Marcin Szumichora:
Jak zaczęła się Pana przygoda z mediami? ?
Sławomir Siezieniewski
: Kończyłem właśnie studia na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego gdy telewizja ogłosiła nabór młodych ludzi marzących o karierze dziennikarza. Komunikat usłyszałem w lokalnej Panoramie. Zgłosiłem się. Może dlatego, że zawsze czytanie, mówienie i pisanie sprawiało mi przyjemność. W podstawówce byłem "etatowym" recytatorem podczas szkolnych apeli, w szkole średniej działałem w kółku teatralnym i w szkolnym radiowęźle. Robiliśmy wiele fajnych rzeczy - reportaże, audycje itd. Dlatego gdy usłyszałem komunikat telewizyjny wiele się nie wahałem. Przeszedłem przez sito eliminacji - czyli pisemny test z tzw. wiedzy ogólnej o świecie, Polsce i regionie i rozmowę kwalifikacyjną. Potem trafiłem wraz z ósemką innych kolegów w ręce ówczesnego szefa redakcji Panoramy - red. Marka Ponikowskiego. Szkolenie trwało około 2 miesięcy. Wówczas robiłem już pierwsze materiały. Po tym czasie 4 osobom zaproponowano etaty w telewizji i tak to się zaczęło...

W gdańskim oddziale TVP prowadzi Pan bardzo dużo programów m.in. "Panorama", "Dzień dobry tu Gdańsk", "Gość Trójki", niedzielny program sportowy. Czy to nie za dużo?
Zawsze byłem pracowity. Poza tym w Ośrodkach rzadko jest taka sytuacja, że ktoś prowadzi jeden program i już. Praktycznie wszyscy robimy wszystko. Ja cieszę się, że mogę robić kilka programów. Dzięki temu posiadłem wszechstronne umiejętności. Mogę czytać do kamery, rozmawiać z gośćmi, panować nad kilkunastoosobowym show czy wchodzić na żywo i komentować najrozmaitsze wydarzenia. Ja pracę w tych programach traktuję jako pracę nad swoimi umiejętnościami. Myślę, że dzięki temu np. umiałem wyrwać A.Leppera z rąk rozentuzjazmowanych działaczy po ogłoszeniu wyników wyborczych by widzowie TVP jako pierwsi usłyszeli co ma do powiedzenia lider "Samoobrony" czy też wejść do studia "Wiadomości" bez żadnej zapowiedzi na kartce 10 minut po rozpoczęciu ataku Stanów Zjednoczonych na Irak. Po prostu nie boję się takich sytuacji bo wiem że przy współpracy z kolegami z redakcji potrafię nad nimi zapanować.

Kilka miesięcy temu PRESS oceniał regionalne programy informacyjne TVP. Gdańska "Panorama" uplasowała się w połowie stawki. Była krytykowana m.in. za poświęcania za dużo miejsca partiom politycznym. Czy zgadza się Pan z ta oceną?
Panorama od zawsze była w czołówce lokalnych programów informacyjnych w Polsce. Sęk w tym, że do takich sondaży wybieranych jest tylko kilka programów - np. od poniedziałku do soboty. Być może wybrano kiepski dla nas tydzień. Nie wiem. To było jednak bardzo dawno temu. Ja nie wstydzę się programu z Gdańska. Wręcz przeciwnie. Mamy świetny zespół reporterów stanowiący połączenie młodości z doświadczeniem. Niezłą oprawę i studio. Praktycznie żadnych informacyjnych przepustów. I bardzo dobrych prezenterów z których praktycznie każdy ma doświadczenie ogólnopolskie. Oczywiście wiele jest do zrobienia - bo świat idzie a właściwie pędzi naprzód. By skutecznie konkurować z najlepszymi potrzebne są ciągłe inwestycje, ciągłe zmiany na lepsze. Robimy co możemy ale nie wszystko zależy od dziennikarzy. Cieszymy się jednak, że dwukrotnie wygraliśmy przegląd lokalnych programów informacyjnych organizowany przez Akademię Telewizyjną. Drugich i trzecich miejsc w tych przeglądach nie zliczę. Jesteśmy także laureatem przeglądu Grand ProX Circom Regional - w którym udział biorą programy telewizji publicznych z całej Europy. Jest z czego być dumnym.

Jak to się stało, że został Pan dziennikarzem "Kuriera"?
Do Kuriera wszyscy prezenterzy trafili w podobny sposób. Lokalne ośrodki wysyłały do Warszawy na casting swoich prezenterów by szefowie wybrali najlepszych. Miałem trochę przewagi nad kolegami bo kilka lat pracy w Wiadomościach dało mi dobrą pozycje wyjściową. Jednocześnie trafiłem do newsów i redakcji publicystyki telewizji Regionalnej. Do mnie należało też rozpoczęcie pierwszego Kuriera. Było dużo nerwów bo przygotowania do uruchomienia tego programu były prawdziwym rekordem świata - trwały tylko 2 tygodnie. Ale wszystko poszło dobrze i teraz możemy spokojnie pracować by nasz program był jeszcze lepszy.
Jak pan ocenia skład personalny Kuriera ?
Jest nierówny. Zważywszy jednak na to w jakim tempie kompletowano drużynę nie można narzekać. Zresztą cały czas pracujemy nad składem. Wyłania się wyraźna grupa liderów i myślę, że w najbliższej przyszłości to oni będą "lokomotywą" programu. Najważniejsze jednak, że stanowimy bardzo zgraną grupę - co w wielu redakcjach / nie tylko TVP / jest tylko marzeniem. Chcemy pokazać, że nasze dzienniki są najlepsze. Na ile się to uda - zobaczymy!

Czy nowa formuła TVP 3 ma szansę odnieść sukces, bo pierwszy wyniki oglądalności na to nie wskazują?
Ja zupełnie inaczej patrzę na wyniki oglądalności. Statystyki cały czas idą w górę a przy nasyconym rynku telewizyjnym nie jest to wcale proste. Zostawiamy z tyłu kilka kanałów komercyjnych. Dociera do nas wiele sygnałów sympatii telewidzów. A przecież jeszcze kilka miesięcy temu wszyscy twierdzili, że na pewno się nie uda. Po pierwszym udanym skoku należy podnieść poprzeczkę wyżej. To jednak zależy od kierownictwa TVP. Dobrego programu nie da się zrobić za pięć złotych a my mamy budżet nieporównywalnie niski w porównaniu z jakąkolwiek inną anteną. Możemy tylko powiedzieć, że dajemy i dawać będziemy z siebie wszystko by program był coraz lepszy.
Jak wygląda przygotowanie "Kuriera"?
Praca nad Kurierem rozpoczyna się jeszcze w nocy, gdy montowane są najciekawsze wydarzenia z dnia poprzedniego. Kiedy mam poranny dyżur w pracy jestem około 5. Inny prezenter zmienia mnie o 14.30 i pracuje do północy. Wraz z wydawcą pracujemy nad układem tematów, zapraszaniem gości, zapowiedziami, ozdobnikami i kształtem materiałów. Ściśle współpracujemy z reasercherami, którzy obrabiają tematy z redakcji zagranicznej, dzienników i ośrodków lokalnych. Naszą siłę stanowią też osoby koordynujące współpracę z ośrodkami regionalnymi. Mamy przecież reporterów w całej Polsce. Praca jest bardzo intensywna - bo co godzinę emitujemy nowy dziennik. Czas mija niepostrzeżenie ale wysiłek jest ogromny - zwłaszcza kiedy są jakieś niezwykłe wydarzenia. To jednak przecież jest najbardziej ekscytujące w zawodzie dziennikarza - dlatego nie narzekamy.

Czy chciałby Pan ponownie prowadzić "Wiadomości"?
Mam co najmniej kilka programów które chciałbym prowadzić. Zacznę od CNN. Ale to oczywiście żart. W Wiadomościach spędziłem kilka ładnych lat - byłem chyba najmłodszym prezenterem w historii tego programu. Te czasy wspominam bardzo ciepło. Było tam wielu ludzi od których można się było wiele nauczyć. Gugała, Zwiefka, Miecugow, Pieczyński, Laskowski, Dobiecki, Łobodziński, Bukowska to tylko kilku z nich. Teraz jest tam również wielu fantastycznych dziennikarzy ale ciągle ten motor nie może nabrać właściwego tempa. A co do powrotu? Nie było propozycji więc nie ma co gdybać. Pracuję dla Kuriera i robię to z przyjemnością.
Czy miał Pan kiedyś oferty pracy ze stacji komercyjnych?
Wielu moich serdecznych kolegów przeszło do TVN. Miecugow, Subotić, Zubilewicz, Sojka i inni. Gdzieś był taki moment kiedy zazdrościłem im trochę, że będą mogli przygotowywać taki program jaki sobie wymyślą. To wyzwanie było naprawdę fascynujące. A ja lubię wyzwania. Tylko wtedy mówienie o propozycjach od TVN i narzekanie na telewizję publiczna było modne na placu Powstańców. Coś się we mnie zbuntowało. Uważałem, że w TVP będzie więcej emocji. I rzeczywiście. Robiłem wiele rzeczy których nie było w TVN choćby prowadziłem studio olimpijskie w czasie gdy Polacy zdobywali medale w Sydney. To było fascynujące gdy np. Robert Korzeniowski szedł po złoty medal. Dlatego nie żałuję swojego kroku choć oczywiście oglądam moich dawnych kolegów w TVN i cieszę się, że udało im się zrobić bardzo ciekawy program.

Jakie są Pana plany a jakie marzenia na przyszłość?
Plany - zrobić świetny najbliższy Kurier w Warszawie i Panoramę w Gdańsku. A na deser brawurowo poprowadzić rozmowę w studiu. Marzenia - to wraz z żoną wyjechać na jakieś ciepłe wyspy gdzie tubylcy nie znają telewizji i sprawdzić czy bez pilota i gazety codziennej można żyć...











