SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Recenzje kinowe: Omagh, Lot 93

Pierwszego września na ekrany kin wchodzą dwa filmy Petera Greengrassa - wyreżyserowany przez niego Omagh i Lot 93 - do którego napisał scenariusz

Oba traktują o największym współczesnym zagrożeniu – terroryzmie. Pierwszy z nich dotyczy zamachu bombowego IRA w Irlandii Północnej, drugi – tragedii 11 września 2001.

W skali od jednej do sześciu gwiazdek ocenia Robert Patoleta.


OMAGH ****

Porażający autentyzmem obraz zamachu terrorystycznego i walki krewnych ofiar o sprawiedliwość.

W 1998 roku terroryści z odłamu IRA wysadzili bombę na ruchliwej ulicy irlandzkiego miasteczka Omagh. Śmierć poniosło wówczas 31 osób, zaś 300 zostało rannych. Film opowiada historię rodziny Michaela Gallaghera, którego 21-letni syn Aidan zginął w zamachu. Gallagher (Gerard McSorley), pomimo sprzeciwów żony (Michele Forbes) i córki, stanął na czele grupy wsparcia i wzajemnej pomocy skupiającej rodziny ofiar. Domagał się, aby sprawcy mordu zostali schwytani i osądzeni.

Okazało się to niezwykle trudne. Zamach celowo został przeprowadzony w momencie, kiedy przedstawiciele IRA i rządu brytyjskiego rozmawiali o pokoju. Z tego powodu organom państwowym nie na rękę były działania grupy wsparcia z Omagh.

Film zawiera wierną rekonstrukcję wydarzeń. Niesamowicie porusza przede wszystkim początkowa sekwencja zamachu odtworzona z całym okrucieństwem sytuacji. Nie jest to jednak obraz stricte polityczny. To historia zwykłych ludzi pragnących z jednej strony zapomnieć o koszmarze, a z drugiej usilnie i początkowo bez większych rezultatów domagających się uczciwości i sprawiedliwości.

To nie tylko obraz, który pokazuje w jaki sposób władza przekłada „wyższe” cele nad dobrem obywateli. To przede wszystkim droga do triumfu zwykłego człowieka i jego prawa do życia z godnością i szacunku dla pamięci o zmarłych. To historia podczas której, jak określił to Gallagher -  „z rozpaczy rodzi się nadzieja”.


LOT 93 ****

Niezwykle realistyczna rekonstrukcja tragedii 11 września 2001 z punktu widzenia pracowników portu lotniczego i pasażerów jednego z czterech samolotów, które stały się obiektami zamachowców.

Pierwsza część filmu zrealizowana została w formie paradokumentu. Poznajemy typowy dzień pracowników lotniska – kontrolerów lotu, załóg samolotów, przyglądamy się odprawie pasażerów. Widzimy jak duża i skomplikowana jest to machina. Jednak od początku, wraz z wsiadającymi na pokład fanatycznymi arabskimi zamachowcami, zdajemy sobie sprawę, że wszystko dąży do tragedii.

Starannie wypracowany schemat stopniowo zaczyna się rozsypywać aż do momentu, kiedy zszokowana obsługa lotniska widzi w przekaz CNN w którym dwa wielkie boeingi wbijają się w wieże World Trade Center. Zaraz potem przenosimy się na pokład samolotu linii United Airlines, który opanowują terroryści. Widzimy niemoc stewardess, heroiczność pasażerów, terrorystów nie potrafiących do końca poradzić sobie z zakładnikami. Przecieramy oczy ze zdumienia. To jest tak nieprawdopodobne, tak filmowe, a jednak się zdarzyło.

Obserwując próbę podejmowania decyzji przez władze i wojsko, które mogłyby zmniejszyć skutki serii zamachów, widzimy tylko zaskoczenie, chaos, popełniane błędy i bezsilność. Nie dały sobie rady władze, ale z lepszym skutkiem zorganizowali się pasażerowie lotu 93. I choć zginęli, stawiając czoła terrorystom, dali dowód, że zwykli ludzie najlepiej potrafią przeciwstawić się złu.


W skrócie:

PALINDROMY ***1/2

Próba ukazania drażliwych kwestii aborcji i pedofilii z kilku punktów widzenia – nastolatki pragnącej mieć dziecko, jej rodziców żądających usunięcia płodu, jej dorosłego, acz zagubionego kochanka oraz religijnej wspólnoty. Todd Solondz, reżyser-prowokator, w każdej scenie z nastolatką pokazuje inną aktorkę. Każda z nich różni się wiekiem, rasą i rozmiarami, tak jakby chciał podkreślić, że poruszony problem dotyczy wszystkich. Jednak za mało w tym wszystkim dobitności, zaś przesłanie przecieka między palcami powodując, że film nie do końca przekonuje.


KOCHANKOWIE ROKU TYGRYSA **

Młody polski oficer (Michał Żebrowski) uciekając przed Rosjanami z Syberii trafia do rodziny chińskiego myśliwego. Jacek Bromski zaserwował nudną folklorystyczną sielankę z lat 1913/1914. Kompletnie nie miał pomysłu ani na fabułę, ani na pogłębienie postaci Chińczyka, jego żony i córki przebranej za chłopca. Zabawne, że Żebrowski dopiero po roku zamieszkiwania w jednej izbie orientuje się, że to tylko przebieranka. Na pięć minut przed końcem filmu, w „podzięce” rodzicom dziewczyny za to, że ocalili mu życie od kuli, uwodzi ich córkę i słusznie zostaje wygnany ze wsi. Cóż, reżyser widocznie chciał pokazać Chińczykom, że Polacy potrafią być wyjątkowo niewdzięczni.

Dołącz do dyskusji: Recenzje kinowe: Omagh, Lot 93

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl