Dynamika płac w maju obniżyła się z 3,0 proc. do 2,3 proc., co należy częściowo przypisać niekorzystnej różnicy w liczbie dni roboczych (-1 r/r vs. +1 r/r w poprzednim miesiącu) i mniej korzystnemu układowi kalendarza (dwa długie weekendy). Tym niemniej, odnotowana wartość nie odbiega od średniej dynamiki notowanej od początku roku. Ponieważ płace są wskaźnikiem mocno opóźnionym wobec cyklu koniunkturalnego nie spodziewamy się poprawy dynamiki tego wskaźnika w bieżącym roku nawet przy realizacji naszego scenariusza odbicia wzrostu gospodarczego w II połowie roku. Rynek pracy pozostanie nadal rynkiem pracodawcy, co nie jest jedynie konsekwencją gry popytu i podaży, ale również efektem zmian prawnych i instytucjonalnych (por. ostatnie zmiany w sposobie rozliczania nadgodzin i idące dalej propozycje wysuwane przez organizacje pracodawców). Presja na ograniczenie kosztów osobowych będzie natomiast towarzyszyła nam nawet nie tyle przez kolejne kwartały co lata i będzie związana z silną konkurencją cenową z krajów peryferii strefy euro (silna deflacja płacowa i wzrosty eksportu). Oznacza to, że w takiej perspektywie nie należy również oczekiwać istotnej presji inflacyjnej. O procesach inflacyjnych decydować będą w pierwszej kolejności ceny surowców i żywności oraz zmiany cen kontrolowanych.

Dzisiejsze dane pozostały bez wpływu na rynek. - Większego wpływu oczekujemy po jutrzejszych danych o produkcji przemysłowej (nasza prognoza -4,1 proc. r/r), które to dane przypieczętują losy lipcowej obniżki stóp procentowych. Być może pojawia się nawet oczekiwania na obniżkę o więcej niż 25pb. – mówi główny ekonomista BRE Banku.











