W pierwszych dniach stycznia nowe zasady fact-checkingu treści na Facebooku ogłosił Mark Zuckerberg. Szef Mety poinformował, że jego koncern rozwiąże umowy z niezależnymi organizacjami weryfikującymi informacje i wprowadzi zamiast tego system notatek społecznościowych, na wzór rozwiązania znanego z X Elona Muska.
Wdrożenie ma odbyć się na przestrzeni najbliższych tygodni i rozpocznie się od USA. Na razie nie wiemy, jak dokładniej będzie wyglądać nowy system moderacji.
– Wrócimy do naszych korzeni i skupimy się na ograniczeniu błędów, uproszczeniu naszych zasad i przywróceniu wolności słowa na naszych platformach – powiedział Zuckerberg.
Choć szef Mety tłumaczył swoją decyzję rosnącym sprzeciwem społecznym wobec cenzury w internecie, to eksperci wskazują, że jedyną przesłanką radykalnych zmian jest chęć przypodobania się nowej administracji w USA oraz pragnienie zysków.

– Moim problemem z Zuckerbergiem jest to, że nie ma kręgosłupa (moralnego) i jest oportunistą.(...) Czy gdyby Kamala Harris zwyciężyła w listopadzie, (...) Zuckerberg dokonywałby tych zmian w Mecie? - pytała na łamach „FT” brytyjska dziennikarska Jamina Kelly.
Meta nie obejmie moderacją reklam
Decyzja Meta o przejściu na system w stylu Community Notes i pozbyciu się zewnętrznych weryfikatorów wywołała powszechny sprzeciw i wywołała obawy wśród partnerów reklamowych, biorąc pod uwagę wpływ, jaki ta sama zmiana wywarła na biznes reklamowy X.
Teraz okazuje się, że nowy styl sprawdzania prawdziwości treści nie obejmie wszystkiego na platformie. Community Notes nie będą wyświetlane w opłaconych reklamach — donosi "The Wall Street Journal". Nie wiadomo, czy będą pojawiać się przy płatnych rekomendacjach od celebrytów i influencerów.

Jest to odmienna polityka od tego co obserwujemy w X, gdzie pozwala się na dodawanie Community Notes do każdego postu, płatnego lub nie.
Reklamy, które naruszają zasady społeczności Mety, będą nadal usuwane z serwisu na dotychczasowych zasadach. Także moderatorzy odpowiedzialni za sprawdzanie treści pod kątem zgodności z zasadami platformy dalej pracują bez zmian.
Decyzja Mety może budzić kolejne obawy o brand safety partnerów reklamowych oraz bezpieczeństwo samych użytkowników. Nie jest bowiem tajemnicą, że na Facebooku niektóre negatywne treści – od fake newsów o znanych osobach po promocję fałszywych inwestycji – to opłacone reklamy.
Tak więc możliwe, że Meta nie chce „wycinać” tej gałęzi swoich przychodów, choć na poziomie deklaracji walczy ze szkodliwymi dla użytkowników treściami. Fact-checking obok fałszywych reklam mógłby bowiem istotnie poprawić bezpieczeństwo użytkowników, którzy nie klikną w kolejny fake news o śmierci celebryty czy łatwej inwestycji firmowanej wizerunkiem np. polityka. Łatwo przewidzieć, że to znacząco obniżyłoby zaangażowanie przy takiem poście, w konsekwencji przekładając się na niższy zysk reklamowy.

W trzecim kwartale 2024 roku Meta Platforms osiągnęła rekord przychodów i zysku w swojej historii. Marża operacyjna koncernu sięgnęła 43 proc. Na jego platformach wyemitowano więcej reklam, a ich ceny zwiększyły się rok do roku o 11 proc. Wpływy reklamowe wyniosły rekordowe 39,88 mld dolarów










