SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Błędy, tabloidyzacja i pogoń za pieniędzmi w „GW” - szef redakcji odpowiada czytelniczce

Czytelniczka „Gazety Wyborczej” (Agora) napisała do redakcji list, w którym wytknęła w serwisie internetowym i papierowej wersji dziennika m.in. usterki językowe, tabloidową tematykę i nachalne reklamy. Na zarzuty odpowiedział Jarosław Kurski, kierujący redakcją „GW”.

Czytelniczka „Gazety Wyborczej” Ida Czerwonka na początku swojego listu do redakcji zwróciła uwagę na błędy językowe pojawiające się często w serwisie internetowym „GW”. „Chodzi mi o literówki, powtórzenia, zdania urywające się w połowie i inne błędy wynikające głównie (przynajmniej tak to wygląda) z nieumiejętności poprawnego używania narzędzi ‘kopiuj’ i ‘wklej’ oraz autokorekty w edytorze tekstów” - wyliczyła, zaznaczając, że na Wyborcza.pl takich usterek pojawia się tak dużo, że utrudnia to czytanie tekstów. „Rozumiem, że w internecie liczy się szybkość dotarcia z informacją do odbiorcy, ale takie niechlujstwo odbieram jako lekceważenie czytelnika. Do tego dochodzi nierzadko stosowanie języka potocznego czy wręcz slangowego” - dodała Czerwonka, zaznaczając, że „w wersji papierowej ‘Wyborcza’ trzyma pod tym względem o wiele lepszy poziom”.

W odpowiedzi na te zarzuty Jarosław Kurski, I zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, przyznał, że teksty do serwisu internetowego są pisane na gorąco, w nieustannym wyścigu z czasem i konkurencją, i zamieszczane często w formie niedopracowanej.

„Wychodzimy z założenia, że lepiej szybko wystawić tekst niedoskonały, zwłaszcza, gdy dzieje się coś ważnego i internauci łakną informacji, niż dać tekst dopracowany, ale spóźniony, który mało kto przeczyta” - uzasadnił Kurski, dodając, że opublikowane teksty są później poprawiane.

„Będziemy się starali zmienić ten stan rzeczy, wzmocnić korektę i redakcję” - zapewnia szef redakcji „GW”. Przy czym tę deklarację należy traktować z dystansem, bo w Agorze od września trwają zwolnienia grupowe, które obejmą 250 pracowników (przeczytaj o tym więcej).

Idzie Czerwonce nie podoba się również tematyka opisywana w „Gazecie Wyborczej”. „Mama Madzi, kolejne odsłony awantury o Smoleńsk i cała reszta tematów, którymi żyją tytuły pokroju ‘Fakt’, a które w szanującej się gazecie zasługiwałyby co najwyżej na oszczędną, rzeczową wzmiankę - u Państwa królują na pierwszej stronie” - wymieniła czytelniczka, dodając, że ostatnio przestała kupować papierowe wydanie „GW” po tym, jak na pierwszej stronie znalazło się zdjęcie małej dziewczynki podpisanej jako ofiara konfliktu izraelsko-palestyńskiego (patrz poniżej).

„Co więcej, w tym samym czasie rozdzierają Państwo szaty nad tabloidyzacją mediów - czyli chcą Państwo równocześnie cieszyć się opinią poważnego, kulturalnego tytułu, pochylającego się z troską nad zdziczeniem obyczajów, a równocześnie po cichu na tym samym zdziczeniu zarabiać” - oceniła Czerwonka.

Jarosław Kurski zwraca uwagę, że fotografia ofiary konfliktu izraelsko-palestyńskiego, które na pierwszej stronie zamieściła „Gazeta Wyborcza”, jest estetyczne i pełne emocji. „Zdjęty bólem, palestyński ojciec pochyla się nad ciałem zawiniętej w całun córeczki. Nie ma epatowania krwią, ranami, przemocą - jest dramat ludności cywilnej ujęty obrazem o wielkich walorach artystycznych” - podkreśla Kurski.

Szef redakcji „GW” nie zgadza się też z oskarżeniami jej o tabloidowość. „Panuje jakaś dziwna dezynwoltura w hurtowym nazywaniu gazet ‘tabloidami’ lub ‘brukowcami’. Piszemy o katastrofie smoleńskiej, próbując cierpliwie tłumaczyć przyczyny, naświetlać fakty i obalać niezliczone bzdury, jakimi karmiona jest w Polsce opinia publiczna” - deklaruje.

Czytelniczka „Gazety Wyborczej” wytknęła jej też reklamę niefortunnie zamieszczoną w dodatku „Wysokie Obcasy”: obok artykułu mówiącego, że kobieta powinna doceniać naturalne piękno swojego ciała i nie gonić za wyśrubowanymi standardami urody, znalazła się grafika promująca… klinikę chirurgii plastycznej. „W ‘Gazecie’ redaktorzy nie wiedzą, jakiego produktu i jakiej firmy reklama sąsiadować będzie z tekstem, który umieszczają na stronie. Znane są im tylko rozmiary reklam, tak by móc odpowiednio stronę zaprojektować, a tekst odpowiednio skrócić” - odpowiada Jarosław Kurski. „Co prawda redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam, ale wyjaśniam w imieniu wydawcy, że to, co dozwolone prawem nie może i nie powinno być cenzurowane poprzez selekcję ogłoszeń” - podkreśla.

W konkluzji swojego listu Ida Czerwonka napisała, że dla „Gazety Wyborczej” najważniejsze są pieniądze: klikalność w internecie i sprzedaż wydania papierowego, a co za tym idzie - większe zyski od reklamodawców.

„Natomiast piękne hasła i wyższe wartości, o których Państwo tyle piszecie, zaczynają wyglądać w tym kontekście jak pozłotka, którą się dodaje tylko po to, żeby ‘ładniej wyglądało’” - oceniła czytelniczka, dodając: „Obecnymi działaniami odbierają sobie Państwo mandat do dalszego występowania w roli moralnego autorytetu. Nie da się zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka, a to właśnie próbują Państwo obecnie robić”.

Przypomnijmy, że zgodnie z danymi ZKDP sprzedaż „Gazety Wyborczej” w październiku br. wyniosła 219 065 egz., czyli 40 tys. egz. mniej niż rok wcześniej (więcej na ten temat). Natomiast wszystkie serwisy Grupy Gazeta.pl w październiku br. zanotowały 11,73 mln użytkowników i 1,13 mld odsłon (według Megapanelu PBI/Gemius - zobacz szczegółowe wyniki).

Odpowiadając na zarzut komercjalizacji „Gazety Wyborczej”, Jarosław Kurski przyznaje, że wydająca ją Agora, tak jak każda firma działająca w warunkach rynkowych, potrzebuje pieniędzy: na dziennikarzy i redaktorów, papier, druk i dystrybucję. „Pieniądze nie są dla nas celem. Są środkiem do kontynuowania misji, którą ‘Gazeta Wyborcza’ od 1989 roku wypełnia jako niezależny, demokratyczny, obywatelski i liberalny dziennik” - deklaruje Kurski.

>>> Gazety tylko 320-370 mln zł z reklam. Rabaty po 75-80 proc. (analiza)

Między Idą Czerwonką a Jarosławem Kurskim wywiązała się ciekawa dyskusja dotycząca Piano Media, systemu opłat za dłuższe teksty publicystyczne, który Agora razem z innymi wydawcami prasowymi wprowadziła we wrześniu w swoich serwisach internetowych (przeczytaj o tym więcej). Czytelniczka uznała, że błędy językowe w serwisie Wyborcza.pl stawiają pod znakiem zapytania sens płacenia za dostęp do artykułów. „Skoro w zamian otrzymuje się teksty takiej jakości” - uzasadniła. Kurski zwrócił uwagę, że dostępna w ramach Piano Media elektroniczna wersja „Gazety Wyborczej” przechodzi większą korektę, więc zawiera zdecydowanie mniej błędów. A czytelniczka, która nie płaci za żadne teksty, nie ułatwia wydawcy pozyskiwania środków, np. na wartościowe dziennikarstwo.

Dołącz do dyskusji: Błędy, tabloidyzacja i pogoń za pieniędzmi w „GW” - szef redakcji odpowiada czytelniczce

18 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Semen Zabuski
Jeszcze lepiej byłoby, gdyby anonimowo nie przywoływano nieistniejących, korytarzowych źródeł (z korytarzy, na których się nigdy nie było) i nie prowadzono kampanii, rozpoczynanych i kończonych decyzjami tego samego polit-biura. To, proszę gazety, już nie te czasy i nie ten czytelnik, którego można bez końca nabijać w politrucką butlę. Chcecie się bawić, bawcie się sami w swoim grajdole. Ja wolę skok, przez blask i mrok, na tyczce drwin, bez zbędnych zwłok..., wg JK.
odpowiedź
User
olo
po czym oni poznali,ze to palestynczyk z corka, sadzac po paskach na rekawach
to on jest dla mnie Żyd
odpowiedź
User
olo
ja piszac w necie uzywam mowy mowionej,jej skladni,ktora dzieki intonacji
jest jasna,ale czasami w tekscie staje sie nieczytelna i czytajac tekst wlasny
nastepnego dnia zaczynam sie czasem zastanawiac o co chodzi :) a przecin
kami sie nie przejmuje,no ale ja nie jestem dziennikarzem ani literatem, a tak
ogolnie mowiac tekst/artykul na tematy istotne bedzie czytany i za tydzien, info
o wypadku raczej juz nie
odpowiedź