Andrzej Mularczyk zmarł w piątek, miał 94 lata. - Od 1964 roku był członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Laureat Nagrody SFP za wybitne osiągniecia artystyczne w 2018 roku. Odznaczony Srebrnym Medalem "Gloria Artis". Był członkiem Polskiej Akademii Filmowej - wyliczyło Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Jako scenarzysta Andrzej Mularczyk zadebiutował w 1958 roku filmem „Miasteczko” zrealizowanym przez absolwentów Szkoły Filmowej. W dorobku miał scenariusze m.in. do serii komedii Sylwestra Chęcińskiego o rodach Karguli i Pawlaków „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć”, a także filmów „Niespotykanie spokojny człowiek” , „Ostatnie takie trio”, „Wyjście awaryjne”, „Cesarskie cięcie”, „Katyń”, „Powidoki” oraz „Cudownie ocalony”.

Ponadto napisał scenariusze do seriali telewizyjnych takich jak „Dom”, „Droga”, „Rodzina Połanieckich” czy „Jest jak jest”.
W udzielonym PAP w marcu br. wywiadzie Mularczyk wspominał pracę nad serialem „Dom”. - Serial był dla Jurka Janickiego i mnie podsumowaniem trzydziestu lat pracy reporterskiej i dziennikarskiej, drogi zawodowej i różnych naszych osobistych doświadczeń. Dlatego mieliśmy do tego serialu niebywały sentyment - oddaliśmy mu wszystkie najlepsze historie z naszego życia i z życia bohaterów naszych reportaży - opowiadał.
Wspominał, że początkowo serial miał się składać tylko z czterech odcinków. - Fabuła rozpoczynała się wiosną 1945 r. i obejmowała tylko kilka powojennych lat. Nawet nie marzyliśmy, by kontynuować fabułę przez kolejne dekady PRL do 1980 r. Wierzyliśmy, że od scenariusza do premiery miną najwyżej dwa lata. Zamiast czterech, w pierwszej serii powstało siedem odcinków, kolejne w latach 1981-82 z przerwą związaną ze stanem wojennym. Jeden - w latach 1986-87 r. Po upadku komunizmu nakręcono jeszcze dwie serie - w latach 1995-96 i ostatnią, czwartą - w latach 1999-2000. Symboliczny był fakt, że ostatnie odcinki wyświetlono po raz pierwszy już właściwie w nowym stuleciu. Od zdjęć do pierwszego odcinka w marcu 1979 r. do prac przy ostatnim 25. odcinku minęło ponad 20 lat. Kiedy zaczynaliśmy pracę, nie wiedzieliśmy, że tworzymy najdłużej kręcony polski serial. Powstawał w czterech seriach. Scenariusz coraz bardziej pęczniał od kolejnych wątków, jednak nie był pisany ciągiem, przypomniało to raczej „czkawkę”, która przysłużyła się jednak dramaturgii - wspominał Mularczyk.

W 1953 roku Andrzej Mularczyk zaczął współpracę z Polskim Radiem, a dwa lata później został tam zatrudniony na stałe. - Prowadziłem taką audycję „Kropka, ale nie koniec”. Były to takie spotkania reporterów, którzy wyznawali słuchaczom zdarzenia, których z jakichś różnych powodów dotąd nie opisali, nie przedstawili. Jednocześnie realizowałem liczne reportaże dźwiękowe. Pierwsze kroki w słuchowisku radiowym stawiałem pod koniec lat 50. - wspominał
Przygotował kilkadziesiąt słuchowisk dla Teatru Polskiego Radia, m.in. nadawane od 1960 roku „W Jezioranach”. Za słuchowiska „Z głębokości wód” i „Cyrk odjechał, lwy zostały” został nagrodzony w konkursie Prix Italia.
Andrzej Mularczyk był też dziennikarzem tygodnika „Świat”, a w latach 1970-1977 kierownikiem literackim w Zespole Filmowym Iluzjon.

Został odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (za wybitne zasługi w pracy artystycznej), Super Wiktorem za całokształt twórczości, Diamentowym Mikrofonem (za wszechstronną twórczość radiową, szczególnie w dziedzinie dramaturgii oraz za współtworzenie przez 45 lat „W Jezioranach”), Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (za wybitne zasługi dla Polskiego Radia.











