Marcin Szumichora:
Jak się Pan dostał do Idola??
Kuba Wojewódzki
: Propozycję zostania jurorem otrzymałem od swego przyjaciela Pawła Jóźwickiego który jest dyrektorem artystycznym firmy fonograficznej BMG. Firma ta jest partnerem strategicznym Idola na odcinku przekładania talentu na płytę kompaktową. Paweł zna moje skłonności muzyczne i proponując mi tę golgotę wiedział, że jego katalog nie wzbogaci się o kolejne Maje Kraft oraz panie Paschalskie, które cechuje znaczna zawartość cukru w cukrze oraz istotne ubóstwo artystyczne. Decyzja o przystąpieniu do bandy czworga, czyli do Eli, Jacka i Roberta zajęła mi kilka dni, bo nie będe ukrywał, że stacja kosmiczna Polsat nie była moim ulubionym dawcą wzruszeń. Ale dziś uważam, że opłacało się...
Czy jest Pan zadowolony ze swojej decyzji?
Program i jego niespodziewana popularność wywróciła trochę moje życie zarówno zawodowe jak i prywatne. Na przestrzeni całej swojej dotychczasowej drogi zawodowej nie dostałem tylu ofert pracy w mediach ile obecnie...Tak więc chyba opłacało się. Będę miał własny autorski talk show w Polsacie - to też jest efekt mojej obecności w Idolu. Wyniki oglądalności programu "Pół żartem pół serial" który produkuję i prowadzę w Dwójce też gwałtownie skoczyły, co wiele osób tłumaczy nadzieją wielu widzów iż dokonam publicznej egzekucji talentu krzysztofa Pieczyńskiego, Małgosi Foremniak czy Artura Żmijewskiego, bo właśnie z nimi ostatnio pracowałem. Dostałem propozycję zagrania w reklamie piwa i nowego modelu pewnego auta... Minusem obecności w programie Idol jest fakt iż obraziła się na mnie grupa muzyczna Budka Suflera...

Jak Pan ocenia poziom występujących w programie uczestników?
Poziom nie wylatuje nad poziomy ale nie zmusza także do barykadowania się w szalecie. Generalnie z poziomu finałowej dziesiątki można wywnioskować, że jeden wielki talent trafiał się na tysiąc chętnych do zgwałcenia masowej wyobraźni. To rokujące proporcje. Generalnie uważam, że warto było naraźić się pięciu tysiącom rodzin oraz wszystkim familijnym satelitom ażeby odkryć w morzu przeciętności takie perły jak Ewelina Flinta, Tomek Makowiecki, Małgosua Stępień czy Szymon Wydra. Oni napiszą nowy rozdział polskiego szoł biznesu - mam nadzieję!!! Na pewno dla tego biznesu będą kroplówką oraz zastrzykiem niezainfekowanej rutyną, świeżej krwi...
Dlaczego tak ostro ocenia Pan uczestników występujących w "Idol-u"?
Szczerość w naszym klubie to norma - jak mawiał prezes Ochódzki Ryszard znany jako Miś. Jestem szczery wobec osób które wystawiły swój talent na ocenę i sprzedaż. Ten biznes nie zna miłosierdzia, jest bezwzględny wobec słabych i marnie utalentowanych. Znam wielu artystów którym się nie powiodło, to nie są dziś okazy dobrej kondycji psychofizycznej. Od samego początku uważałem, że brutalna szczerość jest lepsza niż kurtuazyjna hipokryzja z cyklu - róbta tak dalej...Jeśli ktoś wierzy w swój talent, to żadne jury i jego bezwzględność nie wyrwie mu tej wiary z serca. Jeśli jest znikomego uzdolnienia to my jesteśmy lustrem, w którym przegląda się jego marność. Jeśli kogoś to oburza to ja zapraszam tych oburzonych do sklepów i na koncert takiego idola drugiej świeżości. Ciekawe czy przyjdą i ulitują się nad jego losem?

Z jakimi reakcjami ludzi spotyka się Pan na ulicach?
Absolutnie sympatycznymi...Ostatnio, gdy program obejrzało 8 milionów widzów dosyć dosadnie poczułem co to znaczy tak inwazyjna utrata animowości. Jednak społeczeństwo odnosi się ze zrozumieniem do mej postawy a ja odnoszę się ze zrozumieniem do społeczeństwa i fotografuję się jak zakopiański miś w bardzo czasami nietypowych miejscach a także podpisuje autografy na bieliźnie.
Kto jest Pana faworytem do wygrania Idola?
Moim zdecydowanym faworytem był Tomek Makowiecki. Teraz gdy okrutne masy wyeliminowały go z turnieju obstawiam Ewelinę Flintę. To absolutna mentalna wnuczka cudownych czasów flower power a i ja czuję się z nimi duchowo związany. Jej głos ma niezwykły dar nadawania rangi nawet miałkim piosenkom. Cioteczka Janis i wujo Jimi byli by w siódmym niebie...Jeśli już nie są... Niesamowitym stworem jest też mała Alicja Janosz - coś pomiędzy dziewczynką a kobietą, brzydkim kaczątkiem a pięknym łabędziem, socjalizmem a kapitalizmem. Uwodzi wszystkich bez względu na płeć, wiek, zawód czy gusta...

Czy będzie IDOL 2?
Będzie. Idol 2 czyli powrót kobiety o zabójczym spojrzeniu, sędziego dreda, gipsy kinga i niewiarygodnego Jakuba... Pierwsze informacje pojawią się już 30 czerca, tuż po finale Idola. Niestety muszę zmartwić wszystkich...poprzednie jury dostało propozycje pracy w komplecie. Tak więc porzućcie wszelką nadzieję wszyscy idole przyszłości bez talentu...Nasza licencja na odrzucanie nie wygasa z ostatnim dniem czerwca...
Czym się Pan jeszcze zajmuje poza ocenianiem w "Idolu"?
Prowadzę, produkuję i jestem autorem scenariuszy w programie "Pół żartem pół serial" w kanale 2 TVP. To obecnie najchętniej oglądany teleturniej w telewizji. Pobiliśmy oglądalnością takie Titaniki jak "Jaka to melodia" czy "Życiowa szansa". Czas iść na dno. Od jesieni szykuję jeszcze dwa programy według własnych scenariuszy...Piszę także dla tygodnika Gala...

Zbigniew Hołdys powiedział, że "poczuł niesmak oglądając Idola. Że jest to smutne wydarzenie, które niszczy nadzieję w ludziach". Jakby Pan to skomentował?
Nadzieja ludzka jest niezniszczalna...Zbyszek ma prawo do takiego zdania. Kiedyś podziwiałem go za mocne, bezkompromisowe sondy, wyrazistą postawę, uciekanie od łatwizny kompromisu i tendety ducha. Nie ukrywam, że jego pojawiając się z gitarą w programie Big Brother też zniszczyło przynajmniej część mojego wyobrażenia o nim. Ale nadzieja, że Hołdys pozostanie Hołdysem przetrwała... Teraz sam stałem się ofiarą jego sądów. Nie zmienia to jednak mego do niego szacunku. Generalnie uważam, że nie podtrzymywanie złudnej nadziei w kimś kto naszym zdaniem nie ma szans na przetrwanie na scenie jest głęboko humanitarnym uczynkiem.
Czy to prawda, że będzie Pan prowadził od września w Polsacie swój autorski program?

Tak to prawda. Będzie to program rozrywkowy oparty na formule talk show. Wszelkie informacje na ten temat niestety będe mógł ujawni- dopiero w lipcu...
Zmieniając temat. Jak zaczęła się Pana przygoda z dziennikarstwem?
Studia dziennikarskie na UW. Czas zmarnowany i jałowy. Zamiast rozwijać talent domniemany, poznawałem cechy czcionki drewnianej za Kazimierza Wielkiego. Szybko zrozumiałem, że jeśli sam nie nauczę się warsztatu to zostanę amatorem z dyplomem niepotrzebnej uczelni. Trafiłem więc do pisma Magazyn Muzyczny następnie do Rozgłośni Harcerskiej (to matka dzisiejszej Radiostacji) w końcu do radiowej Trójki (obecnie w agonii). Na trzecim roku dziennikarstwa prowadziłem swój pierwzsy program w 1 TVP, magazyn Rokendroler. Później wydawałem własne pisma muzyczne "Brum" i "Plastik", prowadziłem muzyczny talk show w Polsacie zatytułowany "Halogramy", magazyn "Polska Piosenka" w telewizji publicznej, "Premier i premiery" w kanale Tylko Muzyka. Byłem dyrektorem serwisów kulturalno rozrywkowych portalu Wirtualna Polska..Rrobiłem teledyski takim artystom jak Liroy, Kasia Kowalska, Wilki, Hey, Urszula itp Wiele tego było...

Jaką muzykę Pan lubi i jacy są Pana ulubieni muzycy?
To najbardziej pojemne pytanie jakie można zadać totalnemu maniakowi muzycznemu. Jestem bezbronny wobec takich kwestii...
Lubię muzykę dobrą w każdym gatunku a moi ulubieni muzycy to tacy, którzy potrafią ukraść mi czas, przestrzeń i duszę. Zarazić mnie swoim światem. Zaraźliwi muzycy to moi ulubieni muzycy...
Pan też nagrał płytę. Czy to z ciekawości czy z zamiłowania do muzyki?
Płyta Banach i Indios Bravos to projekt solowy założyciela i lidera grupy Hey, Piotra Banacha. Od lat jest moim przyjacielem, powiernikiem a czasem psychoterapeutom. Łączy nas namiętny stosunek do muzyki i pięknych kobiet... To uboczny projekt formacji towarzyskiej, realizujący reggaeowe i klubowe zainteresowania Piotra. A że ja jako były perkusista byłem jednym z najzagorzalszych fanów tego projektu to...nagrałem z nim tą płytę i następnie wydałem ku chwale ojczyzny i męskiej przyjaźni.

Jakie są Pana plany a jakie marzenia na przyszłość?
W lipcu wyjeżdżam na miesiąc do USA ażeby oprowadzić moją dziewczynę po gigantycznych zakamarkach kraju w którym przez wiele lat spędzałem wakacje... Potem wracam i ruszamy z projektem o ...
A marzeń mam tyle, że nie starczy przyszłości.











