"Dziś moja córka miała aborcję. Jako matka poczułam wir emocji: żal, współczucie, zagubienie. Ale jako marketerka poczułam… inspirację. W tym bolesnym momencie dotarło do mnie jedno: każda decyzja wynika z historii. Moja córka nie podjęła tej decyzji na podstawie statystyk ani infografik. Zrobiła to dzięki narracjom, wartościom i poczuciu własnej tożsamości - napisano na koncie Kate Rosiński na LinkedIn.
"Dokładnie tym samym rzeczom, które stoją za silnymi markami. To przypomniało mi, że: klienci nie chcą funkcji, chcą poczucia sprawczości; komunikacja musi być jasna, odważna i osobista; marketing polega na pomaganiu ludziom podejmować trudne decyzje z pewnością siebie. Dlatego do mojej córki: dziękuję. Przypomniałaś mi, dlaczego robię to, co robię. A do innych marketerów: pamiętajcie, że każda kampania powinna wynikać z prawdy, nawet jeśli ta prawda jest niewygodna" - dodano.

Wpis spotkał się z masowymi komentarzami oburzonych użytkowników: "Ktoś tu przedawkował Linkedin. Nigdy nie wpadłbym na pomysł aby tak osobiste, intymne, trudne tematy były "dobrą" okazją do pisania o marketingu czy budowaniu marki....", "Moja córka ma chore serce. A druga zmarła po dwóch dobach na tym świecie. Trzecia zaś, najstarsza ma problemy emocjonalne bo przeżywa ogromną traumę po śmierci dziadka i małej siostry. Czego mnie to nauczyło o marketingu? Że chyba by mnie poje**** żebym te dramaty wplątywała w 'cenne' lekcje biznesu, pisała coś o sukcesach i jeszcze polała to wszystko hashtagiem 'autentyczność'" - to przykładowe komentarze.
"Nawet jeśli to jest eksperyment społeczny, czuję ogromne zażenowanie. Łączenie tak intymnego i trudnego doświadczenia, jak aborcja dziecka, z narracją marketingową jest dla mnie przekroczeniem granicy. Nie widzę w tym ani wartości, ani empatii - raczej instrumentalne użycie czyjejś historii. Niezależnie od intencji, to nie jest treść, do której chcę wracać" – napisał kolejny użytkownik.

Część użytkowników, w tym dziennikarz Spider's Web Rafał Pikuła, zwróciła uwagę, że konto osoby, która opublikowała wpis, nie jest prawdziwe.
W rzeczywistości wpis jest tłumaczeniem anglojęzycznego virala. W anglojęzycznych social mediach (LinkedIn, Instagram, TikTok) od kilku miesięcy krążą posty zaczynające się od zdania "Today my daughter had an abortion", przerabiane na "lekcję o marketingu/sprzedaży/brandingu".

Format jest identyczny: dramatyczne wyznanie, przejście do "jako marketerka poczułam inspirację", a na końcu lista "wniosków dla marketingu" i hashtagi.
Osoba obsługująca konto jest mocno aktywna na LinkedInie i chętnie wymienia zaczepne komentarze z innymi użytkownikami platformy.

Konto Kate Rosiński ma 1530 obserwujących i działa od 2 lat. Dotychczas były na nim publikowane zaczepne posty z "przymrużeniem oka", jednak nie wzbudzały one kontrowersji na taką skalę jak ostatni wpis.










