W wywiadzie w „Gazecie Wyborczej” Michał Tusk potwierdził, że przez tydzień, mając już podpisaną umowę z OLT Express na usługi public relations, pisał jeszcze teksty w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”. - Ten tydzień był złamaniem dobrych zasad i standardów i to zdecydowanie nie było fair - ocenił, zaznaczając jednak, że nie pisał wtedy artykułów ani o OLT, ani o innych liniach lotniczych czy o gdańskim lotnisku. - Natomiast gdy opublikowałem ostatni felieton w ‘Gazecie’, nie byłem już pracownikiem redakcji. Był to felieton pożegnalny - dodał Tusk. Przyznał jednocześnie, że nie otrzymał zgody przełożonych w redakcji „GW” na podjęcie współpracy z OLT.
Michał Tusk przedstawił również swoją wersję powstania wywiadu z dyrektorem OLT Jarosławem Frankowskim, który ukazał się 23 marca w dodatku do „Gazety Wyborczej Trójmiasto”. - Nie było tak, że ułożyłem wszystkie pytania. Dałem innemu dziennikarzowi swoje propozycje pytań, a on zredagował swoje i dołożył nowe wątki. Później przygotowałem propozycje odpowiedzi i wysłałem to do dyrektora Frankowskiego - opisał Tusk. - Zdaję sobie sprawę z tego, że to może wyglądać nieprofesjonalnie, ale ostatecznym autorem był podpisany dziennikarz - zaznaczył.

Jednocześnie Michał Tusk zadeklarował, że pracę na gdańskim lotnisku podjął dopiero 15 kwietnia, a więc już po opublikowaniu pożegnalnego tekstu w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”.











