„Na głównych rynkach widać znów umocnienie się dolara. Przyczyną powrotu złych nastrojów są obawy związane ze światową gospodarką – po wczorajszych danych z USA o inflacji PPI, a także dzisiejszym odczycie CPI, który też nieco przewyższył prognozy (chociaż nie w kwestii odczytu bazowego), a także wystąpieniach dysydentów w FOMC – Charlesa Plossera i Richarda Fishera, a także ostrożnych słowach Narayana Kocherlakoty sprzed kilku dni – szanse na to, iż 26 sierpnia w Jackson Hole, szef FED zapowie program QE3 stały się mniejsze"- ocenił analityk DM BOŚ Marek Rogalski.
O godz. 14:30 rynek poznał też odczyt danych o cotygodniowym bezrobociu – odczyt wzrósł do 408 tys. z 399 tys. po korekcie przed tygodniem. Opublikowane o godz. 16 naszego czasu dane nt. sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA w lipcu br. (spadek o 3,5% m/m (w ujęciu wyrównanym sezonowo) do 4,67 mln wobec konsensusu oczekiwań 4,90-4,99 mln domów nie napawa optymizmem. Podobnie jak odczyt indeksu koniunktury Fed z Filadelfii, który spadł do minus 30,7 pkt w sierpniu wobec dodatniego 3,2 pkt w poprzednim miesiącu.

W kraju też nie było dzisiaj powodów do optymizmu – opublikowane o godz. 14:00 dane Głównego Urzędu Statystycznego nt. lipcowej produkcji przemysłowej pokazały odczyt na poziomie 1,8% r/r wobec spodziewanych 3,4% r/r.
„Wygląda na to, że spowolnienie ma trwalszy charakter, jeżeli przyjmiemy za prawdopodobne dalsze hamowanie niemieckiej gospodarki, z której to kondycją nasza produkcja przemysłowa jest skorelowana"- uważa Rogalski.
W czwartek, ok. godz. 17:20 jedno euro kosztowało 4,1907 zł, a dolar 2,9262 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1.4323. Rano, o godz. 09:30 za jedno euro płacono 4,1370 zł, a za dolara 2,8720 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,4410.
W środę po godz. 16:45 za jedno euro płacono 4,1273 zł, a za dolara 2,8508 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,4479.











