Na przełomie listopada i grudnia planowane jest uruchomienie wersji testowej aplikacji do zgłaszania incydentów i udostępnienie jej grupie użytkowników do weryfikacji – przekazał szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła, cytowany przez PAP.
W połowie grudnia ma ona zostać udostępniona w całości.
Gen. Wiesław Kukuła przekazał, że aplikacja ta będzie działać, by wspierać społeczeństwo i instytucje odpowiedzialne za zarządzanie infrastrukturą krytyczną. Wyjaśnił, że aplikacja ta ma rozwiązać problemy m.in. ze wskazywaniem dokładnego miejsca incydentu, będzie można przesłać dane geolokacyjne, zrobić zdjęcie.
Tomasz Rychter, ekspert IT, z Fundacji Digitality w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. wskazuje że nowa funkcja powinna być dostępna z pozycji aplikacji mObywatel:
– Celem wprowadzenia takiej funkcji jest to, żeby jak najwięcej obywateli, w jak najłatwiejszy sposób, mogło zgłosić podejrzenie aktów dywersji czy różnego typu zagrożeń. Miernikiem takiej aplikacji jest liczba pobrań oraz liczba zgłoszeń. Jeżeli miałaby powstać osobna aplikacja, to najpierw trzeba ją przygotować a następnie musi zostać rozpropagowana. Ludzie muszą najpierw dowiedzieć się, że taka aplikacja istnieje, a następnie znaleźć ją w sklepie i zainstalować.

– Jeżeli ktoś zobaczy coś oczywistego, nagłe zagrożenie, z pewnością i tak zadzwoni na 112. Natomiast z wyszukiwaniem potencjalnych aktów dywersji jest duża szansa, że bardzo dużo zgłoszeń będzie na zasadzie, że coś się komuś wydaje. Ludzie do końca nie będą przekonani czy dziura w ziemi przy torach kolejowych to podkop czy może nora bobra. Wobec tego ludzie muszą wiedzieć, że mogą zgłaszać rzeczy, które mogą okazać się fałszywe i nic im za to nie grozi – dodaje.
mObywatel bardziej praktyczny
Zdaniem Rychtera, takie zgłoszenie powinno być maksymalnie ułatwione. Natomiast w przypadku takiej aplikacji, ktoś może w ogóle nie pamiętać jak się nazywała, może zrezygnować ze zgłoszenia. Z pewnością ta aktywność byłaby wyższa, gdybyśmy wiedzieli, że możemy zgłosić to z poziomu mObywatela, którego i tak mamy w telefonie.

Ekspert wskazuje, że aplikacje, które MSWiA już wydało – do alertów 112 i do powiadomień – mają pomiędzy 50 a 100 tys. instalacji w Android Store. mObywatel zainstalowało natomiast 10 mln Polaków. Jest to dowód na to, że spopularyzowanie aplikacji jest bardzo trudne.
– Jeżeli opcja zgłoszeń byłaby dodana do mObywatela, wymuszamy update wersji mObywatela i możemy wrzucić powiadomienie push, że jest nowa wersja, w której możemy zgłaszać dywersje. W ten sposób jednym prostym ruchem informujemy 10 mln użytkowników – wyjaśnia.
Rychter zauważa, że w tej chwili w mObywatel jest funkcja "Zgłoszenie środowiskowe" i to jest dokładnie ta sama funkcja, wykorzystująca te same mechanizmy. Przygotowanie funkcji "zgłoś dywersję" jest wyłącznie kwestią kopij-wklej gotowego, sprawdzonego kodu i podmienienia nazw.

– Przeczytałem, że wojsko pracuje nad aplikacją od kilku tygodni. Gdyby skorzystano z mObywatela funkcja ta mogłaby być już wypuszczona – dodaje.
Proces certyfikacji trwa
Ekspert przypomina, że w momencie, gdy powstaje nowa aplikacja i jest wypuszczana do sklepu Apple lub Google, trzeba przejść certyfikację, na którą czeka się kilka tygodni.
– Oczywiście można zastanowić się czy wojsko pracuje nad aplikacją, czy nad systemem, dzięki któremu będą procesować zgłoszenia. Nie znalazłem informacji, czy będzie to podpięte do już istniejącego systemu, czy wojsko też pracuje nad nowym systemem. Wtedy oczywiście wojsko może odeprzeć zarzut rozciągania w czasie wypuszczenia aplikacji stwierdzając, że skoro nie ma jeszcze systemu to można w tym czasie pracować nad aplikacją – precyzuje.
Rychter w domenie publicznej nie znalazł odpowiedzi czy aplikacja ma korzystać z węzła krajowego Profilu Zaufanego, czy też będzie można korzystać z niej anonimowo. Podejrzewa, że wojsko stwierdziło, że dywersję będzie mógł zgłaszać każdy bez obciążania krajowego systemu.

– Moim zdaniem w mObywatelu również można ustawić przed logowaniem – dla osób, które z jakichś powodów nie chcą mieć mObywatela. Wtedy węzeł krajowy nie byłby obciążony – podpowiada.
– Pytanie czy jednak wojsko, służby chcą, żeby to było zgłaszane anonimowo. Wtedy może być problem z fejkowymi zgłoszeniami, działaniem obecnego wywiadu etc. Natomiast gdy okaże się, że osobna aplikacja ma być zintegrowana z węzłem krajowym to jest paranoja. Ktoś będzie musiał nie dość, że zainstalować nową aplikację, dodatkowo na nowo zautoryzować się. Liczba kłód rzucona pod nogi użytkownika może skutecznie zniechęcić go do zgłoszenia incydentu – pointuje.
Minusy rozwiązania
Minusy tego typu rozwiązania wskazuje serwis Niebezpiecznik. Pierwszy z nich to brak pełnej kontroli. Dane z mObywatela ma Ministerstwo Cyfryzacji a nie MON, więc trzeba by było wypracować sposób ich przekazywania.

Poza tym nie wszyscy obywatele ufają "rządowej aplikacji". Być może więcej z nich ufa wojsku i to zaufanie objawi się tym, że aplikacji stworzonej przez wojsko udzielą zgód na lokalizację i innych uprawnień (np. dostęp do aparatu i mikrofonu, lokalizacji). Serwis ewentualnych przeszkód upatruje także w centralizacji, powołując się na ostatnie awarie AWS, Azure i Cloudflare.










