SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Zmarł aktor Jan Nowicki

Nie żyje Jan Nowicki - aktor znany z filmów, seriali i teatru. Miał 83 lata.

- Dzisiejszej nocy odszedł od nas nagle w wieku 83 lat nasz rodak Jan Nowicki – wielki aktor, pisarz, Honorowy Obywatel Miasta Kowala - poinformowano w środę przed południem na profilu facebookowym tej miejscowości.

 

Jan Nowicki urodził się 5 listopada 1939 roku w kujawskim miasteczku Kowal koło Włocławka. Studiował na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi (1958-60), a następnie przeniósł się do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, którą ukończył w 1964 roku.

Jako aktor teatralny zadebiutował w 1964 roku na deskach Starego Teatru w Krakowie podwójną rolą braci bliźniaków w "Zaproszeniu do zamku" Jeana Anouilha. Prawdziwy sukces przyniosła mu jednak rok później rola Artura w "Tangu" Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego.

Był jednym z ulubionych aktorów teatralnych Andrzeja Wajdy - grał m.in. Wyganowskiego w "Popiołach", Stawrogina w "Biesach", Wielkiego Księcia w "Nocy Listopadowej", Rogożyna w "Nastazji Filipownie".

"Aktor to tylko drobiazg, żart w sztuce, znajduje się w nieprawdopodobnie skromnej sytuacji - między ideą autora a oczekiwaniami widza; jest pośrodku i na dobrą sprawę bywa często jedną, wielką - dziś nikomu niepotrzebną - kokieterią" - powiedział Nowicki.

 

Na ekranie zadebiutował w "Pierwszym dniu wolności" Aleksandra Forda (1964). Pierwszą główną rolę - absolwenta studiów wyższych, który wyrusza w świat - zagrał w "Barierze" Jerzego Skolimowskiego. Wystąpił także m.in. w "Życiu rodzinnym" Krzysztofa Zanussiego, "Sanatorium pod Klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hasa i "Zmorach" Wojciecha Marczewskiego.

Wielką popularność przyniósł Nowickiemu tytułowy Wielki Szu, oszust karciany z filmu Sylwestra Chęcińskiego (1982). Rola Nowickiego została przez wielu okrzyknięta "kultową" i "jednym z najbardziej wyrazistych portretów filmowych ostatnich dwóch dziesięcioleci". Sam aktor przyznawał, że nie lubi oglądać filmów ze swoim udziałem, głównie dlatego, że nic już w nich nie może zmienić.

Nowickiemu przez lata towarzyszyła sława uwodziciela. Sam przyznaje, że w życiu bardzo ceni towarzystwo kobiet, zwłaszcza pięknych. Nowicki znany był także z zamiłowania do piłki nożnej. Jako zagorzały kibic piłkarski bywał na prawie wszystkich meczach klubu piłkarskiego Wisła Kraków. Pasjonował się także występami polskiej reprezentacji.

"Jestem kibicem, a każdy kibic to idiota, który zawsze wierzy w sukces. Nie mamy w Polsce wielkiej zawodowej piłki, ale stać nas na wspaniałe zrywy" - mówił aktor w jednym z wywiadów.

W latach 1998-1999 był felietonistą „Przekroju”, felietony dedykował przyjacielowi, Piotrowi Skrzyneckiemu. Natomiast w latach 2015- 2019 pisał felietony do Kieleckiego Magazynu Kulturalnego „Projektor”.

 

W 2000 r. na polskim rynku wydawniczym ukazała się książka pt. "Między niebem a ziemią" złożona z felietonów-listów, które Jan Nowicki adresował do Piotra Skrzyneckiego. Felietony te, pisane od marca 1998 r. do lutego 2000 r., co tydzień można było przeczytać w "Przekroju". "Jedyne, nad czym możemy zapanować, to właśnie pamięć. Ja te listy popełniałem, by pan Piotr jeszcze przez moment tutaj pobył. Wciąż chciałem go mieć przy sobie, blisko" - tłumaczył aktor.

Nowicki jest także autorem noweli "Grażyna", dedykowanej aktorce Grażynie Szapołowskiej, pisał też felietony do wielu czasopism, m.in. "Sceny", "Gońca Teatralnego", "Poznaniaka".

W ostatnich latach Nowicki zagrał m.in. w filmie "Fundacja" w reż. Filipa Bajona (2006), serialach "Egazmin z życia" i "Magda M." (2007).

W 2008 roku wystąpił w filmie "Jeszcze nie wieczór" w reż. Jacka Bławuta. Zagrał tam "Wielkiego Szu" - siwego playboya, wycieńczonego życiem, kolejnymi imprezami i romansami, który trafia do Domu Aktora Weterana w Skolimowie.

W ostatnich latach pojawił się w kilku popularnych produkcjach, takich jak: "Fenomen", "Sztos 2" czy "Pokaż kotku, co masz w środku". Grał też w serialach: "Egzamin z życia", "Magda M." oraz "Apetyt na miłość".

Jan Nowicki otrzymał wiele nagród na festiwalach teatralnych i filmowych, a także szereg odznaczeń państwowych, m.in. Srebrny Krzyż Zasługi w 1976 roku, Złoty Krzyż Zasługi w 1977 roku i Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski w 2001 roku.

Filmoznawczyni: Nowicki był aktorem totalnym

Jan Nowicki należał do pokolenia, dla którego aktorstwo oznaczało szczególnej misji. Praca aktorska miała dla niego ogromnie znaczenie. Miał jednocześnie wielki dystans do siebie, dużą dozę autoironii, kpiny a nawet dezynwoltury - powiedziała PAP filmoznawczyni Filmoteki Narodowej dr hab. Barbara Giza.

- Jan Nowicki należał do pokolenia, dla którego aktorstwo oznaczało pewien rodzaj głęboko pojętej filozofii życiowej i poczucia szczególnej misji. Miał jednocześnie wielki dystans do siebie, dużą dozę autoironii, kpiny a nawet dezynwoltury, z którą mówił o sobie. Jeśli jednak wczytamy się w wywiady i jego wypowiedzi, to widać, że praca aktorska miała dla niego ogromnie znaczenie. "Wolę grać rzeczy bulwersujące, żeby ludzie protestowali i rzucali we mnie pomidorami. Co to za aktor, co się zgadza z samym sobą? Lubię jak mnie nie lubią. Wtedy chce mi się pokazać, że nie mają racji. Kiedy mnie kochają chce mi się spać" - mówił o sobie w jednym z wywiadów - powiedziała PAP profesor w Instytucie Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach UMCS w Lublinie i filmoznawczyni Filmoteki Narodowej dr hab. Barbara Giza.

- Prowokował intelektualne, chciał dotknąć najbardziej wrażliwych strun. Był aktorem totalnym. Grał role, w których dotykał istoty zawodu. Postacie grane przez niego miały niezwykłą głębię i wyrazistość. To była intelektualna gra na bardzo wysokim C - dodała Giza.

Jan Jakub Kolski po śmierci Jana Nowickiego: nie będzie z kim pogadać

Nie ma już takich ludzi, z którymi się tak rozmawia, jak z Jankiem Nowickim - powiedział PAP reżyser Jan Jakub Kolski. Niektórzy zapraszali Janka do filmu nie tylko ze względu na jego talent, ale też, aby z nim po prostu pogadać - zaznaczył Kolski.

Jan Jakub Kolski pracował ze zmarłym Janem Nowickim m.in. przy realizacji filmów "Magnetto" (1993) i „Historia kina w Popielawach” (1998). Reżyser powiedział PAP, że zmarły Jan Nowicki był aktorem i twórcą o najwyższej próbie umiejętności, ale przede wszystkim interesującym człowiekiem.

"Nie będzie z kim gadać" - podkreślił Kolski pytany o zmarłego aktora. "Nie ma już takich ludzi, z którymi się tak rozmawia, jak z Jankiem Nowickim” - zaznaczył. "Niektórzy zapraszali Janka do filmu nie tylko ze względu na jego olśniewające możliwości zawodowe, ale także, aby po prostu z nim pogadać przed zdjęciami albo po zdjęciach" - mówił.

"Miałem to szczęście, że odbyłem cudowne rozmowy z Jankiem. Człowiek z tych rozmów z nim dowiadywał się więcej niż z setek przeczytanych książek. I właśnie tych rozmów będzie mi bardzo brakować" - przyznał reżyser.

Jan Jakub Kolski zwrócił uwagę, w ostatnich dniach, oprócz śmierci Jana Nowickiego, polskie kino poniosło inną poważną stratę. Zmarł znany polski twórca filmowy Roman Załuski, którego Kolski uważał za mentora. Załuski wyreżyserował m.in. "Sekret", "Kardiogram", "Wyjście awaryjne" i "Kogel mogel".

"Z Romkiem Załuskim byłem bardzo zaprzyjaźniony. To właśnie on doradził mi moją drogę filmową mówiąc, że z jego punktu widzenia mam wszystko, co powinien mieć dobry reżyser" - wspominał Kolski. "I nagle, dzień po dniu, wiadomości o śmierci Janka Nowickiego i Romka Załuskiego. Tam na górze zbiera się chyba towarzystwo do dobrego filmu" - podsumował reżyser "Jańcia Wodnika".

Lubaszenko: Jan Nowicki był magnetyczny, prowokacyjny, przyciągał uwagę

Olaf Lubaszenko w rozmowie z PAP zaznaczył, że jego wspomnienia związane z Janem Nowickim "mają swoje korzenie w głębokich latach siedemdziesiątych, a konkretnie w spektaklu +Noc listopadowa+, który Jan Nowicki z Teatrem Starym, grali gościnnie w Teatrze Polskim we Wrocławiu".

- Jako może pięcioletnie dziecko byłem w kulisach i widziałem scenę, w której grany przez Jana Nowickiego Wielki Książę Konstanty bardzo emocjonalnie rozmawia ze swoim adiutantem i w pewnym momencie gasi mu na policzku cygaro. Ja przeżyłem to nie z powodu cygara, ale z powodu tego, jak grał, jakim księciem Konstantym był Nowicki. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, kto to jest, ale zapamiętałem go od razu. To był pierwszy aktor, który zrobił na mnie takie ogromne wrażenie -– podkreślił aktor.

- Oczywiście spotykaliśmy się później prywatnie i zawodowo. Kiedy opowiadałem mu o wrażeniu, jaki wywarł na mnie w scenie z cygarem, Jan Nowicki śmiał się, a ja do końca nie mogłem uwierzyć, kiedy mi tłumaczył, że to cygaro było na niby - powiedział Olaf Lubaszenko.

 

W rozmowie z PAP aktor zwrócił także uwagę na film "Wielki Szu". - Widziałem go w kinie. Zrobił na mnie gigantyczne wrażenie, ponieważ był to film inny niż to, co zazwyczaj oglądaliśmy w tym czasie. On był bardzo nowoczesny, a nawet amerykański, w dobrym tego słowa znaczeniu - powiedział Lubaszenko. Wskazał, że "postać Wielkiego była wymyślona po prostu wspaniale i zagrana precyzyjnie, z klasą, z taką tajemnicą, że trudno było go nie pokochać. Naprawdę się popłakałem, kiedy na końcu okazało się, że Szu nie żyje" – wspominał w rozmowie z PAP aktor.

- Pan Jan - ze względu na dobrą i bliską znajomość z moim tatą - miał do mnie ciepły stosunek, kiedy jeszcze byłem nastolatkiem - powiedział Olaf Lubaszenko. - Potem zdarzyło się, że zagraliśmy razem w spektaklu „Don Carlos” Laco Adamika. On grał króla Hiszpanii Filipa, a ja grałem Markiza Posę. Mówię o tym nie dlatego, żeby się pochwalić, ale żeby powiedzieć, że to był dla mnie przełomowy czas i spektakl w moim życiu, w nastawieniu i podejściu do aktorstwa. Od tego momentu zacząłem ten zawód traktować z najwyższym szacunkiem i pokorą - podkreślił aktor.

- Nowicki był wspaniałym partnerem, ale tak wybitnym i dobrym, że nie wypadało przy nim być nieprzygotowanym, grać poniżej pewnego poziomu. To mnie niezwykle mobilizowało, jestem mu za tę pracę niezwykle wdzięczny - zapewnił aktor.

 

Lubaszenko i Nowicki spotykali się także wielokrotnie na planie filmowym. - Pracą, która nas ponownie zbliżyła i podczas której mogliśmy się poznać na dobre był „Sztos”, w którym Jan zagrał wspaniale starego oszusta z Trójmiasta, Eryka. Potem pojawił się filmie „E=mc2” w niejednoznacznej roli szefa wszystkich szefów, a potem w „Szosie 2”, gdzie zagrał ponownie Eryka - powiedział artysta.

Jak podkreślił Lubaszenko, Nowicki "wniósł wiele z siebie w postaci, które kreował". - Zawsze dawał postaciom pewną klasę, elegancję, sznyt, który sprawiał, że te postaci były czymś więcej niż zapisane w scenariuszach - wskazał.

- Jan Nowicki przeciągał uwagę, był magnetyczny, prowokacyjny, często szukał niełatwych rozwiązań aktorskich, ale w tym wszystkim miał wiele pokory - zaznaczył w rozmowie z PAP Olaf Lubaszenko.

- Tak jak się bałem z nim pracy przed moim debiutem w filmie „Sztos”, tak potem widziałem, że on jest w pracy nie tylko aktorem i współpracownikiem, ale i przyjacielem" - zaznaczył. - Mądrym przyjacielem, który wiele daje i wspiera" - dodał.

- Chyba mogę powiedzieć, że ze wszystkich aktorów, a poznałem ich setki, właśnie pan Jan był w moim życiu najważniejszym i był też przez długi czas moim mentorem, punktem odniesienia. Po jego odejściu pojawiała się w moim sercu wielka wyrwa. Tej pustki nikt i nic nie będzie w stanie wypełnić - podkreślił Olaf Lubaszenko.

Dołącz do dyskusji: Zmarł aktor Jan Nowicki

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl