Eska Nord zniknęła z eteru

"Z przykrością zawiadamiamy, że jesteśmy zmuszeni tymczasowo zawiesić nadawanie naszego programu" - poinformowała we wtorek swoich słuchaczy trójmiejska rozgłośnia.

To efekt konfliktu między tą niezależną rozgłośnią a ogólnopolską siecią Eska.

- Na przełomie roku zaistniała konieczność wyjaśnienia tej sprawy, gdyż Krajowa Rada do końca nie odpowiedziała, czy zostały unieważnione wszystkie dokumenty uprawniające Eskę Nord do nadawania - mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. - Na początku marca wydano jednak oświadczenie o rozpoczęciu od nowa konkursu na te częstotliwości w Gdańsku i Gdyni. W ubiegłym tygodniu przewodnicząca KRRiT Danuta Waniek wystąpiła do nas z zapytaniem, dlaczego do tej pory nie wyłączono nadajnika, skoro Eska Nord nie posiada do nadawania żadnych uprawnień. Stwierdziła jednocześnie, że radio nie powinno nadawać, niezależnie od tego, czy toczy się proces rekoncesyjny. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni wręczyć decyzję nakazującą natychmiastowe wyłączenie nadajnika z powodu braku koncesji.

Naczelny Sąd Administracyjny decyzje koncesyjne unieważnił, lecz nie wszystkie.

- Według naszej wiedzy i stanu prawnego KRRiT powinna posługiwać się najświeższą naszą koncesją z sierpnia 2003 roku, która nie została podważona w wyroku NSA i obowiązuje - mówi Maciej Bogdanowicz, szef informacji w Eska Nord. - Ten wyrok, na który się powołują, uchylił pierwsze dwie koncesje z lat ubiegłych ze względu na błędy proceduralne popełnione zresztą przez samą Krajową Radę.

Istnienia tej ostatniej koncesji KRRiT do wiadomości nie przyjmuje.

- Trwa procedura rekoncesyjna. Nadesłane dokumenty są obecnie analizowane i każda ze stron zostanie zaproszona na rozmowy - mówi Dorota Jasłowska, rzecznik Danuty Waniek, przewodniczącej KRRiT. - Ten proces powinien potrwać do końca miesiąca, a potem zapadnie decyzja. Uchwała koncesyjna była jedna i skoro ją uchylono, to Eska Nord nie ma koncesji. W związku z tym Krajowa Rada musiała zawiadomić o tym URTiP. Czy wyłączenie nadajnika było konieczne? To już jest kwestia URTiP i ich działań.

URTiP wcześniej konieczności natychmiastowego wyłączenia nadajników nie widział.

- Przez długi czas nie podejmowaliśmy pochopnych działań nie wiedząc, jakie jest rozstrzygnięcie - mówi Jacek Strzałkowski. - Ostatnie wystąpienie KRRiT nie pozostawiło nam jednak żadnych wątpliwości i możliwości, było to wręcz żądanie natychmiastowego wyłączenia nadajnika i zarzut, dlaczego URTiP dotąd tego nie zrobił. My nie wydajemy koncesji, naszym zadaniem jest pilnowanie warunków technicznych i tego, by nikt nie zakłócał rozgłośni działających legalnie. O tym kto nadaje, a kto nie, decyduje Krajowa Rada. Na URTiP spychany jest ten niewdzięczny obowiązek wyłączenia nadajnika. To nie zależy od naszej dobrej woli, tu nie my ustalamy reguły gry. My wolimy łapać piratów i chronić legalnych nadawców, niż ich z eteru eliminować. Nasze służby techniczne są jednak do dyspozycji Krajowej Rady.

Eska Nord to radio lokalne, nastawione na muzykę i informacje przede wszystkim z Trójmiasta. Wśród niesieciowych stacji radiowych zajmuje pierwsze miejsce, a w Trójmieście wyprzedza wszystkie pozostałe poza ogólnopolskimi gigantami.

- Wygląda na to, że KRRiT zapomniała o trzeciej decyzji koncesyjnej, która nie została dołączona do akt sprawy i nie była brana pod uwagę - mówi Marian Zacharewicz, prezes Eski Nord. - I tu mamy świadectwo złej woli, gdyż w zasadzie Krajowa Rada, która koncesję przyznała nam jednomyślnie, powinna się razem z nami cieszyć, że proces w zasadzie decyzji koncesyjnej nie unieważnił, bo istnieje trzeci, niepodważony dokument. A teraz cieszą się z tego, że przegrali proces i kłamią, że nie wywierano żadnych nacisków. Jak się chce kogoś uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. W naszej stacji panują stosunki rodzinne i najbardziej mnie boli, że nie mogę ludziom jasno powiedzieć, co dalej.