Prasa2025-06-06

Reporterka „Dużego Formatu” wygrała z sądem. Będą przeprosiny

Katarzyna Włodkowska, fot. Adrian KuleszaKatarzyna Włodkowska, fot. Adrian Kulesza

Dziennikarka “Dużego Formatu” ("Gazeta Wyborcza") Katarzyna Włodkowska wygrała proces, który wytoczyła Sądowi Okręgowemu w Gdańsku o naruszenie dóbr osobistych. Gdański sąd po publikacji tekstu o zabójcy Pawła Adamowicza zarzucił jej kłamstwo. 

W marcu 2023 roku Stefan Wilmont został skazany na dożywocie za zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, którego dokonał w styczniu 2019 roku. W styczniu 2020 roku „Duży Format” zamieścił reportaż Włodkowskiej „Zabójca Pawła Adamowicza: Posiedzę dwa lata i wyjdę”. Dziennikarka napisała w nim, że Wilmont kalkulował, jak może wcześniej wyjść z więzienia. Przytoczyła też sądowe opinie psychiatryczno-psychologiczne na jego temat z akt śledztwa. 

W lutym 2020 roku prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie „rozpowszechniania publicznego, bez zezwolenia wiadomości z postępowania przygotowawczego”. Konsekwentnie domagała się, aby dziennikarka wyjawiła nazwisko informatora, lecz ona równie konsekwentnie odmawiała, powołując się na tajemnicę dziennikarską i to, że informator prosił o anonimowość, uzasadniając to obawą o zdrowie swoje i swojej rodziny. Apele w obronie Włodkowskiej słały międzynarodowe i polskie organizacje dziennikarskie

W listopadzie 2021 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku nałożyła na dziennikarkę karę w wysokości 500 zł za to, że nie podała w śledztwie nazwiska swojego informatora. Wcześniej sąd apelacyjny zdjął z niej obowiązek tajemnicy dziennikarskiej.

Sąd: Włodkowska utrudniła prowadzenie postępowania 

We wrześniu 2023 roku publikowaliśmy w Wirtualnemedia.pl fragmenty uzasadnienia wyroku, który w sprawie Katarzyny Włodkowskiej wydał Sąd Okręgowy w Gdańsku. Wynikało z nich, że w sprawie nie zostały odebrane zeznania Włodkowskiej, bo ta odmówiła odpowiedzi na pytania, powołując się na tajemnicę dziennikarką i zastrzeżenie anonimowości swojego informatora. 

W uzasadnieniu zaznaczono, że dziennikarka „utrudniła prowadzenie postępowania w niniejszej sprawie”. „Włodkowska nie podała danych informatora, ponieważ taki informator w ocenie Sądu nie istniał” - dodała sędzia Aleksandra Kaczmarek z IV Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Gdańsku. I stwierdziła, że „organy ścigania dokonały przesłuchania innych znajomych oskarżonego z portalu Facebook. Nikt nie potwierdził, by był informatorem dziennikarki”. 

„Tajemnica dziennikarska ma charakter względny, może zostać uchylona przez odpowiedni organ, co też miało miejsce w niniejszej sprawie” - podkreśliła sędzia Kaczmarek. Dodała, że wersja Włodkowskiej z artykułu „nie została uznana za wiarygodną. W istocie cały materiał dowodowy odnoszący się do pobudek Stefana Wilmonta jej przeczył”. 

Włodkowska w tekście „Stefan W. Posiedzę dwa lata i wyjdę” pisała, że zabójca Adamowicza przedstawiał się jako fanatyczny przeciwnik Platformy Obywatelskiej i dokładnie zaplanował morderstwo. Prezydent Gdańska był członkiem PO, ale w 2015 roku zawiesił swoje członkostwo. 

Sędzia dodała, że jej zdaniem Włodkowska „podała opinii publicznej zmyślony stan faktyczny, aby na tak nośnym, interesującym ówcześnie wydarzeniu zbudować kapitał popularności. Ani zasady logiki ani materiał dowodowy zgromadzony w sprawie nie potwierdziły bowiem jej wersji”.

Pozew o naruszenie dóbr osobistych

Dziennikarka nie zgodziła się z tym uzasadnieniem. 7 grudnia 2023 roku wniosła do gdańskiego sądu okręgowego pozew o naruszenie dóbr osobistych, domagając się przeprosin. “Za dochowanie tajemnicy dziennikarskiej gdański sąd - przekraczając swoje kompetencje - postanowił mnie ukarać, zarzucając kłamstwo ws. tekstu o zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To bat na wszystkich dziennikarzy” – tak tłumaczyła swoją decyzję. 

2 czerwca br. Sąd Okręgowy w Elblągu zobowiązał Sąd Okręgowy w Gdańsku do usunięcia skutków naruszeń dóbr osobistych Katarzyny Włodkowskiej poprzez opublikowanie na stronie tegoż sądu przeprosin (mają być widoczne przez okres 21 dni). Zasądził również zwrot kosztów procesu. 

– W zawodzie pracuję od 2003 roku i nigdy nie zarzucono mi kłamstwa – mówi Katarzyna Włodkowska, reporterka "Dużego Formatu", tygodnika "Gazety Wyborczej". – Fakt, że zrobił to sąd, bez dowodów i jakichkolwiek podstaw, a do tego przypisał mi niską pobudkę, czyli chęć budowania popularności, był dla mnie szokiem. Wiedziałam też, że jeśli odpuszczę, swobodne oskarżenia w uzasadnieniach wyroków mogą stać się batem na dziennikarzy – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Włodkowska.

Dodaje, że wyrok nakazujący publikację przeprosin to ogromna ulga, ale też sprawiedliwe rozstrzygnięcie: – Żaden sędzia nie może bezkarnie i lekkomyślnie deprecjonować czyjejś reputacji. W trakcie procesu wykazywałam, że niczego nie zmyśliłam, nadal chroniąc anonimowość mojego informatora.

Autor:Beata Goczał

praca.wirtualnemedia.pl

Dotrzyj do ponad dwóch milionów czytelników
KOMENTARZE(7)DODAJ OPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStrona GłównaNewsletter