Warszawski sąd rejonowy uznał, że to właśnie Maciej Z. kierował czerwonym ferrari, które rozbiło się w lutym 2008 r. o filar wiaduktu na warszawskim Mokotowie, stając w płomieniach. Samochód jechał z prędkością 150 km/h na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h. Na miejscu zginął jadący autem dziennikarz motoryzacyjny "Super Expressu" Jarosław Zabiega. Z kolei Maciej Z. został ciężko ranny i długo był w śpiączce. Ze względu na stan jego zdrowia proces ruszył dopiero w styczniu 2012 r. Ostatnio prokuratura wniosła o wymierzenie Maciejowi Z. kary 4 lat więzienia i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Obrona chciała uniewinnienia. Dowodziła że zeznania świadków co do tego, kto kierował autem, są sprzeczne. Z kolei Z. oświadczył, że nie pamięta wypadku i odmówił wyjaśnień.

Wyrok jest nieprawomocny. Na jego ogłoszeniu nie było ani Z., ani jego obrońcy. "Będziemy odwoływać się od wyroku" - powiedziała RMF obrońca Macieja Z., Grażyna Flis.
Za nieumyślnie spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.











