W tekście "Newsweeka" pt. "Elitarny Łobuz miał dorastać w willi w Konstancinie. Ale o jego rodzinie nikt nie słyszał" czytamy historię Tomasza Roya-Szabelewskiego, czyli człowieka, który 17 lat temu zmienił nazwisko.
Rozmówcy "Newsweeka" nie mogli znać Roy-Szabelewskich
Autorka Elżbieta Turlej na podstawie rozmów przedstawionych w tekście wysuwa tezę, że tożsamość bohatera i jego historia o dzieciństwie pełnym luksusu w Konstancinie czy ukończonych szkołach (Uniwersytecie Cambridge i KLC School of Design) nie znajduje potwierdzenia. Już w tytule pada przecież sugestia, że o jego rodzinie nikt nie słyszał.
Jednak Elżbieta Turlej pyta swoich rozmówców (na przykład Annę Muchę czy przedsiębiorcę Marka Roeflera związanego z Konstancinem) o nazwisko "Roy-Szabelewski", a nie prawdziwe nazwisko, pod którym mogliby znać jego lub jego rodzinę.

Bohater zmienił nazwisko 17 lat temu, a pytania o "Roy-Szabelewskiego" padają w kontekście początku lat 80. i startu firm polonijnych oraz liceum Batorego, do którego uczęszczał razem z Anną Muchą (to koniec lat 90., a dziś Roy-Szabelewski ma 44 lata). Zwracają na to potem uwagę internauci w komentarzach pod postem Karoliny Korwin-Piotrowskiej.
Pod koniec tekstu autorka Elżbieta Turlej pisze jeszcze: "Wysyłam do niego e-maila z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego przedstawia się jako potomek fikcyjnych rodów Rojewskich i Szabelewskich". W puencie tekstu Turlej dodaje, że próbowała dociekać, wysyłając maile bohaterowi tekstu, skąd pomysł na zmianę nazwiska: "Naciskam na wyjaśnienie, czemu ma służyć zmiana nazwiska. Do zamknięcia numeru nie dostaję odpowiedzi".

Korwin-Piotrowska usuwa post i krytykuje research "Newsweeka"
Karolina Korwin-Piotrowska usunęła post ze screenami po zwróceniu uwagi przez redaktora naczelnego "Newsweeka", że tekst jest za paywallem. Jednocześnie udostępniła korespondencję z Michałem Szadkowskim, w której zwróciła uwagę na wiele krytycznych komentarzy internautów, dotyczących "bardzo kiepskiego researchu" do tekstu.
Internauci zdążyli w komentarzach zabrać głos w sprawie tekstu. Krytykowali jego wymowę. Twierdzili, że tożsamość bohatera jest znana i łatwo ją sprawdzić, tymczasem – ich zdaniem – ton artykułu sugerował, ze główny bohater tekstu coś ukrywa.
Zapytaliśmy Karolinę Korwin-Piotrowską, dlaczego zamieściła screeny płatnego artykułu z "Newsweeka". – Lubię takie historie. Tropię ludzi, którzy wymyślają sobie życiorysy. Mam wykupiony "Newsweek" online. Dałam się złapać na narrację medium, któremu staram się ufać. Uważam jednak, że polska Anna Sorokin (rosyjska oszustka, która wyłudziła łącznie 200 tys. dol. - red.) powinna powstać. Może to być mężczyzna – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Początkowo dziennikarka uwierzyła w historię opisaną w tygodniku "Newsweek". Jednak, jak mówi w rozmowie z naszą redakcją, internauci dosłownie w kilkanaście minut masowo pisali w komentarzach, że tożsamość bohatera "Newsweeka" jest znana i łatwo ją sprawdzić.
– Jak czytamy tekst "Newsweeka", to myślimy, że oto mamy kolejną Janoszek czy Derpienski, a to nie do końca jest prawdą. Tam jest ziarnko prawdy, jednak research tekstu nie został zrobiony porządnie – dodaje Karolina Korwin-Piotrowska.
– Po tym, co napisali internauci pod moim postem, twierdzę, że dałam się nabrać. Zdumiewająco dużo ludzi wiedziało, jak nazywa się główny bohater tekstu. Wiedzą to także dziennikarze modowi. A tytuł i ton artykułu był taki, że bohater ściemnia, wymyśla, wykreował swoją tożsamość. Sugerowanie, że on coś ukrywa, jest niefajne. Tymczasem ludzie w komentarzach pod moim postem w 15 minut odkryli, kim jest – tłumaczy dziennikarka.

W podobnym tonie wypowiedział się bohater tekstu "Newsweeka", tytułowy Elitarny Łobuz, czyli po zmianie nazwiska – Tomasz Roy-Szabelewski. Twierdzi, że autorka sugerowała, że jego życiorys jest nieprawdziwy.
– Tak, dorastałem w Konstancinie. Tak, rodzice mieli dom w Juracie. Dom, nie apartament. Co za podłość. Co chciano osiągnąć, twierdząc, że tak nie było? Przecież ja mam setki świadków mojego dorastania. To ma bardzo krótkie nogi. Bo jeśli nie jestem, tym kim mówię, że jestem, to kim ja właściwie jestem? – pyta w nagraniu na Instagramie.
– A to, że 17 lat temu zmieniłem nazwisko i teraz noszę nazwisko od strony mojej mamy, to już jest moja prywatna sprawa. Tak, chodziłem do Batorego, a Anna Mucha wręczyła kwiaty Michaelowi Jacksonowi, chociaż nadal nie rozumiem, co to ma wspólnego z moją osobą. Liceum ukończyłem w Kalifornii, a mój dyplom został nostryfikowany przez konsula z Los Angeles – tłumaczył, pokazując dokument o zmianie nazwiska.

Pytał retorycznie, czy pochodzi z zamożnej rodziny. – Każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie i połączy ze sobą te wszystkie fakty z mojego życia, nie musi nawet pytać – twierdzi. Dodaje, że łączny koszt wszystkich jego studiów w Wielkiej Brytanii (dwóch prywatnych uczelni i Cambridge) to równowartość ówczesnych 375 średnich polskich pensji. – Kogo stać na takie studia dla jednego dziecka? – pyta.
Szadkowski: tekst jest świetnie zresearchowany
O zdanie na temat tekstu zapytaliśmy redaktora naczelnego "Newsweeka", Michała Szadkowskiego. – Rozumiem, że Wirtualne Media nie zarzucają nam niczego, chowają się za "internautami", by zapytać o 'brak elementarnego riserczu'. Tekst jest świetnie zriserczowany, informacja o zmianie nazwiska została podana (bez ujawniania go na prośbę bohatera tekstu), natomiast to, że chcieliśmy potwierdzić informację u źródła trudno uznać mi za zarzut. Nasze teksty cechuje najwyższa jakość i risercz – podkreślił w odpowiedzi na nasze pytania naczelny "Newsweeka".

Szadkowski sugeruje, że każdy może wyrobić sobie własne zdanie na temat tekstu, a redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie internautów. – Czytelnicy i czytelniczki po zapoznaniu z całym tekstem mogą sami wyrobić sobie opinię na temat działań opisywanej w tekście osoby. Przytaczamy fakty, nie ponosimy odpowiedzialności za ich interpretacje – ocenia.
Zdanie na temat artykułu zabrała też jego autorka w "Newsweeku", Elżbieta Turlej. – Podczas mojego researchu do tekstu okazało się, że Roy-Szabelewski nazywał się inaczej. Nie podałam tego nazwiska w tekście, ponieważ prosił mnie, już po wymianie mailowej, żeby tego nie robić.
Autorka twierdzi, że opisała całą historię od strony nazwiska, którego bohater tekstu używa. – Okazało się, że nikt z tzw. elity finansowej takiej rodziny (Roy-Szabelewski - red.) w ogóle nie kojarzy. Nikt nie kojarzy, żeby taki człowiek chodził do liceum Batorego – powiedziała Elżbieta Turlej w nagraniu na Instagramie.












