkę, w której nowa pani prezydent przekraczała kolejne granice i mordowała przeciwników jeszcze bardziej otwarcie niż jej mąż. O trzymaniu się jakichkolwiek realiów nie było mowy, to jedna wielka bzdurna hiperbola, przy której wytrwałam do końca głównie po to, aby poznać odpowiedź na pytanie, co się stało z Frankiem Underwoodem. I ta też okazała się niezadowalająca.
Westworld, sezon 2 - uwielbiałam 1. sezon blockbustera HBO, choć nigdy nie było to dla mnie nic więcej niż dobrze zrobiona rozrywka z dodatkiem filozofii na poziomie podstawowym. W 2. sezonie twórcy zaszaleli z komplikowaniem scenariusza. Kilka osi czasu, więcej parków, nowe postacie - i zero emocji. "Westworld" stał się kolosem na glinianych nogach, który skomplikowaną formą i wizualnymi błyskotkami próbuje przykryć fakt, że nie ma za wiele do powiedzenia.









