SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Tomasz Gackowski: rolą dziennikarza jest dopytywać gościa, jeśli nie chce odpowiadać na jasno postawione pytania

- Samo zniechęcanie do przyjmowania zaproszeń od mediów, które są nieprzychylne, z którymi się nie zgadzamy, może bardzo łatwo doprowadzić do odrealnienia obecnej władzy - oderwania od spraw, tematów i problemów, które są dla władzy najtrudniejsze - ocenia medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

Ograniczanie występowania w mediach określanych mianem nieprzychylnych jest nierozsądne z perspektywy logiki wyborczej i politycznej. Trzeba pamiętać, że Prawo i Sprawiedliwość już kiedyś bojkotowało media, a konkretnie TVN24. Odmawiano wówczas udziału w audycjach i udzielania wypowiedzi w setkach. TVN nie wiele na tym stracił, a PiS nie dość, że nie zyskał, to jeszcze świadomie ograniczył swoją ekspozycję i widoczność medialną. Taka postawa nie jest korzystna ze względów marketingowych. Trudniej w ten sposób przekonywać do swoich racji widzów-obywateli. Warto jednak pamiętać, że rolą dziennikarza jest dopytywać gościa, przerywać mu, jeśli ten nie chce odpowiadać na jasno i uczciwie postawione pytania. Pomimo takich trudności sprawny polityk obecny w studiu ma zawsze szansę na przekazanie własnej wizji, narracji która trafia do widza-wyborcy. I to jest ta wymierna korzyść, z której trudno zrezygnować politykom, nawet jeśli wiedzą, iż rozmowa z danym dziennikarzem czy dziennikarką nie będzie należała do łatwych i przyjemnych.

Reasumując więc, czuję jednak pewną niezręczność, by nie powiedzieć złamania zasady decorum, że do bojkotu mediów „nieprzychylnych” obozowi władzy nie zachęca członek danej partii, ale znany przecież dziennikarz, który przecież bardzo łatwo może znaleźć się w analogicznej, odwrotnej sytuacji, kiedy zaprosi na swoje łamy polityka opozycji. Tego typu postawa dezintegruje elity symboliczne, wyklucza jego uczestników i ostatecznie czyni go dysfunkcjonalnym, gdyż zaczyna on być coraz bardziej aspektowy, ekskluzywny, a nie komplementarny. Wyłącza jednych, kosztem drugich. Innymi słowy - każdy z nas zaczyna się zamykać na własnej, medialnej wyspie. O ile zdarzało się to w przypadku partii opozycyjnych (znamy takie przykłady w Polsce i na świecie), o tyle w przypadku partii rządzącej jest to niemożliwe i nie powinno nigdy mieć miejsca.

Samo zniechęcanie do przyjmowania zaproszeń od mediów, które są nam nieprzychylne, z którymi się nie zgadzamy, może bardzo łatwo doprowadzić do odrealnienia obecnej władzy - oderwania od spraw, tematów i problemów, które są dla władzy najtrudniejsze. Politycy, będąc przyzwyczajeni do interakcji tylko z tymi dziennikarzami, którzy są cierpliwsi i częściej wsłuchują się w ich rację, bardzo łatwo mogą stracić czujność, instynkt samozachowawczych, a nawet pozbawić się tzw. słuchu i wyczucia nastrojów społecznych sporej rzeszy obywateli. To bardzo ryzykowne, gdyż może w dłuższej perspektywie czasowej skutkować nawet niechęcią polityków wobec danych mediów, by nie powiedzieć arogancją, która zawsze zwiastuje upadek. Nadto, kiedy Ci sami politycy trafiliby na dziennikarza nastawionego konfrontacyjnie, nieustępliwego, konsekwentnego w przerywaniu i egzekwowaniu od polityka odpowiedzi na zadawane pytania, okazałoby się, że „ofiarą” takiej interakcji byłby przede wszystkim widz, zagubiony w retorycznych potyczkach, któremu trudno byłoby oddzielić fakty od opinii, konstatacje od nieuprawnionych presupozycji.

Z podobnymi sytuacjami mieliśmy do czynienia również ostatnio, podczas rozmów choćby prof. Glińskiego z red. Lewicką czy red. Pochanke. Takie rozmowy, na wysokim poziomie emocji, są trudne w odbiorze. Mimo, że dotyczą spraw wartkich, a nawet pryncypialnych. Jednakże należy pamiętać, iż to czy audycja publicystyczna jest ciekawa poznawczo, angażująca, otwierająca na różne spojrzenia i opinie jest pochodną nie tyle formy, ale właśnie sposobu prowadzenia, temperamentu dziennikarza czy dziennikarki, wreszcie charakteru zaproszonego gościa, jego sposobu bycia i komunikowania się. Te elementy audycji nieustannie się krzyżują i trudno wskazać jeden, najbardziej pożądany model audycji publicystycznej. Na to bowiem nakładają się również gusta widzów, którzy – jak pokazują medioznawcze badania odbioru – słuchają uważniej i życzliwej zwłaszcza tych, z którymi się zgadzają, zaś tych, z którymi im nie po drodze, dość pobieżnie i raczej nieprzychylnie. Tak więc nie sposób przesądzić czy, któryś ze stylów prowadzenia audycji publicystycznej z udziałem prof. Glińskiego było kategorycznie dobry czy też zły. Rozmowa Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z red. Gugałą w Polsat News, istotnie różna od tych, które mieliśmy okazję oglądać w TVP Info czy Polsat News (spokojna, wyważona, próbująca oddzielać fakty od opinii), byłaby zupełnie inaczej interpretowana i traktowana przez opinię publiczną i elity symboliczne, gdyby odbyła się jako pierwsza z trzech. Mało tego - sama rzutowałaby na interpretację stylu zachowania dziennikarek z TVP Info i TVN24 w rozmowie z ministrem Glińskim.

Kontekst pozaantenowy ma również ogromny wpływ. Warto o tym wszystkim pamiętać, przyjmując którąkolwiek z perspektyw. Jedno jest pewne - pytania, jakie zadaje dziennikarz muszą być - zgodnie z zasadami retoryki – uczciwe, to znaczy wolne od założeń wstępnych, na które musi z gruntu przystać osoba pytania (bez presupozycji), aby odpowiedzieć na podany w pytaniu argument. Winny mieć charakter otwarty. Jeśli gość nie odpowiada na dane pytania lub pomija istotne aspekty w swojej wypowiedzi, wtedy dziennikarz ma absolutne prawo i obowiązek przerywać politykowi i dopytywać o dodatkowe kwestie, wątki, które są mu znane, a które powinni również poznać widzowie. Reasumując - publicystyczna rozmowa polityczna jest jedną z najtrudniejszych sztuk w dziennikarskim rzemiośle. Łatwo się w niej może pogubić, zarówno gość, jak i dziennikarz. Później zaś stają się oni niejako zakładnikami wcześniejszych sformułowań i spirala kontrowersji i konfrontacji nakręca się coraz bardziej. To z pewnością utrudnia odbiór. Ważne jednak, że o tym publicznie dyskutujemy. To buduje dobre dziennikarstwo i dyskurs publiczny.

dr Tomasz Gackowski - medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego

Dołącz do dyskusji: Tomasz Gackowski: rolą dziennikarza jest dopytywać gościa, jeśli nie chce odpowiadać na jasno postawione pytania

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
znawca tematu
Problem w tym, że w tym momencie media, szczególnie informacyjne, są w dużej mierze odrealnione i oderwane od prawdziwych problemów społeczeństwa. To nie w interakcji z dziennikarzami politycy zyskują wgląd w nastroje społeczne. Dziennikarze nie reprezentują wyborców.
odpowiedź